poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 40.

**Oczami Zayn'a**
Usiadłem na krześle stojącym przy łóżku dziewczyny. Pytałem siostry czy już się obudziła, ale mówiły, że jeszcze nie. Jej organizm jest trochę osłabiony, ale przewidują, że do dwóch godzin powinna kontaktować. Siedzę już tu tą pieprzoną drugą godzinę. Chłopaki byli cały czas ze mną, ale poszli po coś do jedzenia oraz picia. Ja jednak nie chciałem nawet na krok odstępować łóżka. Wrócili oni, a za nimi weszły dwie dziewczyny i Eathan. Przywitałem się z nimi. Liam dał mi kawę, bo nie mogłem nic przełknąć. Wróciłem na swoje miejsce. Ciocia Jess pisała do Liam'a, któremu dała numer, że będzie około 11, ponieważ musi załatwić bardzo ważną sprawę, a sekretarka ma wolne do 12 więc nie będzie mogła jej "zastępować" w biurze. Rozumiałem ją dobrze. 
   Właśnie jesteśmy wszyscy razem w wielkim, chyba największym pomieszczeniu w tym szpitalu. Pani Veronica to potrafi załatwić coś czego chce. To ona kazała Jess dać taki pokój. Żeby nie była z innymi oraz byśmy wszyscy mogli tu siedzieć. I tak się dziwię, że Ci wszyscy lekarze pozwolili nam wejść tutaj, a nie czekać w poczekalni. 
-Gdzie jest moja córka?-Usłyszałem za drzwiami. Po chwili do pomieszczenia wszedł Charlie. To dziwne, że wczoraj nikt go nie zawiadomił, ale nie miałem numeru.-Veronica? Co z nią jest? Nikt mi nie chce udzielić jednej głupiej odpowiedzi, bo nie ma jakiegoś tam lekarza. 
-Uspokój się. Jess powinna lada moment się wybudzić ze śpiączki. Wczoraj ją wybudzano, ale ma osłabiony organizm, a trafiła tu przez to, że zemdlała. Ona miała prawie zawał-Wyjąkała kobieta. Ojciec Milton nie odpowiedział tylko odwrócił się tyłem i opuścił głowę klnąc coś pod nosem.
-Czemu mnie nie zawiadomiłaś wczoraj!? Nie jestem już dla nie obcy. To moja córka!-Wykrzyczał ze łzami w oczach. Moja ręka była zaciśnięta na dłoni dziewczyny. Poczułem mocniejszy uścisk. Spojrzałem zdezorientowany na postać leżącą w tej szpitalnej piżamie. Otwierała pomału oczy zerkając i nie wiedząc co jest grane. Ale rozpoznała mnie i się uśmiechnęła. Na reszcie ujrzałem te idealne jak dla mnie tęczówki, które były teraz najpiękniejszą rzeczą jaką ujrzałem.
-Ona się obudziła-Przerwałem wszystkim rozmowy oraz kłótnię. 
**Oczami Jess**
Ciemność, nicość po prostu istna pustka. Czy ja nie żyje? Umarłam? Takie pytania chodziły mi po głowie. Chodziłam po czymś co nic nie przypominało. Jakąś czarna wielka dziura. Próbowałam krzyczeć, ale tylko słyszałam odbijające się echo, które powracało do mnie. Byłam tam jak mała zagubiona dziewczyna z zapałkami. Rozglądałam się wokół by zobaczyć chociaż jedną znajomą mi twarz, albo cokolwiek co znam. W głębi duszy błagałam, żeby był to sen. Słyszałam jak przez mgłę kilka głosów mówiących coś do mnie, "Zostań z nami" "Nie poddawał się"
Pamiętam, że bolało mnie kolana, a potem głowa. Czekałam na chłopaków, albo dziewczynę. Czułam się jakbym miała zaraz upaść. Moje nogi zrobiły się jak z patyków, które zaraz mogą się połamać. W drzwiach zobaczyłam Zayn'a.
-Zay..-Nie dokończyłam, bo zobaczyłam ciemność. Dalej nic nie pamiętam. Widziałam tylko jak  lekarze biegają koło mnie leżącej na łóżku. Później jakieś maszyny, krew, krzyki, a następnie dotyk Mulata. Przebudziłam się i zobaczyłam wszystkich na których mi zależy. Jestem teraz ciekawa co się działo. Każdy płakał i mnie przytulał. Co ja tu robię? Co się ze mną działo? Jedno jest pewne- żyję.
-Nareszcie jesteś tu z nami-poczułam na swoich ustach ciepły dotyk innych malinowych dobrze mi znanych warg. To były te na, które tak długo czekałam. Jakby to trwało całą wieczność.
-Ja też się cieszę, ale co się wydarzyło?-Wszyscy na mnie spojrzeli, ale to ciocia zabrała głos.
-Wczoraj zemdlałaś, a następnie przywieziono cię do szpitala. Tu miły lekarz zrobił Ci operację, bo prawie miałaś... zawał-Co?! Przecież to niemożliwe. W jaki sposób ja, która nigdy nie miała problemu ze zdrowiem teraz miała prawie zawał?  Boże, starałam sobie to jakoś poukładać w głowie. Kurwa, ja niby zdrowa dziewczyna z jakimiś problemami życiowymi nagle trafia do szpitala pod tak zwany "nóż". Że też pomyśleć moja mama chciała bym szła na medycynę. No cóż jednak jest inaczej i kończę technikum jakieś trochę artystyczne, a zarazem coś związane z architekturą. Nienawidzę matematyki, ale jak trzeba to dostaje dobre oceny, a fizykę ostanie czasy miałam w małym paluszku. Więc już chyba mam swój zawód. Kurde o czym ja teraz myślę? Przecież moje życie się lekko załamało.
-Jess wszystko się ułoży.-Rose posłała mi ten swój uśmiech.
-Ale, jak? Zawołajcie lekarza chcę wytłumaczenia-Oznajmiłam, a ciocia puściła moją rękę i wyszła w celu znalezienia danej osoby.
-Czujesz się już lepiej? Kurewsko mnie przestraszyłaś.-Eathan mocno mnie przytulił. Zasyczała z bólu, który najwidoczniej został po tej jebanej operacji. Jeszcze raz, jak to możliwe? Przytakiwałam wszystkim głową, bo co chwilę pytali jak ze mną. Doceniam to, że się martwili ja sama zaczynam się bać o samą siebie. No lecz nadal jestem tą suką, która czasem nie przejmuje się takimi sprawami. Mimo wszystkich zbędnych głupich uczuć starałam się odpowiadać na ważne jak dla mnie pytania. Najważniejsze jednak były do mojego Ojca, który powiedział, że dowiedział się o wszystkim niedawno. Jedna osoba nie zadawała zbędnych pytań tylko była i patrzyła cały czas w moje oczy- Zayn. Tak bardzo wiedział co mi jest potrzebne. Z jego oczu czasem mogłam wyczytać wszystko jak z księgi, a czasem zamykał przede mną wszystkie swoje zamki i spusty i nic nie mogłam odczytać. Potrzebowałam wsparcia moich bliskich, a zarazem chciałam zostać sama i się z tym jakoś uporać. Ale jeszcze nie wiem o co chodzi. Wszystko co mi powiedziano to, to że miała prawie zawał. Nie brzmi to zbyt fajnie i za pewne też takie nie jest. Nie podoba mi się ta cała jebana sytuacja. Przymknęłam oczy i starałam się wyciszyć. Pomieszczenie po chwili wydawało się być takie ciche, bo kiedy otworzyłam oczy to byłam sama z Charlie'm.
-Dobrze się czujesz?
-Chyba tak. Ale muszę się dowiedzieć więcej o tym co się wydarzyło.
-Za niedługo będziesz wszystko wiedziała. Mia i Piter pytali co się stało, ale wolałem chwilowo im nic nie mówić. Wiesz to są dzieci, ale możesz mieć pewność, że jutro przywiozę ich do Ciebie-oparł się o parapet i wpatrywał się w swoje buty.
-Masz rację tato. Wyglądam zapewne okropnie, a co dopiero sobie pomyślą małe dwa szkraby-odpowiedziałam i zapadła chwilowa cisza. To chyba normalnie między nami. Zawsze jak się ze sobą spotykamy to po krótkiej wymianie zdań jest ta niezręczna cisza.
-Jesteś dokładnie taka sama jak swoja matka-nagle się odezwał.
-W jakim sensie?
-Znałem ją od prawie dziecka. Zachowywała się tak samo zbuntowanie jak ty teraz. Ale w głębi serca jak byliśmy sami otwierała się nie za często, lecz to coś. Rozmawialiśmy normalnie, nie była tą znaną przez wszystkich buntowniczką tylko moją najukochańszą Mirandą.
 Moja mama nie wspominała mi o swojej buntowniczej przeszłości. Zawsze według mnie była wzorcem do naśladowania. Niby grzeczna, ale potrafiła się zabawić.
-A to ciekawe-Rzekłam i się zamyśliłam. W końcu do salki wpadła ciocia i jakiś wysoki nawet przystojny mężczyzna.
-Widzę, że moja dzielna pacjentka ma się dobrze.
-Jak zawsze-Odparłam, a Charlie lustrował lekarza wzrokiem.-Mogę się dowiedzieć szczegółów dotyczących mojego pobytu w tym otóż miejscu?
-Język też masz cięty dokładnie jak ciocia-zaśmiał się, a ja od razu pomyślałam, że oni byli by ze sobą wspaniałą parą.-Nie musisz się martwić byłaś w dobrych rękach, nie bez podstawie zostałem ordynatorem szpitala.
-Miło mi poznać, a teraz proszę do rzeczy.
***
-Nie płacz głupia. Jak ja nie płaczę to ty też masz się nie mazać!-Byłam na skraju wytrzymałości. Wszyscy co tu byli musieli się zwijać. To znaczy Eathan'owi kazałam iść odpocząć, Rose sama poszła co bardzo mnie zdziwiła, bo tylko z dwa razy była koło mojego łóżka. Chłopaki z One Direction nalegali by zostać, ale powiedziałam, że nie potrzebuje tylu przyzwoitek i sobie pojechali, ale jutro mają wpaść. Oczywiście Zayn został, ale teraz siedzę chwilę z Ellie która tak samo jak on i ciocia nie chcieli nigdzie iść. Dowiedziałam się o problemie z sercem. Szczerze mówiąc nie sądziłam, że może być jeszcze gorzej ze mną, Lekarz coś tak mówił o kolejnym zawale, a potem o wymianie serca jeśli będzie taka konieczność. Tylko teraz gdzie znajdziemy dawcę? Ale jak mówił, że to będzie w ostateczności. Więc mam się niczego nie bać itd. Ale jak mogę teraz o tym nie myśleć? Wszyscy płaczą, a nawet moja przyjaciółka. Nienawidzę czegoś takiego.
-Najlepiej wracaj do domu. Ja też chcę być w swoim pokoju i jutro tam będę.
-Jess przecież musisz być pod nadzorem lekarzy.
-Taaa, już to widzę. Wypisze się na własne życzenie i tyle tu po mnie
-Nawet o tym nie myśl-Usłyszałam głos dobiegający od wejścia na salę. Dlaczego musiał wejść w tym momencie. 
-Zostawię was-Zaszlochała i chciała wyjść.
-Nie rycz głupku!-Krzyknęłam za nią. Teraz na reszcie zostałam sama z chłopakiem.-Proszę nie mów mi co teraz jest dla mnie najlepsze. Chcę mieć chwilę spokoju.
-Przecież nic jeszcze nie powiedziałem.
-No właśnie JESZCZE-Dałam nacisk na ostatnie słowo. Zayn podszedł bliżej i usiadł na moim łóżku.
-Kochanie, martwiłem się tak cholernie. Błagałem, żeby moim prezentem na urodziny było to byś się obudziła i było okej-Złączył nasze ręce. Poczułam mocny uścisk.-Nigdy więcej nie zmuszaj mnie do martwienia się o Ciebie.
-Kocham Cię Zayn.-Chłopak nachylił się i mnie pocałował.
-Jak tylko wyjdziesz stąd to nie spuszczę cie z oka chociaż na chwilę.
-Już to widzę. Przecież każdy mówi o waszej trasie koncertowej i koncertach. Będziesz prawie na drugim końcu świata. A ja zostanę tu w Londynie.
-Teraz nie możesz się tym przejmować. Nie po tym wszystkim. Lekarz mi też powiedział o co chodzi. Jessica jeśli Tobie się coś stanie to ze mną będzie tak samo. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.
-Nie możesz pierdolić takich głupot!-Wkurzyłam się i popłakałam. Miałam przecież nie ryczeć! Ale to wina Malika. Dlaczego musi mówić takie rzeczy? Przecież nie jestem jakimś ideałem. A do tego nie widzi reszty życia beze mnie. A jeśli jednak coś mi się stanie? Kurwa, on będzie musiał iść do przodu.
-To ty nie pierdol takich farmazonów! Jesteś dla mnie wszystkim. Jeśli będzie trzeba zabiorę cię ze sobą w trasę. To jest najmniejszy problem. Tylko nie każ mi się z Tobą kłócić.-Zrezygnowany wstał i podszedł do okna. Widziałam, że się zdenerwował, ale już mam tak w naturze, że denerwuje innych ludzi, których kocham. Odkryłam się i postawiłam nogi na zimnej podłodze. Jaka ta piżama jest ohydna. Błagam, żeby ciocia miała dla mnie inne ciuchy. Wzięłam odłączyłam jakąś rurkę od maszyny i zdjęłam ją ze swojego ciała. Bolało, ale po chwili szczypanie ustąpiło. Teraz tylko podniosłam się i podeszłam o własnych siłach do swojego ukochanego. Objęłam go od tyłu i stałam tak chwilę.-Czubku, jesteś dla mnie najważniejsza! Twoje zdrowie jest także mega ważne. A to co teraz robisz to głupota. Wracaj do łózka. I nie kłóćmy się.
-Zayn, też tego nie chcę. Ale proszę muszę stąd wyjść. Oszaleje kolejną godzinę będąc w tym białym pomieszczeniu w piżamie szpitalnej.-Zaśmiał się i mocno mnie objął unosząc w górę.-Puść, bo ci coś pęknie od ciężaru!-Zapiszczałam. Ale on ponowił swój śmiech i usadowił mnie na łóżku.
-Zobaczę co się da załatwić. Ale w takim wypadku będziesz miała prywatną pielęgniarkę jeśli nie pasuje ci szpital.
-Ehhh nie będę marudzić. Ale musisz coś dla mnie zrobić.-Przygryzł dolną wargę i penetrował moje oczy.-Pocałujesz mnie?-Nie musiałam długo czekać na odpowiedź, bo wpił się w moje usta. Jak ja tego potrzebowałam. Mimo kłótni i tak zawsze trafiamy do wyjścia, które jest najlepsze i zawsze się dogadamy. W końcu na tym polega związek przyjaciół czyż nie?
-Tęskniłem-Bąknął pod nosem kiedy leżeliśmy koło siebie. Mijała już dobra godzina od kiedy byliśmy sami, a ciocia poszła podobno tylko po coś do picia i po moje rzeczy.
-Ja też. Chociaż byłam nie przytomna-Wtuliłam się w jego tors. Przeszkadzały mi jakieś dwa kabelki podpięte do mojej klatki piersiowej, które podobno kontrolują bicie mojego serca. To straszne, ale nieuniknione.-Który dziś mamy?
-Jest 4 styczeń. Za około 3 godziny będzie 5 i tak oto leci ten czas i życie razem z nim.
-Planujesz coś na 12 stycznia?-Spytałam spoglądając na reakcję chłopaka. Lecz nic się nie zmieniło. Cały czas wpatrywał się przed siebie i jeździła prawą dłonią po moich plecach. 
-Najprawdopodobniej będzie jakaś impreza. W końcu skończę już 22 lata. Starość nie radość.
-Młodość nie wieczność. Wiek to tylko cyfry. Ja też za parę miesięcy kończę szkołę i osiemnastkę. Widzisz też już mam parę ładnych lat za sobą.
-Kochanie nie rozmawiajmy o wieku, bo przy tobie czuje się dziadkiem-Zaśmiałam się, a do pomieszczenia weszła ciocia z lekarzem. 
-Widzę, że już Ci lepiej-Szczerze mówiąc myślałam, że nakrzyczy na nas, że tak leżeć nie wolno. Ale ten koleś wydawał się być spoko.-Już słyszałem, że chcesz od nas uciekać. Ale nie uwolnisz się tak łatwo ode mnie. Jeśli wyjdziesz stąd możesz być pewna moich codziennych odwiedzin i pielęgniarki na karku.
-Na prawdę Pan się tak przejmuje mim zdrowiem czy może chce Pan widywać moją ciocię częściej?-Musiałam zapytać, bo ciekawość nie dawała mi spokoju. Zayn podniósł się do pozycji siedzącej i zajął miejsce na krześle nadal trzymając moją dłoń.
-Jessica, po pierwsze jestem Derec, a nie żaden Pan. Po drugie owszem masz bardzo piękną ciocię, ale teraz twoje zdrowie jest najważniejsze. Więc co ty na to? Jutro wypisujesz się?-Moja odpowiedź była natychmiastowa.
***
-Do zobaczenia Derec jutro punkt 12 u mnie w domu-Pożegnałam się z lekarzem i mogłam spokojnie wyjść z tego wariatkowa. Ubrałam na siebie szare dredy i koszulkę z jakimś nadrukiem. Na to miałam polarową bluzę oraz ciepłą kurtkę zimową. Byłam tak opatulona, że ledwo chodziłam. Ale na szczęście Malik cały czas mnie podtrzymywał, aż do samego wyjścia. Potem już usiadłam sobie wygodnie w samochodzie ciotki, a on koło mnie. Zaczekaliśmy na Panią adwokat. Zajęłam miejsce kierowcy i ruszyła w stronę naszego domu.
  Nie lubię niańczenia, ale jak coś powiem chłopakowi to się obrazi. A tego nie chcę. Więc wolałam być cicho. Matt i Tom pomagali mi przy wszystkim. Dosłownie. Zayn zostawił mnie w moim pokoju z laptopem oraz gorącą herbatą, a sam musiał już wracać do domu, bo mieli mieć jakąś próbę czy coś. Teraz kiedy nic nie słyszałam kompletną ciszę mogłam zastanowić się nad swoim życiem. Postanowiłam bardziej zagłębić się w szczegóły tak by dotrzeć do jakiegoś początku tego wszystkiego. Ale nic nie przychodziło mi do głowy.
Zdrowa mama.
Ojciec też nie wykazuje jakiś złych znaków związanych ze zdrowiem.
Ciotka nawet jest zbyt zdrowa.
Dziadkowie? Hmmm nie pamiętam ich tak bardzo dobrze, bo zmarli jak byłam mała. Jedynie to pamiętam jak z babcią piekłyśmy pierniczki dla dziadka, który wracał z łowienia ryb. Byli to kochani ludzie. Zawsze uczyłam się różnych rzeczy właśnie od dziadka, który był wysokim, siwym, mężczyzną. Natomiast babcia nie miała siwych włosów, lecz farbowała je na różne kolory. Pamiętam jak miała taki ciemno wiśniowy. Zawsze mówiła "Przynajmniej włosy mam jak za dawnych lat" Uwielbiałam jeździć na wieś i tam z nimi nocować. Ale to się zmieniło jak skończyłam z 6 lat.
Siedziałyśmy z mamą w salonie. Ona coś przeglądała na telefonie, a ja grzeczne dziecko oglądałam bajki. Ciocia Veronica przyjechać miała do nas z wujkiem na obiad. Więc mama musiała coś dobrego ugotować. Ja natomiast chciałam jej pomóc, ale ta kazała mi pójść się pobawić na dwór z dziećmi. Tak więc zrobiłam. Minęło jakieś pół godziny i już musiałam wracać, bo przyjechali nasi goście. 
-Jessi!-Krzyknął wujek na mój widok. Zawsze miałam z nim dobry kontakt. Wskoczyłam na jego ręce i się przytuliłam. Czasem zastępował mi on ojca, którego nie miałam. Przywitaliśmy się wszyscy i poszliśmy przyszykować ostatnie jakieś sztućce do stołu. Mama zasiadła na przeciw mnie przy stole i zaczęliśmy jeść obiad, który był pyszny. Dorośli rozmawiali o czymś, a ja oglądałam bajki. W pewnym momencie zadzwonił telefon. Mama odebrała nic nie świadoma. Jednak to co usłyszała doprowadziło do upuszczeniu telefonu z rąk. Nie wiedziałam co jest grane. Mama się popłakała, ciocia wzięła telefon podniosła i także zaniosła się płaczem. Wujek Robert z zawodu także był adwokatem. Próbował jakoś załagodzić sytuację, ale sam ledwo się trzymał. Kiedy usłyszałam te słowa coś mnie zabolało.
-Kochanie babcia i dziadek..
-Przyjadą? Mam iść na dwór otworzyć im bramę?-Spytałam już schodząc z krzesła i kierując się na dwór. Owszem wiedziałam, że coś jest nie tak, ale jakoś nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli. 
-Nie przyjadą. Pamiętasz jak Ci mówiła o tym, że kiedyś każdego Pan Bóg zabierze do siebie?-Pokiwałam głową.-Babcia i dziadek musieli iść do Niego.
-A kiedy wrócą? Babcia obiecała mi, że pójdziemy razem upiec jakieś dobre ciasto dla dziadka.-Z ledwością powstrzymywałam łzy. Już od tamtej chwili moje życie przewróciło się do góry nogami. 
-Nie wrócą-Dopowiedziała ciocia. Wybiegłam z domu i leciałam przed siebie. Słyszałam jak za mną krzyczą, ale nawet w tak młodym wieku nie chciałam się obracać i postanowiłam załatwić to sama. Dotarłam na ławkę, która do dziś jest ulubionym moim miejsce na posiedzenia w samotności. Miałam tam schowaną teczkę z rysunkami dla moich dziadków oraz inne kolorowe duperele. Przeglądałam je kilka razy i przy każdym płakałam. Słyszałam jak samochód wyjeżdża z naszego podwórka, a następnie zobaczyłam jak mama idzie w moim kierunku. Bez mówienie przytuliłam się do niej, a następnie obie poszłyśmy do cioci i wujka czekających na nas w samochodzie. Jechaliśmy w ciszy, ale nie zupełnej, bo wszyscy szlochali...
Teraz nie jestem małą dziewczynką i dobrze pamiętam jak to się wydarzyło. Dziadek z babcią postanowili nas odwiedzić. Babcia jak zwykle miała ze sobą cytrynowe ciasto, a dziadek złowił dla mamy karpia, którego tak  bardzo lubiła. Jechali sobie spokojnie. Na drodze nie było żadnych samochodów, lecz duża ciężarówka wyjechała im na przeciw. Dziadek chciał zjechać na bok, ale kierowca nie był trzeźwy i zderzyli się czołowo. Dwie ofiary śmiertelne, a jedna walczyła o życie-babcia. Ale po przewiezieniu ją do szpitala lekarze zawalili i umarła na stole operacyjnym. Teraz po przypomnieniu sobie tego wszystkiego też się popłakałam. Niby wszystko dobrze, ale coś nie gra. W naszej rodzinie śmierć to chyba już jakaś tradycja. Najpierw dziadkowie, potem wujek, mama, a teraz ja mam problemy. I bardzo się boje tego ci może się stać. Otarłam swoje oczy i napisałam SMS do Zayn'a.
"Obiecaj, że nawet jak coś się między nami się popsuje to zawsze będziesz obok.." 
Wysłałam i czekałam na odpowiedź. Po chwili usłyszałam znak przychodzącej wiadomości.
"Nie mów tak nigdy. Nic się nie popsuje, będziesz zawsze ze mną, nic się nikomu nie stanie i tak nie można myśleć. Kocham cię. To jest najważniejsze. Zobaczymy się jutro. Dobranoc.."
Odłożyłam komórkę i przekręciłam się na bok. Poczułam ból w klatce piersiowej, ale olałam to i po przekręcaniu się na drugi bok jakoś się ułożyłam i zasnęłam.. 

__________________________________
Jestem z nowym smutnym rozdziałem. ; C Przepraszam, że smutny, ale chwilowo tak musi być.
Musiałam coś takiego napisać, ale jest dobrze. Mam coraz więcej weny i nawet zaczynam już pisać  następne opowiadaniem.
A jak rozdział? Nie jest jakiś niesamowity, ale zawsze to coś. xd
Jak opiszecie dalsze relacje między Jess, a Malikiem? Ja swoje wiem, a wy?
W postaciach pojawiła się nowa twarz ^^ To chyba oznacza, że ten ktoś zagości na dłużej u nas :P
A także zapraszam na zobaczenie zwiastuna!! Jest mega jak dla mnie :> 
To chyba tyle xd za tydzień już niestety wracam do szkoły ;/ Ale muszę się trochę pouczyć przed szkołą ;c Takie życie.
Dobra to tyle. Pozdrawiam. ;**




wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 39.

**Oczami Zayn'a**
Kiedy dziewczyny poszły do toalety zaczęliśmy rozmawiać o koncertach. Cóż to ciężka praca, ale kochamy naszych fanów i to wszystko robimy dla nich. Po chwili przybiegła do nas wystraszona i zmachana Ellie. Nie widziałem Jess więc od razu zapytałem gdzie ona jest. Jak się okazało, że źle się poczuła pobiegłem pierwszy. Przepychałem się przez ludzi, aż tam się zjawiłem. Otworzyłem drzwi i spojrzałem na bladą brunetką.
-Zay..-Widziałem jej oczy przepełnione niepokojem. W ostatnim momencie złapałem Jessic'e, bo uderzyłaby się głową o kafelki. Trzymałem ją w takiej pozycji. Do pomieszczenia wpadł Liam, który od razu wykręcił na pogotowie. Louis był następny i kazałem mu zadzwonić do cioci Jess. Chwilę im to zajęło. Kiedy przybiegł Horan z Ell ta się bardzo tym przejęła. Ale okłamała ratowników i pojechała z Jess do szpitala.  
-Stary będzie dobrze, musi być.-Po ramieniu poklepał mnie blondyn. Już po chwili siedzieliśmy w samochodzie i ruszyliśmy do szpitala, który wymienił jeden z pomocy medycznej. Cały byłem w nerwach. Nie mam pojęcia co mogło się stać z dziewczyną. Niby wszystko dobrze, a jednak jak nie urok to sraczka. Nawet przez chwilę nie przeszło mi przez myśl, że to coś poważniejszego od zwykłego zasłabnięcia. Ale nie jestem specem, tego dowiemy się dopiero od fachowców w szpitalu. Byliśmy tuż za karetką, która wjechała na parking. Widziałem jak na noszach wiozą Milton do środka. Była z nimi jej przyjaciółka. Kiedy nasz wóz został zaparkowany wybiegłem ile sił w nogach w tamtym kierunku. Musiałem przebiec przez drogę. Zatrzymało mnie trąbienie i samochód, który zatrzymał się w porę przede mną. Wystraszony olałem krzyki kierowcy i biegłem dalej do środka. 
-Przepraszam, gdzie zawieziono dziewczynę, która przyjechała tu z klubu.
-To ta co zemdlała?-Spytała ciemnoskóra pani zza ladą.
-Tak dokładnie ta. 
-Została przewieziona na ostry dyżur. Tędy prosto i potem w prawo tam znajdzie Pan..-Nie dałem jej dokończyć, bo ruszyłem w tą stronę. Chłopaki byli za mną więc nie musiałem się przejmować tym czy zdążą czy też nie. Przed drzwiami stała zapłakana brunetka czekając na nas. Niall przytulił ją do siebie.
-Co z Jess?-Spytałem spoglądając na drzwi gdzie nie można było wchodzić.
-Nic mi nie mówili. Ale słyszałam jak mówili, ze trzeba reanimować, bo sama się nie wybudzi.-W tym momencie sam miałem łzy w oczach, Był już tak świetnie, wszystko się układało. Żałuje, że się trochę z nią posprzeczałem dziś w klubie, ale czasu nie cofnę. A chciałbym, bo nie poszłaby do tej jebanej toalety i może by teraz siedziała u mnie na kolanach i śmiała się z Lou. Z nerwów uderzyłem pięścią w ścianę i zjechałem po niej na samo dno. Siedziałem z podkurczonymi nogami i błagałem, żeby wszystko się udało. 
-Gdzie ona jest?!-Usłyszałem krzyki znajomej mi kobiety.-Chcę zobaczyć swoją siostrzenicę. Kurwa, czy ktoś mi pomoże?!-Pani prawnik używała nie zbyt ładnych słów. Ale to nie ja znam się na prawie. Po chwili widziałem jak wchodzi tu gdzie jesteśmy my.-Ellie, co się dzieje? Kto do mnie dzwonił?-Spytała załamana.
-Proszę się uspokoić. Jestem Louis Tomlinson i to ja panią zawiadomiłem.
-Jak mogę być spokojna skoro nikt nic mi nie mówi.-Chodziła w kółko i czekała na wyjaśnienia. 
-Jessica zemdlała i teraz jest reanimowana.-Dopowiedział brunet.
-Jak to możliwe?! Proszę, wyjaśnijcie mi wszystko po kolei.-Zażądała. Tym teraz zajął się Liam, gdyż nic nie pił i mógł spokojnie porozmawiać z kobietą. W między czasie słyszałem jak Ellie wydzwania do Rose. Zjawiła się błyskawicznie na miejscu z chłopakiem..
-Co z nią?1-Spytał na wejściu Eathan.-Malik powiedz co się dzieje.-Skierował to pytanie do mnie. Nie miałem sił na to. Wszystko mnie rozwalało od wewnątrz. Ale musiałem zebrać ostatnie siły i im wszystko powiedzieć.
-Byliśmy w klubu. Dziewczyny poszły do toalety. Jessic'a źle się poczuła więc Ellie przybiegła byśmy poszli zobaczyć co się dzieje. Zdążyłem tylko ją złapać za nim upadła na podłogę. Potem przyjechała karetka i jesteśmy tu, bo reanimują ją. 
-Nie, nie, nie, nie, nie..-Powtarzał sobie chłopak. Rose płakała wtulając się w Ellie, która tak samo nie mogła powstrzymać łez. Chłopaki nie wiedzieli co robić więc próbowali podtrzymywać mnie na duchu. To nie pomagało. Pani Veronica już nie była sama, bo dołączył Matt oraz Tom. Byli tym tak samo zszokowani. Nie mogłem się ogarnąć. Po mojej głowie chodziły złe myśli. Oparłem się o ścianę i obserwowałem drzwi, które w każdej chwili mogły się otworzyć i z nich mógł wyjść lekarz mówiąc co się dzieje z naszą kochaną dziewczyną. Przecież ile można czekać. Nagle się otworzyły, ale była to pielęgniarka biegnąca po coś. Wróciła po chwili z jakimś mężczyzną. Bałem się jak cholera. Zaczepiłem ją.
-Może mi pani powiedzieć co się dzieje.
-Kim państwo są.
-Jestem Jej ciotką.
-Nie mogę nic jeszcze stwierdzić, ale dziewczyna ma problem jak sądzi ordynator z sercem.-Zamurowało mnie. Serce? To wielkie, które mimo wszystko bije dla każdego? To nie możliwe. Teraz to dopiero się tu zaczęło. Szlochy, krzyki, uderzanie o ścianę. Harry jedyny nic nie mówił tylko siedział ze schowaną głową. Liam trzymał Rosalie w objęciach, Niall Ellie, Louis stał koło mnie i mówił do siebie, że się ułoży. Ja natomiast nie mogłem teraz ustać na miejscu. Chodziłem w tą i tamtą. Chłopaki zaczynali płakać ja już dawno się popłakałem. Może jestem twardy, ale jeśli chodzi o tak bardzo ważną osobę dla mnie to łzy są najmniejszym powodem do przejmowania się. 
-Malik, będzie dobrze.-Podszedł i poklepał mnie Eathan, którego tak nie lubię. Wiem, że się przyjaźni z moją małą Jessi, ale nie mogłam go nigdy zaakceptować. 
-Chcę w to wierzyć, ale jakoś mi nie wychodzi.-Odpowiedziałem. On też miał już czerwone oczy. Przecierał je rękawem co chwile lecz widziałem, że nie dawał sobie rady. Rose odeszła od Payno i przytuliła go. Widziałem, że tak samo się przyjaźnią. Liam to zrozumiał, bo teraz stał koło mnie. Tak bardzo potrzebowałem takiego wsparcia właśnie z jego strony. On zawsze mnie rozumie i wie co powiedzieć, lecz teraz nic nie mówił tylko stał wpatrując się w sufit. 
   Minęła już godzina, a stamtąd wychodzi osoba, a wraca z kilkoma innymi. Tak samo jak wyjdzie kilka to wraca jedna i nic nam nie mówią. Cały czas tylko coś pod nosem, że trzeba przynieś to i tamto. Kurwa ile jeszcze będziemy musieli czekać w napięciu?! Przecież to nie jebana telenowela. Po minie pani adwokat było widać, że nie może wytrzymać. Co chwile odrzucała jakieś połączenia, a jak już odbierała to krzyczała, żeby dzwonili do sekretarki. I tak w kółko. Na reszcie otworzyły się drzwi, a w nich stanął wysoki, ciemny blondyn, miał może z 35 lat. Wyglądał dość dobrze. Najważniejsze, że był lekarzem. I to chyba jakimś ważnym. 
-Państwo są od Jessici Milton?-Zapytał nas podchodząc.
-Jestem jej ciotką. Co się dzieje z małą?
-Proszę już odetchnąć. Co chwilowo najgorsze to już za nami. Dziewczyna jest w śpiączce farmakologicznej, więc spokojnie już ją wybudzałem. Musi dojść do siebie oraz  odpocząć. Chwilowo jest jeszcze nie przytomna, ale to nie powinno trwać zbyt długo.
-Mógłby pan wyjaśnić co się takiego stało?-Spytała Veronica.
-Jak jej siostra wspomniała był to ból kolana, potem była blada i zemdlała. Ale to nie jest przyczyna. Wystąpił problem z dobrą pracą serca. Mogło dojść do zawału, ale daliśmy sobie radę. Przeprowadziliśmy dodatkowo jedną operację. Mogą państwo odwiedzić dzielną pacjentkę, która nieźle mnie wystraszyła.
-Zawał?
-Wiem, że nie brzmi to dobrze, ale opanowaliśmy sytuację. Proszę zgłosić się jak pacjentka dojdzie do siebie. Wtedy wszystko wyjaśnię, leczenie i będzie dobrze.-Pani Milton była wystraszona, ale podziękowała mężczyźnie i pobiegła dalej, a ja za nią. Było tam tyle drzwi. Na końcu znaleźliśmy te, na których nam tak bardzo zależało. Na łóżku była brunetka, blada, spocona, podłączona do jakichś urządzeń. Pielęgniarki miały jeszcze trochę krwi na swoich fartuchach, ale co się dziwić skoro pomagały lekarzowi w chyba operacji. W końcu taka ich praca. Moja najukochańsza Jess wyglądała ta bardzo niewinnie. Czemu to się jej przytrafiło? Zawał? Przecież to kurwa musi być jakaś ukryta kamera, a nie prawdziwe życie.
-Kochanie musisz dać sobie radę-powiedziałem do niej, gdy usiadłem na krześle.-Jesteśmy tutaj dla Ciebie, a ty musisz tu wrócić-załkałem.
***
-Nie spodziewałem się czegoś takiego Liam.-Musieliśmy już wyjść i zostawić ją samą z ciotką, gdyż tylko rodzina mogła zostać. Jechaliśmy w ciszy do domu. Nikt nie chciał się odezwać. 
-Ja też nie stary. Uwierz, że to coś masakrycznego.-Stwierdził wjeżdżając pod budynek naszej willi. Kazaliśmy zaparkować jednemu z ochroniarzy, a sami poszliśmy jak najszybciej do pokoi. Miałem dość wrażeń jak na jeden dzień. Umyłem się i leżałem w łóżku jak już zegar wybił 3 w nocy. Od 9 można przyjść i odwiedzać chorych więc będę tam już od rana. Musiałem tylko zasnąć nie martwić się o stan mojej kochanej. A chciałbym by leżała teraz przytulona do mnie. I mówiła, że jestem szalony, bo ją tak bardzo kocham. Niestety nie usnąłem, bo komuś się kurwa nudzi i do mnie wydzwania. Musiałem odebrać.
-Czego?!-Warknąłem. Po drugiej stornie usłyszałem płaczącą dziewczynę.
-Kochanie, słyszałam co się stało tej twojej znajomej. Media szaleją. Masz moje wsparcie..-Ona udaje czy jak? Kurde, przecież nie można być tak bardzo skrzywdzonym i nie posiadać mózgu.
-Perrie, mogłabyś się ogarnąć!? Nie potrzebuje niczego wsparcia. Potrzebuje tylko Jess.
-Tak, tak sobie wmawiaj. Kocham cię i jutro spotkamy się w szpitalu, bo chcą by nas zobaczyli kiedy razem tam wchodzimy.-Teraz usłyszałem jak się śmieje. Ona nie ma sumienia, ani serca.
-Czego oni jeszcze nie wymyślą? Mam cię zabrać na jakiś pogrzeb?! Przecież to byłoby śmieszne!-Nie chcę jej widzieć w szpitalu przy łóżku Jess. Te pierdolone media już wszystko wywęszą i zrobią z tego mega aferę na cały świat jak będzie taka potrzeba i dużo się im zapłaci.
-Kotek oni mogą wszystko. Uważaj, bo będę musiała im powiedzieć o tym, że nie spędzasz ze mną nocy. A to jest bardzo przykre.-Zaszlochała udając smutną.
-Powinnaś się leczyć.
-Już widzę tytuły artykułów "Żona Zayn'a Malik'a została zmuszona do leczenia!" Jak to będzie brzmieć kochanie?
-Nie mów tak do mnie! Meczy mnie ta rozmowa. Nara!
-Do zobaczenia kotku!-Zakończyłem połączenie i zrezygnowany szybkim ruchem wstałem z łóżka. Nagle moje ciało obeszło chłodem. Włączyłem lampkę i usiadłem sobie na parapecie zapalając papierosa z tych nerwów. Przecież ona mnie tak denerwuje, że nie mógłbym czasem jej słuchać. Dlaczego ja popełniłem wtedy ten błąd i się z nią związałem? Teraz byłoby już zupełnie inaczej. A tak nikt nie może dowiedzieć się o mnie o Jess. Przez cały czas kiedy paliłem swoje uzależnienie zerkałem na okno.  raczej na ten jebany śnieg tam się znajdujący. Dopiero teraz sobie przypomniałem, że 12 mam urodziny. Niech prezentem będzie to, że z dziewczyną będzie dobrze. Niech tak się stanie..
**Oczami Rose** 
Siedziałam sobie spokojnie w pokoju czytając książkę. Nienawidzę lektur, ale tą pokochałam, bo nie jest moją lekturą. Jest powieścią, która ukazała się jako film. Oglądnęłam premierę, a za książkę zabrałam się około tydzień po oglądnięciu. No cóż nie mogłam dokończyć, bo zadzwoniła zapłakana Ell.
-Co się dzieje?-Zerwałam się z łóżku zbiegając na dół i się ubierając. 
-Jess jest w szpitalu. Przyjedź z Eathan'em. Nie mam sił już do nikogo dzwonić.-Rozłączyła się, a ja nie wiedziałam od czego zacząć? Wykręciłam numer przyjaciela.
-Co chcesz?-Spytał jak zwykle bardzo miło.
-Zaraz przyjadę po Ciebie taksówką?
-Na jakiego chuja? Chcesz mi coś zrobić?-Teraz to do mnie dotarło. Moja przyjaciółka leży w szpitalu. Zaszlochałam.-Ej. Rosie żartowałem.
-To chodzi o Jess matole.
-Co z nią?!
-Leży w szpitalu. Nic więcej nie wiem. Zaraz będę.-Narzuciłam na siebie kurtkę i wybiegłam dzwoniąc po taksówkę, która była po chwili pod moim domem. Ruszyliśmy szybko do domu chłopaka. Czekał już na dworze. Podjechaliśmy i odjechaliśmy do szpitala. Przez całą drogę
 płakałam nie mając pojęcia co takiego się tam wydarzyło. Pod budynkiem zaczęliśmy biec i szukać znajomych twarzy. Po chwili znalazłam Ellie i chłopaków. Widziałam Zayn'a skulonego pod ścianą nic nie mówił. Nawet na nas nie spojrzał. Musiał przeżywać w tej chwili istny dramat. Zresztą co się dziwić? Skoro ją tak kocha? Oczywiście, że wiedziałam o tym co między nimi zaszło, bo Jess opowiedziała Ellie a ta mi. Tak to zazwyczaj działa. Nasza poczta przyjacielska. Eathan wystartował z pyskiem od razu do biednego Malika. Ten natomiast odpowiedział to o czym nie chcieliśmy nawet myśleć. Eathan załamał się, a ja wtuliłam się w przyjaciółkę, która również płakała. Teraz czekaliśmy tylko na tego jednego ważnego lekarza. 
  W czasie pobytu tam zbliżyłam się Liam'a co jest bardzo dziwne. Kolegujemy się jeszcze od czasów nauki w szkole. Ale jakoś nie utrzymywaliśmy większych kontaktów. Bo wiem, że taki chłopak może mieć każdą inną dziewczynę, a ja nie potrzebuje potem cierpieć. Już i tak wystarczy, że Ell zadurzyła się w jednym z nich, a Jess? Najpierw jeden przez, którego płakała. A teraz drugi z, którym jest szczęśliwa chwilowo. 
  Tak sobie siedzieliśmy zamyśleni, zasmuceni, nawet chłopaki zaczęli płakać. Nie dziwie się im skoro są tak blisko z brunetką. Nagle wyszedł lekarz, który był przystojny jak na swój wiek. Pasowałby do Pani Veronici. Ale ciii. Opowiedział co się stało. Nie mogliśmy pojąć tego jak to możliwe. Z sercem dziewczyny nigdy nie było problemów. Przecież się układało. A tu nagle takie coś się dzieje. Jednak dobrze, że lekarzom udało się wszystko załatwić. Operacja i ten pierdolony zawał. To nie brzmiało ani przez chwilę jak na filmach. Teraz już wiedziałam jak to aktorzy mogą mieć łatwo grając to tylko przed kamerami, a my widzowie przed telewizorami ryczymy jak głupi. Lecz w życiu jest inaczej. Gorzej jest przyjąć taką wiadomość o naszej bliskiej i ważnej dla nas osobie. Podczas odwiedzin u Jessici w pomieszczeniu gdzie teraz leży nikt się nie odzywał. Każdy był zajęty tą kruchą dziewczyną, która nawet nie wiedziała, że my tu jesteśmy, bo była w śpiączce. Oglądałam dużo przypadków, że z takiego stanu można czasem człowieka nie wybudzić i wtedy na prawdę będzie w śpiączce. Wtedy będzie mogła umrzeć. Przecież to nie do pomyślenia. Jutro możemy przyjść. Jeśli moje nerwy i uczucia pozwolą to zjawię się tu jak najszybciej. Jestem za słaba na takie oglądanie cierpienia moich znajomych i nieprzytomnej przyjaciółki... 
**Oczami Eathan'a**
Myślisz, że jest dobrze, a jeden telefon może zniszczyć tą pieprzoną rzeczywistość. Jess jest dla mnie najważniejszą przyjaciółką jaką kiedykolwiek miałem. Nie wyobrażam sobie życia bez jej. Ta chamska, wredna, sukowata, a zarazem miła, opiekuńcza, pomagająca, przyjacielska i szczera. Mógłbym tak wymieniać i wymieć. Ma mnóstwo wad, ale zalet też ma mnóstwo. Mimo tego wszystkie ukrywa w sobie prawdziwe emocje, które nie przed byle kim obnaży. Dopiero niedawno dowiedziałem się, że kręci z nią Malik. W sumie to nie bałem się o nią przy nim. Gdyż wiem, że jest to porządny facet jak dla takiej dziewczyny, która potrzebuje miłości. I wreszcie ją dostanie. W szpitalu byłem roztrzęsiony. Siedziałem tam i nic nie mówiłem. Zamknąłem się momentalnie w sobie czekając na jakiś tekst typu: " Ha! Jesteście w ukrytej kamerze!" I zdrową oraz przede wszystkim chciałbym zobaczyć Jess, która uśmiecha się tym swoim takim jedynym w swym rodzaju uśmiechu. On mówiłby wszystko za nią. Potem byłoby dużo darcia się, ale Zayn nigdy nie pozwoliłby jej odejść choć na kawałeczek od niego. Byłaby bezpieczna. A wszystko wrócić mogło do starych dobrych czasów. Niestety nic takiego się nie chciało wydarzyć. Słowa tego pojebanego lekarza nie poprawiły mi samopoczucia, bo ona nadal nie mogła nic powiedzieć, ani dać znaku życia, bo była  w jebanej śpiączce! No kurwa! Tak bardzo nienawidzę lekarzy, a co dopiero tutaj. Przecież to pewnie idioci. Nie zapomnę tego jak mój stary znajomy miał operację to coś źle zrobili i do końca sowich dni musi jeździć na wózku. Niestety z tego wszystkiego wyprowadził się jak najdalej stąd. W sumie nie dziwie mu się. Przecież wszyscy go tu znali i by się użalali nad nim, a tego chyba nikt nie chce. Po zobaczeniu bidulki na łóżku szpitalnym chciałem ją przytulić i powiedzieć: "Kurwa czas wstawać. Ile można?" Ale musiałem to jakoś przyjąć, być miłym nawet dla Zayn'a, który to bardzo przeżywał. Z tego zamieszania zapomniałem, że obiecałem zapierdolić w twarz Styles'owi za to co zrobił Jej. Kiedy może tak zrobię, ale teraz wracałem na piechotę do domu. Musiałem się przewietrzyć, a dziewczyny chciały mnie zabrać ze sobą, ale odmówiłem. Wiem, że im też jest ciężko. Niestety jako mężczyzna jestem wrażliwy na sprawy dotyczące tak bardzo ważnych dla mnie ludzi. Nic na to nie poradzę. Przepraszam kurwa! Przepraszam!
**Oczami Zayn'a**
Zegarek wybił 8 rano. Wstałem i szybko się ubrałem. Umyłem zęby i nic więcej nie robiąc chciałem jechać do szpitala i czekać tam na jakąś wiadomość. Ale na dole już siedzieli zaspani, wykończeni, z widocznymi worami pod oczami chłopaki. Całą czwórka.
-Jak się trzymasz?-Spytał Liam obok, którego zasiadłem na kanapie.
-Chujowo.-Rzekłem, a ten mnie poklepał po plecach na otuchę. 
-Nie jesteś jedyny. Nie mogłem spać, a teraz nawet nie mogę nic przełknąć.-Odezwał się ziewający blondyn. Nie poznawałem ich dziś. Nie byli wystrojeni zresztą jak ja. Włosy były w nieładzie u każdego z osobna. Zawsze przejmowałem się tym co tam mam za gniazdo, ale teraz jest to najmniejszy problem. 
-Tak to prawda, też nic nie spałem. Odeszła mi ochota na uśmiechanie się i żartowanie. To jest na prawdę straszne.-Tym razem Louis udzielił odpowiedzi zamykając oczy i je przecierając. Wyglądali okropnie-mówiąc krótko. Jedynie Harry się nie odzywał. Ten to już w ogóle wrak człowieka jak ja. Wszyscy byliśmy w podobnej sytuacji. Jess jest dla nas bardzo ważna pod wieloma względami. 
-Możemy już jechać?-Spytał Styles. Pokiwałem głową i wyszedłem pierwszy biorąc tylko kluczyki i kurtkę. Musiałem złożyć czapkę, żeby może nikt mnie nie rozpoznał? Błagałem, żeby ta dziwka tu nie przyszła. Bo to dopiero będzie. Chłopaki tak jak ja nie są w humorze to rozmawiania z osobą, która bardzo nas irytuje. Na szczęście nikogo nie było. Więc Payno ruszył w drogę do szpitala. Cały czas myślałem o swojej najukochańszej dziewczynie. 
Ujrzałem znajmy mi już parking więc wybiegłem jak tam się zjawiliśmy. Mówiąc wybiegłem mówię, że ruszyłem szybkim krokiem jako pierwszy do wejścia. Udałem się tak gdzie wczoraj leżała dziewczyna. Niestety roiło się od paparazzi oraz tej blondyny, którą myślałem, że zabije. W porę się cofnąłem i uciekłem w drugą stronę łapiąc chłopaków.
-Co jest?-Spytał Lou.
-Edwards przylazła z fotografami. Teraz nie będę mógł normalnie się zachowywać przy nich.
-To się da załatwić. Zgłoszę to do ochroniarza, który nie pozwala na takie rzeczy w miejscu dla chorych ludzi.-Liam tak powiedział i zrobił. Już po chwili widziałem jak zostają wyprowadzenie z budynku, ale bez tej żmii. Musiałem tam pójść, bo nie mogłem już dłużej. 
-Na reszcie kochanie! Nie martw się zrobią nam zdjęcie jak wyjdziemy.-Cmoknęła mnie w policzek. 
-Perrie, mogłabyś się odpierdolić na dziś? Nie widzisz, że ta sytuacja jest poważna i wymaga ode mnie czegoś więcej? Daj spokój.-Poprosiłem już zażenowany. 
-Dobra, ale muszę się popłakać i odprowadź mnie do samochodu.-Musiałem to zrobić. To jest dla dobra wszystkich nas, oraz dla mnie będzie to jakieś wyjście. Kolejna wielka gra, w którą mimo, że nie chcesz to jesteś zmuszany do gry. Chłopaki powiedzieli, że będą tu czekać. Więc ta się popłakała i rozmazała sobie makijaż. Przed wyjściem przytuliła się i ryczała. A ja udawałem , ze ją pocieszam. Robiłem to tak sztucznie, że małe dziecko kapło by się, że to ustawka. Wsiadła do samochodu i mnie pocałowała w usta. Powiedziała do jednego z gości, że jest tym wszystkim załamana i musi jechać do domu. Natomiast jak wróciłem tam jak najszybciej. Na reszcie mogłem wejść do swojej miłości...
________________________________
Jest mi smutno czytając ten rozdział chyba z 3 raz ;c
Nie wierzę, że to napisałam. Miało być już szczęśliwie itd. Ale niestety kurde. No. Ale nic nie poradzę na to, że mam wene. A jak ona przychodzi to tylko włączam sobie jakąś czystą kartę i zaczynam pisać w wordzie czy gdziekolwiek, a nawet tu w roboczych. I tak piszę to co mi akurat przyjdzie na myśl.
Nie jestem jeszcze specjalistką w sprawach medycznych. Ale jeszcze, podkreślam xd Bo kiedyś będę panią doktor :P I pisze to co wyczytałam w necie, albo coś czasem podkoloryzuje, ale nie obrazicie się co nie? Bo nie znam się na wszystkich rypanych chorobach, ani problemach zdrowotnych ;/
Ale myślę, że wam się podoba ; )
W tym rozdziale chciałam własnie przybliżyć wam trochę Rose i Eathan;'a. Może uważacie, że to nie potrzebne, ale ich emocje co do Jess są ważne i własnie zależy mi na tym byście w jakiś chociaż najmniejszy sposób to odczuli.
Tak więc macie jakieś miłe komentarze dla mnie? ; D \Bardzo je lubię ; *
A co słychać w szkole? Wiem, pewnie do dupy ;// Ale ja akurat mam już ferie od tego pięknego piąteczku! Ha uwielbiam to! ; >  Ale niestety potem szkoła, nauka, testy gimnazjalne i dalej w życie. Czy tylko ja mam czasem ochotę wrócić do przedszkola? Do tego, że nic mnie nie interesowało? Wygląd, ciuchy, znajomi, komputer, muzyka? Kurde noo ;c I był Kubuś Puchatek ;3
Ale cóż to już za mną ;c
Rozdział 40 jest już napisany w połowie właśnie go kończę i zabieram się za 41 ^^
Ale takie pytanie do was. Planuje drugie ff.. Czy to drugie opowiadanie też mogłoby być o Zaynie? Nie znudzi wam się? 
Pozdrawiam! ; *
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! 

niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 38.

*Oczami Zayn'a* 
(Muzyka)
Ta impreza zapowiadała się bardzo ciekawie od samego początku. Perrie dzwoniła czy się spotkamy, ale olałem ją i myślałem tylko kiedy wybije 15, bo już chciałem zobaczyć się z Jess. Pojechałem po nią i pocałowałem. To uczucie było nie do opisania. Przez całą imprezę nie spuszczałem jej z oka. Cały czas się przypatrywałem jak tańczy, śmieje się i rozbawia chłopaków. To takie cudowne. Ja musiałem zająć się muzyką, ale stworzyłem playlistę i mogłem dołączyć do dziewczyny. Tańczyliśmy razem, ale nie mogłem się tak bardzo zbliżać, bo nie wiedziałem kto przyszedł na urodziny. Jess poszła po coś do picia więc ja zająłem się pogawędką z gośćmi. Po jakichś 5 minutach zobaczyłem jak stoi w przejściu na dwór. Podszedłem do niej i objąłem ją od tyłu. Opowiedziała co się stało w kuchni. Nie przejąłem się tym bardzo, bo wiedziałem, że poprawię jej humor. Tak więc zaczęliśmy się całować, a następnie poszliśmy do mnie do pokoju. Pragnąłem jej jak nikogo innego. Po krótkiej pogawędce już miałem swoją królową. Ta wspólnie spędzona noc była czymś niesamowitym. Czułem się doskonale chociaż dziewczyna była zbyt wąska, żeby w nią wejść, ale po próbach się udało. Ciekawe jak udało się to Styles'owi. Wygląda na to, że nie ma takiej maszyny jak ja. Po zakończonym stosunku Jess poszła się ubrać, a ja przyszykowałem łóżko do spania. Wróciła i mogłem ją przytulić do siebie. W taki sposób zasnąłem i pragnąłem tak zasypiać do końca swoich dni.
Obudziłem się pierwszy.  Przyglądałem się śpiącej Jess. Była taka śliczna.  W końcu jednak się przebudziła i na mnie spojrzała. Na początku się zakłopotała, ale następnie szeroko uśmiechnęła i pocałowałem ją na przywitanie.
-Witam swoją księżniczkę.-Zachichotała.
-Dzień dobry.-Odpowiedziała. Chciała wstać, lecz ją zatrzymałem.
-Dokąd to się wybierasz?-Nie wypuszczałem jej z rąk.
-No wiesz, jest ranek chciałam się umyć, ubrać i zaraz tu może wrócę.-Przygryzła dolną wargę spoglądając w moje oczy.
-A może tak oszczędzimy trochę wody i pójdziemy razem?-Widziałem jak na jej policzkach pojawiają się małe różowe rumieńce.
-Wolę sama.-Szybko odskoczyła ode mnie i poszła po torebkę leżącą na krześle. Widziałem idealny tyłeczek, który odsłaniała ta skąpa moja koszulka. Przecież nie dałem jej tego specjalnie. Jessica denerwowała się i obciągała ubranie w dół. Zaśmiałem się, a ta chyba to zauważyła, bo szybko wzięła rzeczy i uciekła do łazienki. Usłyszałem jak woda zostaje odkręcona. Chciałem tam wejść, ale skubana zamknęła drzwi na kluczyk. Wróciłem na łóżko. Postanowiłem poczekać na powrót mojej ukochanej dziewczyny. Cóż muszę przyznać, że siedziała tam z jakieś 20 minut. Po wyjściu przytuliłem ją, ale kazała mi iść się umyć więc tak zrobiłem.
***
-Co byś chciała zjeść złotko.-Spytałem podchodząc do lodówki.
-A co będziesz mi kucharzył?-Przytaknąłem.
-To może jakieś kanapeczki?-Zrobiła słodką minkę, a ja zabrałem się do roboty. Dziewczyna w tym czasie poszła do salonu pomóc Liam'owi sprzątać. Zrobiłem śniadanie, które położyłem na stole, a do tego herbatę.
-Jessica, chodź!-Krzyknąłem zalewając drugi napój dla siebie. Usiadłem,a ona po chwili się dosiadła. Liam także do nas dołączył i opowiedział co się działo jak poszliśmy.
-Lou upił się i na początku tańczył na stole potem wskoczył do basenu. Ale bez ubrań. Na golasa tam pływał, a ja musiałam go wyjawiać, bo debil dławił się wodą.
-No to miałeś ciekawie.-Powiedziała wybuchając śmiechem.
-To nie wszystko. Harry zarywał do każdej dziewczyny na sali, a z dwoma udał się na górę. Tylko z tego co słyszałem to do niczego nie doszło, bo wybiegły z płaczem. Więc nie wiem co się tam stało, ale już nie wrócił na dół. Niall natomiast opowiadał każdemu jak to mu się podoba pewna dziewczyna. Miałem już ich dość, a ludzie cały czas nie mieli dość. Więc siedziałem tu do około 5 nad ranem. Potem zacząłem sprzątać i udałem się spać. A teraz własnie kończyłem.-Widziałem jak Jess się zdziwiła, gdy Liam wspomniał o Styles'sie. Puściłem jej oczko, a ona się zaśmiała.- A wy gołąbeczki widzę, że mile spędziliście tą noc.-Oboje spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
-Było bardzo ciekawie.-Zabrałem głos spoglądając na brunetkę. Zaczerwieniła się, ale nic nie mówiła. Skończyliśmy poranny posiłek, umyłem naczynia i poszedłem z dziewczyną do salonu. Tam dołączył do nas blondyn, który był tak zmęczony, że nie chciał jeść. To było dziwne. Ale jakoś to uznaliśmy za normalne. Następnym, który zszedł na dół by Lou w samych spodenkach.
-Widzę, że przynajmniej się ubrałeś.-Powiedział rozbawiony Payne.
-Nie pamiętam tego co się stało więc chyba dobrze co nie?-Powiedział siadając obok nas.
-Pływałeś na golasa.-Zaśmiała się Jess, a ten nie miał pojęcia co zrobić.
-Jak?! Kurde, aż tak źle było ze mną?
-Było gorze. Wierz mi, bo to ja cię wyławiałem z basenu.-Nialler zaczął się śmiać, ale Liam dla niego też miał jakąś wiadomość. -A ty Horan cały wieczór gadałeś jak to się zakochałeś.
-Kurwa.....-Stęknął pod nosem, ale dalej nic nie mówił. Styles nie dołączył do nas. Więc zaczęliśmy wspólnie oglądać jakiś film, a potem przyszedł do domu kurier z paczką ze zdjęciami. To były cudowne zdjęcia z sylwestra, które specjalnie zamówiłem. Obejrzeliśmy je wszyscy wspólnie, a Jess była zachwycona każdym kolejnym. W końcu postanowiliśmy iść do pokoju, bo dziewczyna chciała za niedługo wracać do domu, a ja nie miałem zamiaru jej nigdzie wypuszczać.
-Przecież nie mogę tu z wami tak siedzieć do nie wiadomo kiedy.-Powiedziała siadając na łóżku.
-Ale ja nie chce się z tobą rozstawać. Nie możesz jeszcze dziś zostać?-Spytałem biorąc dziewczynę na kolana.
-Zayn... Daj spokój.
-A jak cię przekonam?
-Jak?-Zacząłem ją całować i lekko przygryzać płatek ucha. słyszałem ciche pojękiwania z jej ust.
-Zostaniesz?
-Jeszcze mnie nie przekonałeś.-Więc zacząłem dalej się przymilać do Jess. Leżałem nad nią i moje usta jeździły w górę i w dół.
-A teraz?-Zrobiłem jej malinkę na szyi, a ona pokręciła głową.-Jess nie mogę dalej, bo nie będę mógł się powstrzymać.-Teraz to ona pocałowała mnie w usta i ściągnęła ze mnie koszulkę. Chciałem to samo zrobić z jej ubraniami, ale ktoś wszedł bez pukania do pokoju...
*Oczami Jess*
Chciałam wrócić do domu, ale Mulat mi nie pozwalał. Więc zaczęliśmy się droczyć. Już mu się nie mogłam oprzeć, ale dalej próbowałam być twarda. To on zmiękł pierwszy. Więc zaczęliśmy się namiętnie całować i pozbyłam się jego koszulki. Ktoś nam przerwał tą scenę wchodząc bez pukania do pokoju. 
-Kurde, stary sory, ale chciałem o coś zapytać.-Usłyszałam głos chyba na szczęście Niall'a. 
-Widzę ty to masz idealne wyczucie czasu, Horan.-Odezwał się Zayn podnosząc się do pozycji siedzącej. 
-Chłopaki chcą iść do klubu. Więc chciałem wiedzieć czy wy też idziecie z nami.-Spytał stając w przejściu. 
-Widzisz złotko, teraz nie możesz nigdzie wracać.-Odezwał się do mnie Malik.-Tak idziemy.-Odpowiedział, a blondyn zamknął za sobą drzwi. Tym razem przekręciliśmy kluczyk i wróciliśmy do zabawy. Do niczego nie doszło, bo dochodziła godzina 17, a ja nie miałam żadnej sukienki przy sobie oprócz tej wczorajszej. Więc musieliśmy jechać do mnie bym się przebrała. Zayn zawiózł mnie do domu i tam udał się ze mną do pokoju. Przywitaliśmy się po drodze z Matt'em. Mulat zajął miejsce na moim fotelu, a ja szukałam sukienki w szafie. Po szukanie jakiegoś odpowiedniego zestawu znalazłam ten odpowiedni. Więc poszłam do łazienki się ubrać. Chłopak protestował, ale nie dałam mu wygrać. Ubrałam się, pomalowałam i gotowa wróciłam do sypialni. 
-Wyglądasz tak seksownie, że zaraz pozbędę się tej sukienki.-Zamruczał i mnie pocałował. 
-Musisz zaczekać do wieczora.-Odpowiedziałam i poszłam przodem na dół.
-Ehhh..-Usłyszałam westchnięcie za swoimi plecami, ale zaraz dołączył do mnie. W połowie schodów obrócił mnie do siebie przodem co było głupie i nie przemyślane. Ale nachylił się i na moich ustach złożył długi pocałunek, którego się nie spodziewałam.
-Kocham cię.-Dopowiedział i znowu powtórzył swój poprzedni czyn.
-Też cię kocham głuptasie! A teraz zejdźmy na dół, bo nie chcę sobie zrobić czegoś z nogą.
-To gdzie się wybierasz mała?-W salonie przy drzwiach stał Tom, który lustrował Zayn'a wzrokiem.
-Oj Tom, nie martw się. Idę z Malikiem na imprezę, a jutro będę już w domu ok? Nawet zadzwonię jak chcesz do Ciebie.-Posłałam mu słodki uśmiech, a ten to odwzajemnił po czym wszedł w głąb domu. Następnym, któremu musiałam wyjaśnić gdzie idę to Matt. Zayn postanowił poczekać na dworze.
-Kiedy masz za miar wrócić?-Spytał pomagając mi założyć kurtkę.
-Wiesz, jutro już powinnam być w domu. Przecież dziś już trzeci, a siódmego wracam do szkoły.-Odpowiedziałam, a ten pokiwał głową na znak, że rozumie.
-Tylko uważaj na siebie.-Usłyszałam w jego głosie, że się martwi.
-Ej, bez takich stary, bo się rozkleimy tutaj. Mam przyjaciół, którzy będą mnie mieć na oku. Nie będę robiła nigdy więcej takich głupstw jak wtedy.
-No chodź tu.-Rozszerzy ramiona i mnie w nie przygarnął. Tak miło, ale musiałam wychodzić.-Dzwoń jak coś.
-Tak jest!-Zasalutowałam po czym dołączyłam do Zayn'a. Szliśmy trzymając się za ręce do samochodu. Tam otworzył mi drzwi i ruszyliśmy w stronę domu chłopaków, bo tam mamy pojechać jednym pojazdem, gdyż Liam nie będzie pił. Tak więc zaparkowaliśmy pod domem i od razu przesiedliśmy się do vana, którego kierowcą był Payne. W między czasie pisałam do Ell by przyszła, ale nie była pewna. Więc rozkazałam jej, bo Niall będzie zadowolony. Zgodziła się przyjść. Nic nie powiedziałam chłopakom, bo Niall by się za bardzo zaczął cieszyć, albo stresować i co wtedy? No właśnie więc lepiej niech tam padnie na zawał, a nie przed spotkaniem. Cóż tak mi się zdaje, że będą razem szczęśliwi. W czasie drogi do klubu siedziałam koło Zayn'a i Niall'a. Z przodu był Harry, a na samym tyle Lou. Taka ekipa to jedna z moich ulubionych oczywiście poza moimi przyjaciółmi ze szkoły.
   -Chodź ze mną zatańcz.-Poprosiłam Mulata, gdy już wypił pierwsze piwo, a ja drinka.
-Ja pójdę.-Uprzedził go Liam. Zgodziłam się, a szatynowi wystawiłam język. Poszliśmy na parkiet i nieźle wywijał ten nasz Payno. Wszystkie laski w tym klubie patrzyły na niego, a ja mogłam poudawać, że jest on ze mną. W sumie to lepiej, że tak postąpiłam, bo Rose mówiła, że jest gorący. Więc zostawię dla niej wolną drogę do serca tatusia. Po dwóch piosenkach chciałam usiąść, bo nie mogę przemęczać nogi. Zayn był zajęty rozmową z Lou, ale kiedy przyszliśmy wziął mnie na kolana i dalej konwersował z chłopakiem. Tak więc przynajmniej mnie nie oleje jak niektórzy. Harry próbował wyrywać jakieś laski, ale raz mu nie wyszło, a potem już nie chciał ruszyć dupy z miejsca. On by chciał by to dziewczyny leciały i ustawiały się do niego w kolejce. Ale niestety życie jest inne. Na reszcie przyszła moja kochana Ellie. Ubrała spódnicę i ładną bluzkę. Wyglądała ładnie. Wstałam i pierwsza się z nią przywitałam.
-Uważaj, bo on padnie na zawał.-Szepnęłam do ucha, a ta się zaśmiała. Następny był Horan, który ją mocno przytulił. Na początek postawił Ell drinka, a potem ta wyciągnęła go na parkiet. Zgodził się i jak widziałam to dobrze się bawili. On taki nieudacznik taneczny, ale próbował przynajmniej jej dotrzymać kroku. Byłam z niego dumna. Chciałam zatańczyć z Zayn'em, ale ten dalej rozmawiał z Lou. Więc postanowiłam pójść do baru zamówić sobie jeszcze jednego kolorowego drinka.
-Poproszę krwawą merry.-Złożyłam zamówienie do wysokiego bruneta.
-Dla Ciebie zawsze.-Odpowiedział puszczając mi oczko. Zaśmiałam się, ale czekałam na swoje picie. Popisywał się jakimiś sztuczkami barmańskimi. Jednak Malik przeszkodził nam w zabawie.
-Liam powiedział, że ktoś cię wyrywa.-Powiedział stając obok.
-Tak widzisz, Ci wszyscy normalnie lecą na mnie. A dziewczyny jak ciągnie. Och no mówię Ci.-Powiedziałam sarkastycznie i odebrałam swojego drinka.-On zapłaci.-Wskazałam na Zayn'a.
-Zaczekaj dla ładnych dziewczyn zawsze na mój koszt!-Krzyknął. Odwróciłam się i wróciłam na poprzednie miejsce.
-Miło mi. Wiesz nie mów tak tego głośno, bo ten szatyn jest tak cholernie zazdrosny. A nawet nie jesteśmy ze sobą.-Przewróciłam oczami i jeszcze raz podziękowałam odchodząc, ale wpadłam na lokowatego chłopaka.
-Sory.-Powiedziałam odsuwając się.
-Chciałem porozmawiać.-Złapał mnie za rękę i spojrzał w moje oczy tak jak to robił kiedyś. Gdzie jest Zayn teraz?
-Słucham.-Odpowiedziałam, ale zrobiłam dwa kroki w tył. Widziałam tylko jak mój kochany Mulat siedzi do mnie tyłem i gaworzy z Niall'em.
-Przepraszam za wczoraj. Cokolwiek mówiłem to była prawda. Ale nie chciałem, żebyś się zdenerwowała. Ale mam takie pytanie.
-Hm?
-Zareagowałaś w sposób dziwny na moje słowa wczoraj. Czy to znaczy, że dalej Ci na mnie zależy? Choć trochę.-I padło pytanie, które gdzieś daleko i głęboko we mnie siedziało. Potrzebowałam jakiejś pomocy. Spojrzałam na Liam'a, który akurat spojrzał w tą stronę. Posłałam mu szybkie spojrzenie mówiące "Pomocy!". Z chwilę widziałam jak Zayn się obraca i wstaje z miejsca.
-Zagiąłeś mnie tym pytaniem. Nie wiem czemu tak sądzisz? Przecież wszystko sobie wyjaśniliśmy czyż nie? Znasz moje zdanie na ten temat..
-Wiem, ale coś mi mówi, że nie jesteś ze mną szczera. Proszę Jess musisz mi powiedzieć, bo ta niewiedza mnie dobija.
-Rozumiem Harry, ale odpowiedź na twoje pytanie nie jest prosta. Bo...
-Co robicie?-Boże dziękuje! Dziękuje za uratowanie sytuacji. Ile trzeba przeciągać by ten pieprzony mój kochany Malik ruszył dupę i mi pomógł?! No kurde.
-Właśnie sobie rozmawialiśmy, ale miałam iść do stolika.-Szatyn objął mnie i ruszyliśmy zostawiając Hazz'e koło baru. Ellie siedziała na kolanach u blondyna.-Oooo widzę, że tu już gorąco. Widzę ten seks.-Westchnęłam głośno. Pokiwałam dziękując Payno. Wiedział o co chodzi, ale nic nie odpowiedział. Będzie chciał wiedzieć o czym gadaliśmy, ale to nie jest jakaś tajemnica. Raczej moja odpowiedź to tajemnica nawet dla mnie.
-Daj spokój zołzo!-Zezłościła się przyjaciółka, ale nie przejęłam się tym jakoś szczególnie. Ponieważ zawsze sobie dogryzamy. Wiem takie kochane. Ale jak się zna kogoś od piątej klasy podstawowej to tak bywa. Natomiast Rose znałyśmy, ale nigdy się tak nie przyjaźniłyśmy. Po prostu lubiłyśmy spędzać czas razem, imprezować, gadać itd. Dochodziła już godzina 23, a ten idiota jeszcze za mną nie tańczył. Teraz to go tam zaciągnę siłą.
-Rusz dupę, skarbie na parkiet.-Rzekłam łapiąc go za rękę. Nie okazywał zahamowań więc szłam czym szybciej. W końcu znaleźliśmy się między ludźmi. Widziałam jak Lou jest koło kolesia od muzyki i coś szepcze na ucho.
-Uwaga moi drodzy! Jeden z moich dobrych znajomych prosi o piosenką dla zakochanych- Jessica i Zayn! Jesteście parą dzisiejszej imprezy! Wszyscy weźcie swoje połówki na parkiet i dajcie czadu!-Krzyknął i puścił wolną piosenkę. Wtuliłam się w przyjaciela i tak się poruszaliśmy.
-To słodkie.-Szepnęłam do ucha chłopaka, gdy koło nas pojawiało się coraz więcej osób przytulonych do siebie.
-To tylko dla nas kochanie. Przepraszam, że nie chciałem tańczyć, ale nie mam odwagi. Kocham cie. Wiesz o tym?
-Nie musisz tego tak powtarzać, bo w końcu się znudzi to słowo i co? Na sylwestrze miałeś, a było tam więcej osób patrzących na każdy twój ruch.
-Nigdy mi się nie znudzi, bo to prawda. Wiem, ale to co innego. Tu są chłopaki. Nie lubię się przed nimi kompromitować.-Odpowiedział okręcając mnie.
-Ale zrobiłeś postępy w tańcu. Tego nie możną się wstydzić nawet przed tak ważnymi dla Ciebie osobami. Wiesz co?
-Hm?
-Jesteś uroczy.-Powiedziałam całując chłopaka w policzek. O tej porze połowa tych ludzi już nie kontaktuje. więc nie zapamiętają jednej, która się pocałowała. Ale wolałam nie ryzykować. Obserwowałam Ellie, która była cały czas przytuliła do blondyna. Byli tacy uroczy. My też postanowiliśmy po piosence wrócić na miejsca i coś wypić. Tym razem się zgodziłam, bo kolano dawało się we znaki. Musiałam chwilę odsapnąć i złapać powietrze. Tak przyłączyliśmy się do rozmowy między Liam'em, a Lou, który o czymś ostro dyskutowali. Zayn coś tam powiedział, a ja wypiłam duszkiem swoje picie i postanowiłam iść do toalety.
-Idę do toalety!-Przekrzyczałam muzykę, a to co usłyszałam.
-To ja pójdę z Tobą!-Krzyknęli chłopacy równocześnie, a po nich Ellie.
-Hmm. I kogo mam tu wybrać? Chodźmy razem na zbiorowe siku! Będzie się działo!-Udałam napaloną dziewczynkę.
-Jess tak serio nie możesz iść sama.-Powiedział nasz Tato.
-Dobrze, Ellie idzie ze mną.-Wzięłam ją za rękę i ruszyłyśmy do kibla. Musiałam załatwić sprawy fizjologiczne oraz poprawić to co mam na głowie. Nie było w sumie tak źle jak myślałam, ale jednak musiałam trochę ujarzmić włosy.
-Wyglądasz super i ogólnie. Możemy wracać?-Spytała niecierpliwa dziewczyna.
-Chcesz to idź. Nie prosiłam się o ochronę do kibla!-Krzyknęłam opierając się o ścianę.
-Dobra, przepraszam. Jess zrozum, że każdy się o Ciebie martwi i jeśli byś nie wybrała jednej osoby z nas do  towarzystwa to wszyscy by tu z Tobą siedzieli, a wtedy nie byłoby komfortowo sikać.-Miała rację, ale ja tego tak nie pojmowałam. Lecz po tamtej traumie nie chciałabym powtórki. Jeszcze kolano tak mi buzowało, że nie mogłam się ruszyć. Postanowiłam już wyjść, ale kuśtykałam i nie mogłam.-Co się stało?-Spytała zaniepokojona Ell.
-Kolano mnie tak napierdala. Au!-Odpowiedziałam łapiąc się ściany.
-Czekaj idę po chłopaków.-Pokiwałam głową i czekałam na powrót mojej przyjaciółki z chłopakami.
**Oczami Ellie**
(Muzyka)
Siedziałam sama w domu i nie miałam zamiaru nigdzie iść. Lecz Jess namawiała mnie więc się zgodziłam. Tylko jakąś godzinę poświęciłam na znalezienie spódnicy oraz ogólnie ogarnięcie się. Ale było warto, bo tam dobrze się bawiłam w towarzystwie chłopaków i przyjaciółki, a szczególnie obok Niall'a. Podoba mi się On i nic nie poradzę na, że coraz bardziej. Tańczyłam i się dobrze bawiłam. Obserwowałam jak Jessica tańczy z Zayn'em i musiałam powiedzieć do Horana.
-Jacy oni są słodcy.-Uśmiechnęłam się, a on po mnie.
-Wiesz, gdybyś tak jak Malik walczyła o serce dziewczyny to też nie chciałabyś jej wypuszczać choćby na chwilę z ramion. 
-A może ja już tak mam tylko nie z dziewczyną?-Spytałam patrząc w te w błękitne oczy. 
-A to ciekawe.-Zamruczał i dał mi całusa w policzek. Kurde czemu nie w usta? No ale trudno się mówi. Dołączyli do nas po chwili zakochani i rozmawialiśmy. Kiedy Milton ogłosiła potrzebę pójścia do toalety każdy był chętny. Ale ja z nią poszłam, bo to bardziej odpowiednie. Nie śpieszyła się, ale ja chciałam wracać. Lecz tam posiedziałyśmy kilka minut, bo dziewczyna chciała dojść do siebie. Kiedy już wychodzić miałyśmy zaczęła kuśtykać. Więc spytałam co jest. Nie wyglądała zbyt dobrze, bo pobladła i powiedziała, że chodzi o kolano. Więc pobiegłam po chłopaków. Zostawiłam ją samą w tym przeklętym kiblu. Biegłam tak szybko jak tylko mogłam, bo tam może każdy wejść i coś jej zrobić. A taka trauma już nie jest nam potrzebna, a dla niej byłby to tylko kolejny cios poniżej pasa. Wpadłam do chłopaków i nie mogłam złapać oddechu.
-Ellie?! Gdzie Jess?!-Spytał Malik. Chwilę się uspokoiłam i mogłam wszystko wyjaśnić.
-Ona... Spokojnie jest w toalecie. To znaczy chyba nie spokojnie, bo strasznie ją boli noga i pobladła. Potrzebuje waszej pomocy, bo nie może sama się ruszać, 
-Kurwa!-Pierwszy pobiegł Mulat. Za nim Louis potem Harry i Liam. Niall pomógł mi i też tam pobiegliśmy ile sił w nogach. 
-Będzie dobrze.-Uspokajał mnie Horan.
-A co jeśli jej się coś stanie, a mnie nie było? Jestem taka głupia, że ją zostawiłam.-Przepychaliśmy się przez pieprzonych pijanych ludzi.
-Ale musiałaś, bo inaczej byście sobie nie poradziły.-No też prawda, Dalej nic nie mówiłam tylko szłam z chłopakiem. Już byliśmy przy drzwiach. Tak chłopaki dzwonili gdzieś jak najszybciej. W środku widziałam jak Zayn klęczy koło dziewczyny i trzyma jej głowę blisko swojej klatki piersiowej. Co się tu wydarzyło? Musiałam się jak najszybciej dowiedzieć więc od niego podbiegłam i upadłam na kolana.
-Co się stało z Jess?-Poleciały z moich oczu łzy, których nie mogłam pohamować.
-Jak weszliśmy jeszcze stała, ale nagle upadła. W porę ją złapałem i teraz czekamy na pogotowie. Chłopaki już dzwonią.
-Przepraszam. Nie chciałam jej tu zostawiać..-Płakałam jak głupia obwiniając się.
-Uspokój się! To nie twoja wina. Przecież nie mogłaś przewidzieć przyszłości.-Odpowiedział normalnie Malik. Widziałam jak jest na skraju wytrzymałości i prawie płacze tak jak ja. Dalej nic do mnie nie docierało tylko czekałam na karetkę. Wszyscy tu przyszli z naszej ekipy. Niall był przy mnie i próbował mnie uspokoić. Błagałam już o tego jebanego lekarza. W końcu przyjechali. Zayn zaniósł ją do karetki i chciał jechać, ale nie pozwolono mu. Ja poprosiłam jednego z ratowników. Skłamałam, że jestem jej siostrą, ale w sumie to nie kłamstwo jesteśmy jak rodzina. Pozwolił mi jechać, a chłopaki byli tuż za nami. Trzymałam ją za rękę i błagałam by już się obudziła.
-Co z nią?-Spytałam tego kolesia co jechał ze mną z tyłu. 
-Jeszcze nic nie mogę powiedzieć, bo może to być niedotlenienie, ból, a w najgorszym przypadku nawet problemy z sercem.-Odpowiedział coś przeglądając w zapiskach. Błagam tylko nie serce. Załkałam w myślach i jechałam cała w płaczu....
__________________________________
Joł! ; *
Czy te rozdziały mi się coraz bardziej zaczynają podobać? Kurde nie lubię być taka "skromna", ale no podoba mi się moja wena, która rozwija cały czas akcję. Uwielbiam przede wszystkim was i wasze komentarze! ;3
Rozdział zaczął się słodko i miał do końca być szczęśliwy, ale nagle coś pociągnęło za sznurki i tak się napisało szybko. Więc nie zmieniam zakończenia. Nie zdradzę szczegółów, bo to niespodzianka. Ale myślę, że tak źle nie będzie.
Zayn i Jess mrrr ;))
Już widzę jego troskę co do niej upss. . Zaczną się koncerty. I będą musieli wyjeżdżać. Więc jestem bardzo ciekawa jak Malik to wytrzyma ; (
Ale tego dowiecie się za parę rozdziałów xd
Jestem chyba trochę przewidywalna co nie? Ale powiedzcie, że czasem was zaskakuje, bo inaczej pociacham się masłem ;c
A jak wam się podoba? Jakieś uwagi, prośby, wskazówki? Zawsze mile wszystko czytam mimo, że nie zawsze odpowiadam na komentarze. Ale bym nie wyrobiła z dwoma blogami ; )
A jak w szkole? U mnie hmmmm.. Chyba normalnie. Nienawidzę jej! ; )
Rozdział miał się pojawić 12.01.2015 kiedy to mój kochany Zayn Javadd Malik *.* W jego 22 urodziny, mój staruszek xdd Tak więc planowałam to na jutro, ale nie wiem jak znajdę czas, bo na wtorek muszę się pouczyć i ogólnie ostatnie 5 dni i ferie!! Będę miała dużo czasu na pisanie ;>
Taką mam sklejkę na jego urodziny, którą tu wrzucam. Sama robiłam i mam nadzieję, że się podoba ! ; *

To do następnego! ; *
Pozdrawiam!
I zapraszam tu gdzie dodałam nowy rozdział ; ))
http://you-are-fire-starting-in-my-heart.blogspot.com/ 

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 37.

Uwaga rozdział zawiera treści 18+
**Oczami Zayn'a** 
Cały czas chodziłem po rodzinnym domu nie w sosie. Mimo tak miłej atmosfery to ta durna pinda musiała ją popsuć i ze mną przyjechała. Przecież już i tak za dużo narobiła. To co powiedziała Jess, ehh. Myślałem, że Ją rozszarpie, ale coś mi mówiło, żeby nie reagować. Edwards jest do wszystkiego zdolna i może powiedzieć prasie co tak na prawdę się dzieje. A wtedy ja bym miał przesrane, chłopaki, Jess i blondyna z zespołem też. Moja mama co jakiś czas pytała co się dzieje, bo myślała, że jak się żenię to jestem najszczęśliwszy, ale musiałem jej wyznać prawdę. Cóż powiedziała, ze to straszne, ale w głębi serca czuła, iż to nie jest kobieta dla mnie. Ucieszyłem się, że tak sądzi. Opowiadałem Jej o Jess i o tym jak się pokłóciliśmy. Podpowiedziała mi bym zrobił to co się wydarzyło na sylwestra. Tak więc poszukałem pomocy u Niall'a, który ma dobre kontakty z Ellie. Jeśli on nic nie wskóra to jeszcze Liam u Rose, bo widziałem, że też się polubili. 
-Cześć stary! Jak się masz?-Usłyszałem jak tylko blondyn odebrał telefon.
-A jak mogę? Nie jest zbyt wesoło.-Odpowiedziałem,a le zamierzałem od razu przejść do sedna sprawy.-Mam wielką prośbę, którą musisz tylko ty wykonać.
-Słuchać Cię bracie.
-Wiem, że zarywasz do Ell i nie ściemniaj, że jest inaczej. Więc musisz Ją poprosić w moim imieniu by nic nie mówiła Jess to po pierwsze. A po drugie, żeby poprosiła Alfiego lub Eathan'a o to by zatańczyli z Jess walca do połowy. 
-No to jest dość dziwne, ale słucham dalej.-Wymamrotał.
-Musisz też jej powiedzieć by sama wybrała jakąś piosenkę, która jest bliska Jessic'e. Ja tam się
zjawię i w połowie tańca ten, który będzie z Nią na parkiecie w obrocie odda mi ja w moje ręce. Będzie to dla niej zaskoczeniem, ale specjalnie się nauczyłem tego tańca.
-Zrozumiałem, ale co dalej? A jak cię oleje i sobie pójdzie?
-Nie, będzie zbyt zszokowana, a zarazem mile zaskoczona. Zaśpiewam jej kawałek piosenki tylko musisz mi napisać tytuł od Ell.
-Zaraz zadzownię do dziewczyny i będzie ciekawie.-Zachichotał.
-To nie koniec. Ona będzie musiała powiedzieć i poprosić o to DJ. Wiem to szalone, lecz jeśli nie zadziała to wejdę na scenę z czerwonymi różami i wyznam Jej miłość przed wszystkimi.-Zakończyłem.
-Stary to bardzo romantyczne. Jestem zaskoczony!-Wykrzyknął po czym się rozłączył by jak najszybciej załatwić to na dzisiejszy wieczór. Dzięki mojej mamie i siostrom umiałem walca wiedeńskiego jak nic innego. Musiałem jechać do Londynu więc byłem już w połowie drogi kiedy dostałem SMS  od przyjaciela.
Od: Niall.
Treść: Powiedziała, ze załatwi wszystko by Jess była szczęśliwa, ale stawiasz jej piwo za to. : ) 
Piosenka to Whitney Huston- I have nothing. Jej mama uwielbiała tą piosenkarkę. Powodzenia! A i nie zapomnij, że za dwa dni widzimy się u nas w domu i świętujemy urodziny Lou! ; ) 

Uśmiechnął się i jak tylko zaparkowałem pod naszą willą udałem się do sypialni by puścić piosenkę. Przesłuchałem ze dwa razy i już wiedziałem co Jej zaśpiewam.
***
Cały czas obserwowałem jak dobrze się bawiła. Tańczyła, wygłupiała, iła i się śmiała. Może i zachowywałem się jak psychol, ale miałem swoje powody. Widziałem jak wiruje z przyjacielem. Ustawiłem się tuż za nimi ze dwa metry. Dziewczyna świetnie się bawiła i w końcu wylądowała w moich ramionach. Chwilę się zatrzymaliśmy, ale od razu kontynuowałem taniec. Widziałem zaskoczenie. Chciałem by po piosence zaczekała lecz nie wypaliło. Więc plan B musiał zadziałać. Miałem schowane kwiaty na zapleczu i mogłem wyznać Jej miłość. Przyjaciółki popchały ją na sam środek. Mogłem zejść i zaśpiewać znów kawałek piosenki, który jest taki prawdziwy. Równo o północy Jessica Milton przebaczyła mi, a ja wpiłem się w Jej malinowe. długo wyczekiwane usta. Nowy rok zawitałem z najwspanialszą kobietą na tej ziemi. Nie obchodziło mnie w tym momencie co z Perrie. Nikt nie popsuje mojego szczęście z Jess.
Odprowadziłem Ją do samochodu, a sam musiałem osobiście podziękować Ellie, która podśpiewywała dopijając ostatniego drinka.
-O! Zaynuś!-Wykrzyknęła uśmiechając się od ucha do ucha.-To co zrobiłeś dla mojej Jessici było niesamowicie romantyczne!-Zachwyciła się, a ja postanowiłem zabrać jej już szklankę z alkoholem.
-Wiem i chciałem podziękować za tak dużą pomoc.
-Wszystko dla szczęście bliskich. Pamiętaj, że stawiasz mi piwo.
-Nawet Ci wódkę za to postawię.
-Trzymam cię za słowo. Odwieziesz mnie do domu?-Zgodziłem się i pomogłem jej wyczłapać z wielkiego budynku. W samochodzie bełkotała jakieś niezrozumiałe słowa.-Wiesz co Ci powiem?
-Hmm?
-Horan mnie pociąga nawet nie wiesz jak bardzo.-Zaśmiała się i schowała twarz w dłoniach. No to już mamy odpowiednią partnerkę dla blondyna.
-Muszę Ci wyznać, że ty Jego też pociągasz.-Puściłem Jej oczko, a ta się zarumieniła. Jest tak pijana, że nie zapamięta tego wszystkiego. Ale ja natomiast powiem Horanowi by podbijał. Na chwilę zerknąłem w boczną szybkę, a potem na dziewczynę i widziałem, że zasnęła.-To zapowiada się ciekawie.-Powiedziałem do siebie. To i tak cud, że jeszcze policja mnie nie zatrzymała. W końcu wypiłem kilka kieliszków dlatego nie chciałem odwozić Jess do domu, bo bałem się. Po chwili byłeś już pod domem brunetki. No teraz to będzie ciekawie, bo rodzice chyba już śpią. Wyszedłem z samochodu i znalazłem się pod drugiej stronie by z torebki dziewczyny wyjąć jakieś klucze. Znalazłem z niebieską przywieszką z napisem "Home". Wziąłem Ell na ręce i szedłem z Nią do wejścia. Nie była ciężka więc bez problemu otworzyłem sobie drzwi tak by nikogo nie zbudzić. W myślach błagałem, żeby nie mieli żadnego psa. Byłem w salonie i teraz nie wiedziałem gdzie mam iść. Więc udałem się na górę. Otworzyłem pierwsze drzwi, ale to była łazienka. Drugie, spojrzałem i szybko je zamknąłem. Dwójka dorosłych ludzi tam spała. Więc zostały nam jeszcze dwa pokoje. Wszedłem i chyba zjawiłem się w królestwie śpiącej królewny, Były na ścianach zdjęcia Jej z dziewczynami, Jess, chłopakami i nawet był nasz plakat. Zaśmiałem się. Odłożyłem ją do łóżka i przykryłem purpurową kołdrą. Śmiesznie zachrapała, ale próbowałem być jak najciszej. Udało się do samego końca. Zatrzasnąłem za sobą drzwi i mogłem jechać do domu. Musze się wyspać, bo jest już prawie 5 nad ranem.
W domu byłem po kilku minutach, bo na drodze nie było żadnych korków czy coś w tym stylu. Mogłem spokojnie się położyć bez przebierania i zacząć śnić, a zarazem myśleć, że jutro spotkam swoją już swoją Jess. Jedno jest pewne nie jesteśmy parą, bo nie zadałem zasadniczego pytania, a to przecież jest najważniejsze. Zrobię to za niedługo...
***Oczami Jess** 
Obudziłam się z bólem głowy, ale cała w skowronkach. Hmm.. Jak to się nazywa? A no tak miłość. Jedno z lepszych uczuć, ale zawsze boli. Spojrzałam na swój budzik, który dostałam od taty. Jest on podświetlany i ma plastikową tablicę przezroczystą do pisania po niej pisakiem fluorescencyjnym. Wskazywał już 4 p.m. Wow, to chyba chwilowo najdłuższy sen jaki miałam od ostatnich miesięcy. Bo w wakacje robi się dużo rzeczy i wtedy śpię po tyle godzin. No cóż byłam jeszcze w sukni balowej. Pamiętałam wszystko od samego początku po zakończenie. Wstałam łapiąc się za głowę i postanowiłam zejść najpierw połknąć jakieś tabletki, a potem iść pod orzeźwiający prysznic. 
-Widzę, ze się wyspałaś.-Usłyszałam męski głos.
-Tak, ale proszę mów ciszej.-Uciszyłam chłopaka i poszłam do kuchni potykając się o długą suknię. Wreszcie dotarłam do półki z tabletkami i mogłam połknąć dwie aspiryny. Nie pomogły od razu, ale poszłam pod prysznic. Musiałam poprosić o rozpięcie sukienki ciocię, która chciała znać szczegóły z imprezy. Opowiedziałam Jej, a ta ze szczęścia mnie przytuliła. Po jakiś 10 minutach mogłam spokojnie wrócić do łazienki.
*** 
-Tak Zayn, to nie był sen.-Jest po 18, a Malik dopiero się obudził i od razu zadzwonił z pytaniem czy to wszystko mu się śniło. 
-Nie mogę dalej w to uwierzyć.
-Ja też, bo umiesz tańczyć.-Wyśmiałam chłopaka, który raczej nie potraktował tego serio. 
-Jutro się widzimy na urodzinach Lou. Dziś chłopaki maja przyjechać, zrobimy małe porządki, zapasy itd.-Zamyśliłam się, bo nurtuje mnie jedno pytanie. Skoro się całowaliśmy to jesteśmy razem? Kurde, muszę się go zapytać, ale to jest takie trochę dziwne. 
-Takie pytanie. Czy my.. no wiesz... Jesteśmy parą?-Wreszcie to z siebie wydusiłam.
-Jeszcze nie, ale spokojnie. Pamiętaj Kocham Cię i to się nie zmieni.
-O stary! Stęskniłem się!-Usłyszałam po drugiej stornie słuchawki chyba Niall'a.
-Kochanie nie mogę teraz gadać właśnie Horan miażdży mi wnętrzności! Jutro będę po Ciebie o 15 więc bądź gotowa. Kocham Cię.-Zakończył połączenie zanim cokolwiek powiedziałam. Ehhh chłopcy zawsze tacy sami. Ale co mi pozostało do roboty w ten czwartkowy nudnawy dzień? Nie chce mi się nigdzie iść, nic robić, kompletnie nie mam siły na nic.
-Co młoda sama tak siedzisz?-Usłyszałam za sobą i się wystraszyłam, ale po chwili ujrzałam jednego z ochroniarzy.
-Nie podchodź nigdy tak po cichu, Tom.-Spojrzałam na niego, a on posłał mi przepraszające spojrzenie. I usiadł tuż obok mnie.-Siedzę sobie tak sama, ponieważ nie mam na nic sił.-Wyznałam.
-Własnie widzę, może coś wykombinujemy z Matt'em dla Ciebie.-Uśmiechnął się i opuścił salon. Zostałam tylko ja i telewizor. Nie widziałam dziś prawie w ogóle cioci, bo weszła i wyszła do pracy. Podobno jakaś ważną sprawę miała czy coś. Ale teraz zastanawiałam się nad tym co Ci idioci dla mnie chcą wykombinować.
***
-Jesteście porąbani!-Krzyknęłam wychodząc z domu jak poparzona. Własnie przed chwilą, któryś z nich rzucił w szybę kamyczkami. Wystraszyłam się i wybiegłam ubierając się. Dopiero teraz zobaczyłam, że stoją na środku podwórka i odpalają fajerwerki. Patrzyłam w górę i czekałam, aż rozbryzną na ciemnym już niebie. Po chwili to się stało, a wszędzie było jasno i głośno. To jest ich pomysł na wyciągnięcie mnie z domu. Cóż lubię taki widok i spodobało mi się to. 
-Wiemy o tym, ale chcieliśmy jakoś cię rozerwać.-Podszedł do mnie Matt i zakłopotany podrapał się po karku. 
-Spoko, chyba muszę przywyknąć do tego, że otaczają mnie idioci.-Szturchnęłam go w ramię i stałam wpatrując się w górę. Mogłam obie pomyśleć i tak nagle przypomniałam sobie, że nie mam prezentu do Lou na urodziny.-No kurwa!
-Co jest?-Dołączył do nas Tom. 
-Musimy jechać do jakiegoś centrum handlowego. Zapomniałam o prezencie dla kolegi.-Złapałam się za głowę i zaczęłam biec do domu. Wpadłam do swojego pokoju. Szybko ściągnęłam dresy oraz jakąś za dużą koszulkę. Nałożyłam bordowe rurki, białą koszulkę z nadrukiem "Queen of every fuckig thing!" Rozpuściłam kucyka, którego miałam na głowie, ale to był zły pomysł. Więc zrobiłam koka z wypełniaczem-Hmm jakoś wyszedł pomyślałam zerkając w lustro. Nie malowałam się tylko poleciałam na dół biorą bluzę po drodze. Z torebki wyciągnęłam niebieski portfel, który ukryłam w kieszeni spodni. Skierowałam się to korytarzu i tam nałożyłam czarną kurtkę oraz kozaki. Jeszcze szalik i musiałam się wrócić po telefon. Jak już byłam gotowa wyszłam do chłopaków, a co już siedzieli w samochodzie. 
-Już?-Pokiwałam energicznie głową i ruszyliśmy. Dochodzi już 20. Mam nadzieje, że będzie otwarte, bo centrum jest otwarte do późna, ale te wszystkie małe sklepiki. 
Po chwili już byliśmy na parkingu. Musiałam szybko się zebrać i tak znalazłam się po kilku minutach. Nie miałam pojęcia co kupić szalonemu Tommo. Miałam na znalezienie czegoś tylko 15 minut. Więc obszukałam wszystkie półki z jakimiś rzeczami, ale znalazłam w końcu dużą figurkę z marchewką oraz gołębiem. Wiem to dziwne, ale on to chyba lubi? Do tego dokupiłam porządne whisky i mogłam wracać sobie do domu. Ale zatrzymała mnie przy wyjściu jedna rzecz. Musiałam ją mieć. Taka śliczna sukienka idealna na jutrzejsze urodzinki. Jeszcze jakieś trzy dni temu pewnie poszłabym w spodniach i jakiejś bluzce, ale teraz chcę wyglądać chyba ładnie? Dla Malika.Spojrzałam tylko czy jest dobry rozmiar, a cenę mnie nie interesowała, bo płaciłam kartą cioci. Ona i tak nie zauważy jak jej braknie parę stówek. To przecież nic dla adwokata, który zarabia tyle na godzinę. Zdążyłam podejść do kasy w ostatnim momencie. Zapłaciłam i wyszłam. Chłopaki i siedzieli cały czas w samochodzie. Widzę, że to są medalowi ochroniarze. przecież jakby mnie ukradli to by nie zauważyli. Jak już wiedzieli, że siedzę z tyłu to ruszyliśmy w stronę domu. Matt jak zwykle musiał puścić jedną ze sowich ulubionych piosenek Kansas- Carry On My Wayward Son. Muszę przyznać, że jak tak jej już słucham, któryś dzień to spodobała mi się. Nawet nuciłam refren, który chyba znam na pamięć. 
*
Od: Ellie.
Treść: Nie wiem czy będę na urodzinach Lou ;/ Nie wiem jak trafiłam do domu po sylwku xd Wiem to dziwne, ale może ty coś wiesz? ;c 

Własnie się ubrałam w sukienkę, czarne szpilki oraz uczesałam włosy w coś co mi się spodobało.
Właściwie to wczoraj Zayn powiedział mi, że odniósł Ją do samego łózka. Więc biedna zamęcza się pewnie i jeszcze nie wiem jakim cudem tak się znalazła i co mówiła do szatyna w drodze powrotnej.
Do: Ellie,
Treść: Czemu nie będziesz? ;c Ja akurat wiem jak tam się znalazłaś ; ) Malik odwiózł cię, gadaliście nawet wspomniałaś, że Horan Ci się podoba (wiedziałam ^^) Usnęłaś w czasie i musiał cię zanosić do samego łózka. :)) Taki dżentelmen z niego. 
Nie odpisała więc zaczęłam się malować. Zrobiłam sobie kreski kredką do oczu, dobrze wytuszowałam rzęsy, nałożyła podkład, puder i różowawą pomadkę do ust. Byłam już gotowa, a Mulat ma przyjechać za 10 minut. Tak więc zostało mi tylko czekanie. Jeszcze użyłam perfum tych co wczoraj i zeszłam biorąc sweterek na dół. Jak już tam byłam dostałam odpowiedź od dziewczyny.
Od: Ellie.
Treść: O kurwa... Nie miałam pojęcia co mu mówię. Kuźwa, chyba się zabiję. Przepraszam, że Ci nie powiedziałam, ale ty i tak się domyślałaś ;** Kocham Cię przecież wiesz heh ;> Ale on nie powie Horanowi? Mam nadzieję ehhh... Może wpadnę,a le nie obiecuję, bo babcia przyjechała ;)
Uśmiechnęłam się po przeczytaniu wiadomości. Ubrałam na siebie sweter, kurtkę oraz jakiś szalik. Już wcześniej spakowałam sobie torebkę, a do niej ciuchy na jutro, szczoteczkę do zębów, szczotkę do włosów, kosmetyki, piżamę oraz czystą bieliznę. Jak ją podniosłam do wydała się być bardo ciężka. Kiedy na mim telefonie godzina wskazywała równo 15 usłyszałam jak jakieś auto przejechało za domem więc powiedziałam chłopakom, że nie wracam na noc i by powiedzieli cioci. Wzięłam po drodze już naszykowaną torebeczkę z prezentem dla Tommo. 
Wyszłam już za bramkę, a z samochodu wyszedł szczęśliwy Malik. Od razu do mnie podszedł i pocałował. Lekko mnie to zaskoczyło, ale odwzajemniłam. W moim brzuchu czułam stado motyli. To nie jest normalne. 
-Hej, pięknie wyglądasz..-Powiedział po tym jak już odsunął się ode mnie. 
-Teraz to tak zawsze będziesz się ze mną witał? A prasa?-Spytałam wchodząc do samochodu, oczywiście Zayn otworzył mi drzwi. 
-Walić ich.-Zamknął,a do tyłu spakowałam moje dwie torebeczki. Takie coś mi się spodobało. Więc ruszyliśmy w drogę, która zajęła nam jakąś chwilę. Jedyne czego się obawiałam to jak zareaguje Harry. Kurde kompletnie o tym zapomniałam.-Byłbym zapomniał. W domu mam dla Ciebie taki mały prezent.-Uśmiechnął się cwano. Wzruszyłam ramionami i patrzyłam w drogę przed siebie. Dotarliśmy pod dom chłopaków po około ci 20 minutach. W czasie podróży dobrze się razem "bawiliśmy". W samym progu domu naskoczył na mnie uradowany Lou.
-I jest nasza księżniczka!-Wykrzyknął i uścisnął mnie z całej siły. Przywitałam się ze wszystkimi, a Tommo wręczyłam prezent, który przyniósł Zayn. 
-To co Louis wszystkiego najlepszego itd. Już Ci składałam życzenia,a le masz prezent.-Podałam opakowanie i po raz drugi nie mogłam oddychać, bo tak  mocno byłam ściskana.-Nie mogę.... Oddychać.-Wydyszała, a on mnie po chwili puścił. 
-Widzę, że zostajesz u nas.-Już się rozebrałam, a szatyn zaniósł moją torebkę do pokoju.
-Najwidoczniej tak.-Uśmiechnęłam się i zaczęłam pomagać chłopakom z jedzeniem w kuchni. Zajęło nam to jakąś godzinę, aż zaczęli się schodzić pierwsi goście. Zayn został DJ więc ja dobrze się bawiłam w towarzystwie raz Liam'a raz Niall'a, a potem jeszcze Lou. Wygłupialiśmy się na parkiecie jak małe dzieci. Co jakiś czas Malik do nas dołączał, ale potem wracał na stanowisko i zmieniał muzykę, albo ją miksował. Ale jedno jest pewne, cały czas na mnie patrzył. Błagałam tylko, żeby czasem ta szmata Perrie tu się nie zjawiła, bo chyba obiecuję, że wyjdę. Na szczęście nie zjawiła się, ani na chwilę. Za to Styles dołączył do nas i normalnie ze sobą rozmawialiśmy. Nawet raz zatańczyliśmy tak po koleżeńsku. Co chwilę byłam przy stole i piłam z chłopakami po kieliszku wódki, bo jak to Tomlinson powiedział: Musimy się upić, bo kończę już tyle lat, że za niedługo nie będę mógł pić. To mnie rozwaliło, ale zgodziłam się mu cały czas towarzyszyć przy butelce alkoholu. Już nawet wypiliśmy te whisky co dostał ode mnie. Na reszcie Zayn zostawił tą cholerną muzykę i od tej pory nie odstępował mnie nawet na krok. Również pił z nami, a na parkiecie wymiatał ze mną. Trochę tańczyliśmy walca, trochę tak się przytulaliśmy, ale nie mogliśmy tak się tym afiszować, bo nigdy nie wiadomo kto przyszedł na imprezę. Może ktoś chce nam zrobić zdjęcie i wydać gazetom. Najważniejsze było to, że dobrze się nam ze sobą spędzało czas. Zagadywaliśmy do jakiś ludzi, których znają chłopacy. Znaczy to On gadał, a ja tylko potakiwałam i czasem odpowiadałam na jakieś pytania. Kiedy zegar wybił już północ ziewnęłam, ale się przestawałam dobrze się bawić. Musiałam pójść do kuchni po coś do picia. Wzięłam piwo i o mały włos nie wylałam go na Styles'a. Na szczęście odskoczył w samą porę do tyłu. Wystraszyłam się lekko mówiąc.
-Historia lubi się powtarzać widzę.-Powiedziała jak już spojrzał na mnie. Przygryzłam dolną wargę i prawie wspomnienia opanowały mój umysł.-Spokojnie, nie zadręczaj się Jess.-Podszedł do mnie i dotknął mego policzka. Najwidoczniej za dużo wypił.-Jeśli to by było przeznaczenie wiedziałabyś o tym tak samo jak ja. A wiedz ja wiem swoje,  mała.-Przytulił się do mnie i nie miał zamiaru chwilowo puszczać. Gadał jakieś głupoty, a ja nie mogłam nic z siebie wydusić. Kurwa, Harry mógłbyś nie mącić mi w głowie?! Pomyślałam, a ten się odezwał.-Nikt nie będzie dla mnie warty jak ty byłaś przez ten krótki okres czasu.-Wyznał, a ja byłam bliska łez.
-Nie mówi już nic.-Zaskomlałam i się odsunęłam od lokowatego.-Proszę, nie doprowadzaj mnie do łez.-Wzięłam nowe piwo i tym razem obeszłam chłopaka bokiem. Musiałam chwilę pomyśleć. Oparłam się o framugę drzwi balkonowych, które były otwarte, gdyż wychodził ktoś co chwilę zapalić papierosa. Poczułam czyjś oddech na szyi i błagałam by był to Zayn. Najwidoczniej ktoś jeszcze mnie tam wysłuchuje.
-Gdzie się podziewałaś kotku?-Spytał otulając mnie w pasie. Odwróciłam się do niego przodem i jak najmocniej przytuliłam.-Co się stało?
-Harry trochę wypił i sobie ucięliśmy pogawędkę. To nic takiego, ale powiedz, że będziesz zawsze.-Poprosiłam nie puszczając Mulata chociaż na chwilę.
-Będę, obiecuję.-Ucałował mnie w czubek głowy, a potem w moje wargi. Zrobiło mi się znowu tak jakoś miło na żołądku. Niestety nie mogliśmy tu robić takich rzeczy więc postanowiliśmy iść na górę. Weszliśmy niby normalnie po schodach by nikt nic nie zauważył. Zayn otworzył drzwi od swojego pokoju gdzie też były może rzezy.
-Chciałeś mnie uprzedzić, że śpimy razem?-Spytałam patrząc na moją torebkę i zatrzymują się w samym progu.
-Będziemy teraz się o to sprzeczać?-Spytał, a po chwili już byłam całowana i pchana na ścianę w
środku. Zamknął drzwi i spokojnie mieliśmy trochę prywatności. Całowaliśmy się, a przy tym miło spędzaliśmy czas. Dotarliśmy na łózko Malika to znaczy zostałam brutalnie na nie popchnięta, ale jakoś nie protestowałam. Chłopak leżał na mnie i nie przestawał sprawiać przyjemności. Chyba cała moja szyja była już w malinkach., Po chwili dobierał się do mojej sukienki. Musiałam na chwilę przystopować.-Coś nie tak?-Usiedliśmy na przeciw siebie.
-Tylko... Robiłam to raz, z Harry'm.-Wyjaśniłam czerwieniąc się. Mimo ciemności w pokoju ujrzałam uśmiech mojego partnera.
-Pamiętam jak przyszłaś do mnie i poprosiłaś o gumkę. Zdenerwowałem się trochę, ale potem wyjaśniłaś o co chodzi więc byłem spokojniejszy. Lecz już następnego dnia Lou zaczął coś pieprzyć, że nie mógł spać przez was no i Styles się przyznał, że to zrobiliście.-Wyjaśniłam, a ja schowałam głowę w dłoniach.-Spokojnie nic więcej nie mówił, a to co zrobiliście to przecież normalna rzecz.-Przyznałaś się, że byłaś dziewicą i to szanuję więc wolę się zapytać czy chcesz to ze mną zrobić?-To pytanie mnie zaskoczyło, ale już teraz jestem w stu procentach pewna, że mogę zaufać temu chłopakowi.
   Moją odpowiedzią był długi pocałunek tych malinowych ust. Teraz pozwoliłam mu na ściągnięcie z siebie sukienki. Widziałam tylko jak ląduje na ziemi w rogu. Teraz ja ściągnęłam z niego tą seksowną koszulę. Dalej tak się bawiliśmy, aż byłam w samej bieliźnie, a on w bokserach. Po rozpięciu mojego stanika zakończyliśmy grę wstępną. Czułam, że przy nim mogę robić wszystko. Chciałam pomóc mu rozebrać się do końca, lecz sam to zrobił. Zobaczyłam coś niesamowitego. Nie mogłam odwrócić wzroku. Widziałam sprzęt Styles'a, ale ten powalił go na łopatki. Malik zauważyła moje zainteresowanie i się zaśmiał. Niezdarnie się zaśmiałam, a on podszedł do szafki i wyciągnął prezerwatywę, którą od razu rozerwał i nałożył na swoje przyrodzenie. Następnie podszedł do mnie i wyzbył się mojej pozostałem części dolnej garderoby. Całowaliśmy się, a po chwili Mulat spojrzał w moje oczy. Pokiwałam twierdząco głową i już poczułam go w sobie. Nie wszedł zbyt gwałtownie. Było to spokojnie, ale jeszcze jakby nie najedzone wejście. Wyszedł i za drugim razem już do końca. Coś mu tam nie wychodziło, bo gadał pod nosem jakieś rzeczy typu "Rozluźnij się złotko.", "Jess jesteś taka ciasna" Najwidoczniej nie miał zbyt wystarczająco dużo miejsca. Dawał jakoś radę, a mnie doprowadzał do obłędu. Byłam w siódmym niebie. Ciche jęki wydobywały się z moich ust oraz imię mężczyzny nade mną. Widać podobało mi się to, bo drażnił się ze mną tym. Najgorsze w tym, ze nie mogłam przestać. Ale czy chciałam? Oczywiście, że nie przy każdym mocniejszym pchnięciu mówiłam to coraz głośniej. Prawie krzyczałam. Dopiero teraz byłam wdzięczna tej głośnej muzyce lecącej na dole. Dzięki niej nikt nie mógł mnie usłyszeć,a nie siedziałam zbyt cicho. Cały czas utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy. Moje paznokcie robiły coraz boleśniejsze ślady na plecach Zayn'a.
     Poczułam uścisk, którego tak bardzo chciałam. Mulat przyspieszył tempo teraz to wiedziałam, ze zaraz dojdę.
-Poczekaj na mnie kochanie.-Cmoknął mnie w usta i kontynuował kiedy ja byłam już na krawędzi wytrzymałości. Już nie mogłam wytrzymać i doszłam, a chłopak zaraz po mnie. Pocałował mnie na koniec po czym opadł na łóżku obok. Wtuliłam się w jego ramię i tak leżeliśmy nie odzywając się ani słowem. Odpoczynek dobrze nam zrobił by unormować oddechy. Po tym wstałam i udałam się do toalety by ubrać koszulkę, którą dał mi chłopak. On sam nałożył spodenki i wrócił do łóżka. Przemyłam twarz zimną wodą i umyłam zęby. Nie miałam na nic innego siły. Ubrałam podkoszulek, który ledwo zakrywał połowę moich ud. Wróciłam do... w sumie to nie wiem jak mogę go nazwać chłopakiem? Przyjacielem? Znajomym? To trudne, ale wróciłam do Zayn'a. Czekam wpatrując się w sufit. Wskoczyłam na łóżko i się przykryłam kołdrą. Po sekundzie tak leżenia poczułam jak on obejmuje mnie ramieniem. Położyłam głowę na jego klatkę piersiową i tak próbowałam zasnąć.
-Jeśli tak mamy się godzić zawsze po kłótni to chcę więcej.-Zaśmiał się.-Kocham cię.-Dostałam buziaka na dobranoc i zasnęłam.....
____________________________
Hej!
Oto nowy, zboczony, miły i ogólnie fajny rozdział hahahah  ; >
Musiałam dać tą scenę, bo no po prostu heh : )) Mam nadzieję, że jakoś wam się podoba rozdział mimo tych zboczonych rzeczy xdd
Tak jak wspominałam zakończyłam ten rozdział jeszcze w starym roku. A dodaje teraz, bo postanowiłam pisać kilka rozdziałów do przodu ^^
Jak tam po sylwestrze? Była zabawa? U mnie tak :P
Po północy płakałam z dwa razy przez chłopaka (nie mojego tylko tak jakby kuzyna ;c) Nie było zbyt ciekawie. Piliśmy razem, ale niby miało się wyjaśnić lecz stchórzył i gówno wyjaśniliśmy ;/ Moja przyjaciółka też płakała, ale powiedziała, że jak zacznie się nowy rok smutnie to potem będzie szczęśliwie ! ; *
Ale szkoła się zaczyna ehhhh.... Ale za niedługo ferie : )) Więc będę miała jeszcze więcej czasu na pisanie :D
Jak wam się podoba moja twórczość? Czy takie godzenie wam odpowiada? A co ten Harry? Napił się i jak zwykle doprowadził do smutku Jess ;c Spokojnie wszystko się pewnie wyjaśni :> A Perrie czemu nie przyszła? Hmmm. Musicie zaczekać do następnego hahah ; ))
Więc miłego czytania i ogólnie komentowania! ; **
Pozdrawiam! ; 3
Ktoś mnie pytał jako kto piszę na tym blogu: you-are-fire-starting-in-my-heart.blogspot.com
Tak więc informuje, że ja opisuje wszystko jako Abigail ^^
Ogólnie to skończyłam też dziś rozdział na tamtego bloga, ale dodamy go za tydzień. A gorąco polecam tego bloga! ; ** 

Obserwatorzy