poniedziałek, 30 marca 2015

Nie rozdział!

Wiem, że spodziewacie się nowego rozdziału, ale nie napisałam go teraz. Chyba wiecie o co chodzi, Zayn i te sprawy. Smutno mi z tego powodu i nic nie mogłam poukładać w głowie, żeby powstało coś nie smutnego xd Tak więc jeszcze dwa dni szkoły, a ja w środę nie idę więc postaram się do czwartku coś dodać, ale ostrzegam będzie to pewnie coś smutnego, bo no źle jest. Nie okłamujmy się ;c Ale jego miejsce jest w zespole i ton się nie zmieni ; >
A wy ? Jak to znosicie? Jest tak samo źle jak u mnie? W sumie to pewnie trzeba się przyzwyczaić, ale no to nie to samo ; ( Pozdrawiam was gorąco ; *
Wiem, ze mało osób tu wchodzi, ale i tak za to dziękuje! ; ***

Tutaj : you-are-fire-starting-in-my-heart.blogspot.com
Już za niedługo pierwszy rozdział, który trzymamy, bo chcemy by każda napisała po jednym nowym i mieć w zapasie kilka rozdziałów na czarną godzinę C:

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 45!


-Przepraszam, ale nim nie jestem – powiedział mi dobrze znany zachrypnięty głos.
-Ha-ary? - spytałam drugą ręką przeczesując włosy ze zdziwienia.
-Tak.
-Coś się stało? Zayn wrócił? Odzywał się? - pytałam, bo jestem pewna, że po to dzwoni.
-Jeśli się odezwie to na pewno dowiesz się pierwsza, ale dzwonię spytać jak się trzymasz?
-Emmm... Trzymam się jakoś, ale no nie jest miło nie mieć kontaktu z chłopakiem do długiego czasu – odpowiedziałam.
-Tak myślałem. A jak zdrowie? – powiedział nie pewnie.
-Zdrowie jak to ono. Płata mi figle. Coś mam z sercem, ale nie mówmy o tym. – stwierdziłam już kładąc się z powrotem wygodnie w łóżku. Czy ta rozmowa jest dziwna? Według mnie każdy ma prawo utrzymywać normalne relacje ze swoją byłą połówką.
-Wiesz Jess, o twoim związku z Zayn'em dowiedziałem się niedawno – powiedział. W sumie to nie miałam pojęcia, że on jeszcze nie wie. Myślałam, że się domyślił.- Wolałbym dowiedzieć się od Ciebie o tym niż od chłopaków i to przez przypadek.
-Nie chciałbyś tego słyszeć ode mnie Harry, bo to byłoby najgorszą rzeczą jaką mogłabym Ci wyrządzić. Przepraszam, ale jestem zmęczona. Jak Zayn się odezwie daj znać.
-Dobranoc Jess – zakończyłam połączenie i odłożyłam telefon na półkę. Położyłam się na boku i zamknęłam oczy nie myśląc o niczym, żeby tylko zasnąć. Mam nadzieję, że Malik napisze mi chociaż wiadomość gdzie jest, bo oszaleję. Nie jestem na niego obrażona czy coś w tym stylu, ale martwię się. Muszę się natychmiast dowiedzieć o co im poszło. Bo jeśli o jakiś drobiazg to raczej by się odezwał. A jeśli nie ma z nim kontaktu to nie jest za dobrze. Może to coś z koncertami? A może dowiedzieli się o naszym związku i zabraniają mu się ze mną spotykać? Kurde.
Jess musisz szybko zasnąć, bo rano trzeba wstać i niestety do szkoły.
**
-Dobrze ciociu po lekcjach od razu wracam do domu. Tak wiem, że mamy spotkanie w szpitalu więc spokojnie, aż tak nieodpowiedzialna nie jestem – powiedziałam do swojej opiekunki, która dziś odwoziła mnie do szkoły. Jak tylko wstałam to pierwsze co znalazło się w mojej ręce to telefon i sprawdzenie czy nie odzywał się Malik. Niestety nie było po tym śladu. Przez niego zaczynam obgryzać paznokcie, które już są śliczne i długie, ale jak się stresuje to tak mam. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę budynku szkoły. Cały czas patrzyłam w ekran mając nadzieję, że zaraz pojawi się na nim jego zdjęcie i będę mogła porozmawiać w reszcie. Weszłam do budynku i stanęłam obok klasy gdzie miałam pierwszą lekcje czyli matmę. Do dzwonka zostało około 10 minut dlatego mogę jeszcze się rozmyślić i wyjść ze szkoły. Niestety przynajmniej na trzy lekcję muszę zostać, bo na drugiej mam kartkówkę z fizyki. Nie będzie łatwo, ale jakoś sobie poradzę. Do budynku weszła Ellie, a z nią dobrze mi znany blondyn. Spojrzałam na niego z uniesioną brwią.
-Musisz jechać ze mną – powiedział.
-Coś się stało?
-Malik jest w domu, ale najebany w trzy dupy i chce tylko z Tobą rozmawiać – stwierdził z mieszana miną. Akurat teraz?! Przecież uczyłam się... Jak mus to mus.
-Ell, jak coś to nie było mnie od rana. Odezwę się potem – przytuliłam dziewczynę i wyszłam z Horanem na parking gdzie zaparkował samochód.
-A reszta gdzie? - spytałam wsiadając do pojazdu.
-Bawią się w niańkę. To znaczy Liam, bo Harry chyba jeszcze śpi, a Louis miał zrobić śniadanie czego się obawiam. - Zaśmiałam się, bo wiem co to znaczy. Lou w kuchni powodzenia z jedzeniem tego. Niall nie mówił już nic chwilowo o moim chłopaku, bo raczej nie chciał bardziej mnie denerwować niż już byłam. Moja pikawa ledwo chodzi więc niech ten idiota się ogarnie i będzie już dobrze.
Pogoda nie jest najgorsza, ale zimno biało jest jak na zimę to i tak nawet dobrze. Horan zaparkował samochód przed domem i razem wysiedliśmy z niego. Plecak on mi wziął, a ja szłam pierwsza. Drzwi otworzył mi jeden z ochroniarzy, a w środku zobaczyłam kupę dymu i usłyszałam czyjś kaszel. Złapałam się za głowę i pobiegłam do kuchni. Zobaczyłam Tommo w fartuchu, czapce kucharza, który próbowała ugasić jedzenie na patelni.
-Kurwa mać! Louis co ty wyprawiasz?!- podbiegłam i zgasiłam gaz, a następnie szklanką wody ugasiłam ''ognisko''. Otworzyłam szybko okno na oścież, a Louis'a uderzyłam w głowę.- Nigdy więcej nic nie gotuj! Najlepiej trzymaj się z dala od kuchni! - nakrzyczałam na chłopaka, a ten z miną zbitego psa pokiwał głową i wyszedł chyba się przebrać, bo na twarzy miał jakąś nieznaną mi substancję i we włosach chyba jajko. Złapałam się za głowę i tak stałam chwilę, aż wywietrzeje wszystko. Zamknęłam okno i mogłam teraz iść do pokoju Mulata.
Przed drzwiami spotkałam Liam'a, który siedział pod ściana i się zastanawiał nad czymś.
-Hej – powiedziałam na jego widok. Wstał i pocałował mnie w policzek na przywitanie.
-Jest w nieciekawym stanie, ale chciał się z Tobą zobaczyć więc idź – otworzyłam niepewnie drzwi i zobaczyłam chłopaka siedzącego na parapecie z papierosem w dłoni. Przygryzłam dolną wargę i zamknęłam za sobą drzwi. Usłyszał to i odwrócił się do mnie przodem. Wyrzucił fajkę przez okno i podbiegł do mnie. Wziął mnie w ramiona i mocno przytulił. Nic nie powiedziałam tylko z całych sił objęłam go. Niby tak dawno znowu się nie widzieliśmy, ale brak miłości przez jeden dzień to jest horror. Czułam jak jego ręce błądzą po moich plecach, natomiast ja swoją prawą rękę dałam na jego włosy, które są wyjątkowa w nieładzie. U Malika włosy stoją chyba na pierwszym miejscu jeśli chodzi o wygląda, a po tym już ubiór. Czułam się w tych silnych ramionach bardzo bezpiecznie.
-Czemu się nie odzywałeś? - spytałam stojąc dalej przytulona do chłopaka. 

-Musiałem ochłonąć – wyszeptał normalnie. Nie zauważyłam, żeby w jakiś nie typowy sposób się zachowywał. A podobno jest mega pijany.  
-Mogłeś chociaż napisać mi krótką wiadomość, że jest okej i jutro się zobaczymy – powiedziałam już puszczając go i patrząc prosto w czekoladowe oczy. Kiedy mnie puścił i chciał iść w stronę łózka widziałam jak się chwieje i potknął się i upadł. Cofam teraz poprzednie zdanie na temat jego stanu trzeźwości.
-Nic Ci się nie stało? - podbiegłam i pomogłam mu się podnieść. Co było trudne, bo musiałam zaprzeć się by podnieść półprzytomnego Mulata.
-Jess przepraszam za to, ale jak dowiesz się dlaczego to zrobiłem to zrozumiesz – wybełkotał siadając już na łóżko.
-To powiedz mi.
-Zarząd chce, żeby Perrie jechała ze mną w trasę – wyszeptał chowając głowę w dłoniach. Co?! Przecież to może się wydarzyć. Ta szmata będzie chciała się dobrać do Zayn'a podczas tej trasy. Dlaczego Ci ludzie nie widzą, że oni się nie kochają? Załamałam się tym faktem. Wiem, ze to nie jego wina, ale no ….
-Wiem, że musisz to zrobić. Nie przejmuj się rób to co musisz – sama siebie tym zaskoczyłam. Wiem, że podkładam sobie sama kłodę pod nogi, ale ta praca polega właśnie na takim okłamywaniu ludzi i wybijaniu się takich suk jak Edwards. Poczułam pieczenie w oczach. Pomrugałam kilka razy, żeby tylko się nie popłakać, bo to byłoby za dużo jak na taką dziewczynę.
-Kochanie...- powiedział Zayn stając koło mnie i obracając do siebie twarzą. - Nie przejmuj się nią. Wrócę za trzy miesiące, a ona będzie ze mną tylko na zdjęciach. Kocham cię – wyszeptał i mnie pocałował. Uśmiechnęłam się i oddałam pocałunek. Postaliśmy tak chwilę, ale zobaczyłam, że mój towarzysz zasypia na stojąco. Dlatego podprowadziłam go do łóżka i kazałam się położyć. Zrobił to, a ja chciałam iść, ale poprosił bym została. Westchnęłam głośno i się położyłam obok. Przygarnął mnie ramieniem i ucałował w czoło. Poczekam, aż uśnie i pójdę do chłopaków. Mam chwilę na przemyślenia, które są masakryczne. Ta Perrie to wie jak zadziałać mi na nerwach, a co dopiero na moim sercu. Zamknęłam na chwilę oczy i wyobraziłam sobie to co będzie podczas tych trzech miesięcy spędzania czasu ich razem. Zacisnęłam dłonie w pięści i poczułam kłucie w klatce. Otworzyłam przerażona oczy.
Usłyszałam ciche chrapanie mojego chłopaka więc wstałam i na palcach opuściłam pokój. Przy drzwiach usłyszałam jak szepcze moje imię. Zamknęłam za sobą po cichu drzwi i udałam się na dół trzymając jedna rękę tam gdzie czułam nie przyjemny ból. Muszę się ogarnąć, bo nie chcę jeszcze zejść z tego świata. W salonie zobaczyłam Liam'a siedzącego na kanapie i piszącego SMS. Usiadłam na fotelu i zaczęłam ciężko oddychać. Rozpięłam koszulę, którą miałam zapiętą do końca. 

-Co się dzieje? - spytał kucając przy mnie Payne.
-Jest okej – uśmiechnęłam się blado.
-Jessica, nie okłamuj mnie. Źle się czujesz? Mam dzwonić po lekarza? - spytał przerażony moim wyglądem. 
-Nie. Zaraz mi przejdzie. Daj mi tylko szklankę wody – poprosiłam i starałam się uspokoić. Czy to jest ten atak? Nie mam pojęcia. Ogólni nie wiem co się ze mną dzieje. Po chwili wrócił brunet ze szklanką wody. Wypiłam ją duszkiem i się pomału ogarnęłam.
-Lepiej?
-O wiele – stwierdziłam już siadając normalnie i zapinając koszulkę. Dobrze, że pod spodem mam koszulkę na ramiączkach.
-Wyglądałaś okropnie. Nie rób już takich numerów – powiedziała siadając na kanapie obok i się mi przyglądając. - Co Ci powiedział?
-Całą prawdę dotyczącą waszego wyjazdu w trasę z tą blondyną.
-W sumie to dobrze, że on Ci to powiedział.
-Wiem, ale i tak jest to straszne do przyjęcia. Poznałam już ją i myślę, że wiem do czego jest zdolna – stwierdziłam wzdychając.
-Znam ją od początku ich związku i tak jest do wszystkiego zdolna – pokiwał głową.-A on poszedł spać czy jak?
-Porozmawialiśmy i go ''uspałam''. Jak się obudzi to powiedz, że jadę do szpitala na wizytę kontrolną – poprosiłam Liam'a i wstałam. Rozglądnęłam się w celu znalezienia plecaka, ale nigdzie go nie było.
-Niall zabrał go do kuchni – usłyszałam więc tam poszłam. Już po dymie nie było śladu. Zabrałam swój plecak i wróciłam do salonu.- Chodź odwiozę cię do domu.- Pokiwałam głową i wyszłam ubierając kurtkę i szalik. Liam otworzył samochód ten co przedtem Horan mnie tu przywiózł. Ruszyliśmy jak tylko zapięłam pasy. Dopiero dochodzi godzina 9. Więc do szkoły mi się nie chce już iść, a w domu przynajmniej jest ciepło i odpocznę. Przecz cała drogę mój wzrok był uwięziony na panoramie za oknem. Wsłuchałam się w muzykę lecącą w radiu i przymknęłam na chwilę oczy. Chyba przysnęłam....
**
-Wstawaj kochanie, bo spóźnimy się do lekarza – usłyszałam nad swoim uchem spokojny głos cioci. Otworzyłam powoli oczy i ją zobaczyłam. Rozejrzałam się i zdałam się sprawę,że jestem u siebie w łóżku.
-Jak-jak się tu znalazłam? - spytałam przecierając zaspane oczy. Cholera! Zapomniałam, że mam tusz na rzęsach.
-Twój kolega cię przywiózł i zasnęłaś w trakcie jazdy. Powiedział, że źle się czułaś i przyniósł cię do samego łóżka.zaśmiała się. No tak Liam, to ten odpowiedzialny więc czego mogłam się spodziewać? Wstałam pomału z łóżka i udałam się do łazienki. Poprawiłam włosy, które były rozproszone każdy w inną stronę, następnie zajęłam się makijażem i mogłam zejść na dół. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał już 13. Weszłam do kuchni wy wziąć sobie coś do picia i jedzenia. Padło na wodę oraz czekoladowego batona. Miałam taką ochotę na coś słodkiego jak jeszcze nigdy. Zjadłam słodkość i popiłam mineralną wodą. Usłyszałam jak ciocia mnie woła więc wzięłam ze sobą napój i udałam się do wyjścia. Nałożyłam puchową brązową kurtkę do pasa i kolorowy komin. Na nogi założyłam czarne trapery i mogłam wyjść. Sprawdziłam czy na pewno mam w kieszeni telefon – jest. Więc wyszłam zamykając drzwi na klucz, bo chłopaki jadą z nami więc w domu nikt nie zostaje. Usiadłam na tyle koło kobiety i ruszyliśmy w drogę. Zobaczyłam, że mam SMS więc sprawdziłam od kogo.
Napisz mi jak będzie w domu Xx.
Wiadomość od Malik'a. Uśmiechnęłam się i odpisałam, że dam znać. Zablokowałam komórkę i znowu się zapatrzyłam na krajobraz rozmywający się za oknem. Chcę już lato! Wraz z latem przyjdą moje urodzinki i będzie fajnie. Pełnoletność nadchodzi dużymi krokami, a ja się ciesze, ale z drugiej strony chyba wolałabym zostać dzieckiem, które nie musi się przejmować niczym i nikim. I teraz sobie uświadomiłam, że nie byłam dawno u mamy. Muszę jakoś nadrobić ten czas i posprzątać chyba grób. Przydałoby się odwiedzić kilka cmentarzy i rodzinę, która tam leży. A przy okazji muszę spotkać się z ojcem, bo też minęło parę dni od naszego ostatniego spotkania.
Nim się obejrzałam już byliśmy na miejscu. Wysiadłam i szłam z ciocią ulicą do wielkiego budynku, który nie wygląda na przyjemny, ale powiedzmy sobie prawdę szpital nigdy nie jest przyjemnym miejscem. Przynajmniej dla mnie. Wiążą się z nim same niedobre rzeczy.
Wypadki.
Śmierć.
Wypadki.
Śmierć
I tak w kółko...
Dobrze, że dziś tylko mam badania, a nie muszę tu czasem zostać na noc czy coś podobnego. I plusem jest to, że mój lekarz jest najlepszym jakiego kiedykolwiek spotkałam na swojej drodze. Weszłyśmy do środka i tam ciocia podeszła do recepcji by zapytać na, które piętro mamy się udać. Miła starsza Pani pokierowała nas i udałyśmy się windą na trzecie piętro. Tam jest gabinet Derec'a. On i moja ciocia to coś chyba więcej niż kontakty pacjent lekarz. Ale chwilowo wolę nie zapeszać. Znalazłyśmy się tam gdzie trzeba. Nie było żadnych ludzi. Zapukałam do białych drzwi i kiedy usłyszałam proszę to weszłam jako pierwsza do środka.
-Witaj Jess – przywitał się ze mną uśmiechem koleś w białym fartuchu.
-Dzień Dobry – odpowiedziałam siadając naprzeciw.
-Jak się dziś masz? - spytałam przeglądając jakieś papierki.
-Z rana chyba z nerwów czułam duszność i ból w klatce, który przeszedł po krótkiej chwili męczenia się – odpowiedziałam bawiąc się swoimi palcami. Uniósł na mnie wzrok, a następnie na moją ciocię. Wymienili krótkie, ale dosyć jednoznaczne spojrzenia i wrócił oczami na mnie.
-Więc rozbierz się od pasa w górę. Tak chodzi mi tylko o koszulę i koszulkę – stwierdził lekko się śmiejąc, bo wyczuł moje pytanie na kilometr. Nie chciałam być chamska, ale w moim zwyczaju już jest takie coś. Ściągnęłam to co mi kazano i położyłam się na zimne łóżko lekarskie. Tam Derec coś porobił przy mnie, coś zbadał, kazał głęboko oddychać, potem nie oddychać. Musiałam wskazać, które miejsce mnie tak bardzo bolało. Postarałam się wskazać tam gdzie bolało. Kazał mi usiąść i musiał pobrać trochę krwi do zbadania. Musiałam robić to co mi kazał, bo w końcu on wie najlepiej. Bałam się igły, ale jak wbił ją ostrożnie w moją skórę to prawie nie poczułam, że coś się dzieje. Na koniec zostawił ciśnienie. Coś pod nosem pomruczał, ale nie dopytywałam, bo chciałam jak najszybciej już wrócić do domu i odpocząć, bo jutro jest impreza urodzinowa Zayn'a, bo w końcu sobota. Muszę też spędzić dużo czasu z chłopakami, bo jak jadą w trasę to zobaczymy się za długi czas.
-Nie jest najlepiej Jess, ale badania krwi wykażą więcej niż mogę stwierdzić. Jutro przywiozę Ci wyniki i omówimy je razem. 
-Dobrze tylko nie wiem czy będę, bo są urodziny mojego chłopaka i nie będzie mnie w domu od około 12 – odpowiedziałam zapinając na ostatni guzik koszulę.
-Nie zapinaj się do końca, bo to źle działa na pracę układu oddechowego – powiedziała coś zapisując na kartce. Odpięłam trzy od góry guziki i ubrałam kurtkę.
-To jak będzie Pan jutro?
-Jak tylko ukażą się wyniki zadzwonię do twej cioci i powiem jej co jest grane, a potem spotkamy się w najbliższym czasie.
-Dobra to do zobaczenia – podałam mu rękę, którą uścisnął i wyszłam sama rozglądając się za ciocią, która wyszła jakieś 15 minut temu w celu kupienia czegoś do picia. Szłam przed siebie pisząc SMS.
Jestem już wolna. Wytrzeźwiałeś? ;c

Napisałam i wysłałam chowając telefon do kieszeni. Szłam schodami w dół i zobaczyłam swoją ciocię, która rozmawia z jakąś kobietą z dzieckiem. Na początku nie rozpoznałam kto to, ale jak usłyszałam ten głos to od razu się zorientowałam.
-Jessica! - krzyknęłam mała dziewczynka biegnąć w moją stronę...

___________________________________________________
Hej! ;  >
Tak jak widzicie obiecałam i słowa dotrzymałam, że dodam rozdziała w tym tygodniu. Tak więc zmagałam się z nim od wczoraj i dziś go dokończyłam i dodaję ;  > 
Wiem, że pewnie większość przestała czytać moje ff :C Ale i tak dziękuje, że komentujecie jeszcze niektórzy co czytają moje nędzne wypociny ; ( 
Jak wam się podoba? Co myślicie o chorobie Jess? Umrze? Czy będzie okej? 
Ja się zastanawiam nad zakończeniem opowiadania i mam dwie propozycje, ale wam nie mogę zdradzić. Pomoże mi z wyborem przyjaciółka więc będzie dobrze ^^ 
A z innej beczki co się dzieje z naszymi chłopcami? Kurde, wchodzę na fb, a tam, że Zayn zdradza Perrie ( no cóż ucieszyłam się, bo ich nie shipuje ) Lou z jakąś dziewczyną, Zayn'a nie ma na koncertach  biedny ;C Itd. Ale mam nadzieję, ze ułożą sobie wszystko dokładnie i będzie jak zawsze czyli super i szczęśliwie ^^ Bo wiem, że są dorośli i to ich życie, ale nic nie poradzę, że się martwię ;c
Dajcie znać jak rozdział i do następnego! ; 3 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! 






niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 44.

***Oczami Zayn'a***
7 styczeń.... 
Ta data będzie obijać się o moje uszy do końca życia tak samo jak jeden z dni września ja tylko poznałem swoją ukochaną osobę. Właśnie dziś dziewczyna ok, którą zabiegałem przez tyle miesięcy jest moja. Nie chodzi z moim przyjacielem, lecz ze mną. Teraz jestem jednym z tych ludzi co są szczęśliwi i zakochani. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem w takim stanie. 
Po mile spędzonym dniu musiałem odwieść swoją już dziewczynę do domu, bo jutro o 7 rano mamy spotkanie z Simonem w sprawie naszej trasy koncertowej. Podobno za niedługo po moich urodzinach musimy ruszać w świat. Cieszę się, że spotkam znowu tylu fanów, ale nie chcę zostawiać Jess. Jeszcze podczas tej choroby. Właśnie siedzę u siebie w pokoju i przeglądam na laptopie zdjęcia, które nie kto inny jak Louis zrobił Jess i mi dziś w parku. Ubrał się na ciemno, kaptur na głowę, okulary i kupił sobie specjalnie lustrzankę. Nie wiem po co, ale stwierdził, ze będzie się bawił w fotografa. Tak wiec pozwoliłem mu na to. W głębi duszy bałem się o to by jakiś prawdziwy paparazzi nie zjawił się i nie zrobił nam zdjęć do gazet. Wtedy wybuchł by skandal na miarę świata. Co to by się rozpętało w sieci, wokół fanów, którzy są za Perrie, a inni twierdzą, że Zerrie to fake. Owszem popieram drugą grupę, ale nie mogę tego okazywać publicznie. Zrobiłem specjalny folder ze zdjęciami i wszedłem na twittera. Tam przejrzałem nowe wpisy, jakieś wiadomości i zajrzałem do dziewczyny na konto. Jakąś godzinę temu dodała nowy wpis. 

"Tak bardzo cudownie! Dziękuje Tobie ; * Xx.. 7 styczeń.."

Zrobiło mi się bardzo przyjemnie czytając ten post. Chciałem napisać podobny, ale to już byłoby podejrzliwe. Więc napisałem coś innego, ale tak samo ważnego. 

"Co się tu dzieje, 7 styczeń? ; 3 Jeszcze trochę i będę starszy rok!.. Dziękuje, kocham! <3.."

Niby coś o moich urodzinach, ale raczej chodziło o tą ważną datę. Od razu miałem polubione to przez kilka setek osób. Więc wylogowałem się i położyłem na łóżku wpatrując się w sufit. Przydałoby się odświeży c ten niebieski kolor na ścianach i może dodać coś zimniejszego? Czerń, granat. Coś w tym kierunku. Nie znam się na kolorach, ale wystarczy zapytać dziewczynę.
-Aj Malik, jesteś idiotą - Powiedziałem sam do siebie wstając i kierując się do łazienki. Szybki prysznic dobrze mi zrobi. Zlałem się letnią wodą i umyłem. Jak nowy wyszedłem ubierając jakieś dresy i koszulkę. Zgasiłem światło i wycierając mokre włosy w ręcznik opuściłem łazienkę. Stanąłem w miejscu widząc jak na łóżku siedzi Harry. Miał głowę skierowana na swoje dłonie, którymi się bawił. Nie wiem czy mnie od razu zauważył, ale po chwili podniósł na mnie swój zmartwiony wzrok.
-Musimy chyba pogadać co nie?- Spytał, a ja ruszyłem w jego stronę. Usiadłem po drugiej stronie łoża i czekałem o czym to on chce ze mną porozmawiać..- Wiesz co mam na myśli? - Spytał patrząc na mnie tym wzrokiem kiedy chce być szczerym.
-Chyba się domyślam - Odpowiedziałem, gdyż już wiem, że chodzi o Jess i mnie.
-Wiesz, że jak się w niej zakochałem to ty i chłopaki jako pierwsi o tym wiedzieliście - Pokiwałem głową przypominając sobie ten dzień wrześniowy.- Wiedziałeś o wszystkim zawsze. O pocałunku, o kłótniach, nawet o naszym seksie. A ty nawet nie masz odwagi powiedzieć mi, że łączy cię coś więcej niż przyjaźń - Westchnąłem głośno wiedząc, że mimo tylu nie porozumień między nami to nadal się przyjaźnimy i powinienem mu o tym powiedzieć prędzej czy później.
-Harry, ja to nie tak iż nie chciałem byś wiedział czy coś. Tylko bałem się twojej reakcji. Przecież kochałeś ją..
-Dalej ją kocham i właśnie chciałem być z Tobą szczery i Ci to powiedzieć prosto w oczy. Malik, mam nadzieję, że nie popełnisz takich błędów jak ja i nie stracisz jej - Jego ton głosu był bardzo poważny jak nigdy.
-Możesz być pewny, że nie skrzywdzę jej nigdy - Zadeklarowałem przyjacielowi.


-Ufam Ci na słowo. A następnym razem musisz mi to powiedzieć, bo nawet jak czuje się chujowo to i tak chciałbym wiedzieć – Miałem swoje powody, żeby mu nie mówić. Ze względu na Jess, ostatnią akcję na imprezie i jego stan psychiczny po tej wiadomości. Mogłoby być źle, ale teraz widząc jego reakcję wiem, że prawda nawet najgorsza jest lepsza niż obrzydliwe kłamstwa. 
-Czyli wiesz już wszystko? Ale skąd? - Spytałem ciekawy zanim Harry opuścił mój pokój.
-Na początku myślałem, że tylko ją pocieszasz, te przytulania to norma u przyjaciół. Ale już później wątpiłem w tą waszą zwykłą relacje. Aż dowiedziałem się od chłopaków na dole, że dziś zapytałeś ją o chodzenie – Wyjaśnij blado się uśmiechając. Oni to jednak nie potrafią trzymać języka za zębami. Ehh.
-No nic, oni plotkują gorzej niż baby – dopowiedziałem. Pokiwał głową i wyszedł z mojego pokoju. Czyli to była ta trudno rozmowa? Chyba tak, chociaż nie stresowałem się jakoś w szczególny sposób. Na szczęście między mną a Styles'em jest w porządku. Więc to lepiej dla naszego zespołu, który powinien żyć w zgodzie. Bo jak by to wyglądało, gdybyśmy się kłócili i mieszkali pod jednym dachem? Nie za ciekawie by nam było śpiewać, jeździć razem, udzielać wywiadów, a co dopiero fani by zrobili? Dlatego jak jest dobrze to tak będzie. Zegarek wskazywał już 22, a ja jak zwykle się nie wyśpię na spotkanie. No nic, ustawiłem budzić na 6, żeby się wyszykować, a sam pogasiłem światła i położyłem się wygodnie do łóżka. Jeszcze wziąłem na chwilę telefon i napisałem SMS do swojej dziewczyny.

Właśnie zasypiam i myślę o Tobie. Jutro mam ciężki dzień, Dobranoc kochanie! ;*

Przytrzymałem komórkę przy swojej piersi czekając na odpowiedź.

Mam podobnie, chcę cię obok ;c Jutro się spotkamy co nie? Śpij dobrze, Dobranoc!

Teraz mogłem spokojnie zasnąć z lekkim satysfakcjonującym uśmiechem na ustach.
**
-Jak zwykle Zayn spóźniasz się! Miałeś być na dole o 6:45, a jest już 55! - wykrzyczał Liam wchodząc do mojego pokoju. Właśnie skończyłem układać włosy i się ubierać. Musiałem tylko wziąć telefon i zbiegłem razem z chłopakiem na dół. Reszta już siedziała w odpalonym samochodzie czekając na nas. Wsiedliśmy do tyłu i ruszyliśmy. Przeze mnie jak zwykle się spóźnimy, ale Simon powinien chyba się przyzwyczaić, że jak mi każe tak wcześnie wstać to zawsze nie przyjedziemy na czas. W czasie tej jazdy każdy był nieobecny. Niall i Louis jeszcze trochę spali na siedząco, Liam coś robił na telefonie, a Harry był odchylony do tyłu i miał zamknięte oczy co znaczy, że się nad czymś zastanawiał. Ja natomiast Wpatrywałem się na to co się dzieje za oknem. Na szczęście nie było jakiś wielkich korków więc o 7:25 byliśmy już na miejscu. W szybkim tempie wjechaliśmy windą na odpowiednie piętro i weszliśmy bez pukania do biura naszego szefunia.
-Jak zwykle spóźnieni! Co tym razem? Włosy źle się ułożyły, Zayn? - zwrócił się od razu do mnie.
-No wiesz..- przeciągnąłem, ale ten machnął ręką uciszając mnie i zaczął wygłaszać swoje rzeczy.
-Więc za niedługo wyjeżdżacie w trasę. Wiem, że są urodziny Zayn'a więc znajcie moją dobroć i wytyczyłem termin dopiero na 14, więc będziecie mieli dzień na świętowanie, a potem na kaca. Tylko pamiętajcie! Bez zdjęć na golasa na pierwszych stronach gazet! - krzyknął patrząc na Lou i Harr'ego. Zaśmialiśmy się, ale to była prawda. Tylko oni chyba tak umieją.
-Przypilnuje tych idiotów – oznajmił Liam. Simon się zgodził i dalej gadał, że nowa płyta dobrze się sprzedaje, bilety już dawno temu zostały wykupione i jakieś inne brednie, których nie słuchałem. Poczułem wibracje w swojej kieszeni. Gramoląc się wyciągnąłem komórkę i chciałem odebrać, ale Simon zwrócił mi uwagę.
-Malik, jeśli to nie Perrie to nie odbieraj – co oni wszyscy mają z tą Perrie? Czy każdy z zarządu musi o niej wspominać?
-Czemu akurat ona?
-Bo, to ty nic jeszcze nie wiesz? 
-Powinienem? 
-Perrie będzie wam towarzyszyła przez pewien czas w trasie – zakomunikował, a ja się załamałem.
-Przecież wiesz, że ja nic do niej nie czuje! - lekko uniosłem głos.
-Już miałeś o tym nie mówić. Umowa to umowa jeszcze się musisz pomęczyć – powiedziała, a ja rozłączyłem połączenie Jess.
-Ile konkretnie? Bo ja mam już jej dość i ogólnie całego przedstawienia. Nie mogę normalnie się zakochać?! - wiem, że to nie jest do końca jego wina, ale w końcu on się zgodził na taką umowę. Która już dawno miała się zakończyć, ale ją przedłużono.
-Malik, nie unoś się. Przecież dali Ci dwa miesiące na znalezienie dziewczyny, którą pokochasz, a ty nic nie znalazłeś więc wybrali Ci nie kogo innego jak ją. Ponieważ chcą by Little Mix się wybiło i taka oto tajemnica – zaklaskał w ręce i poruszał brwiami.
-Kto normalny znajduje na zawołanie dziewczynę?! 
-Dobra Malik, tak postanowiła góra, a ty masz spełnić to co oni mówią – uderzył ręką w biurko. Zdenerwowałem się, bo nie lubię jak ktoś mi każe coś robić.
-Nie chce mi się już o tym gadać. Na razie – Wstałem i opuściłem jego biuro w pośpiechu. Musiałem się odstresować paląc papierosa. Tak zrobiłem i wyszedłem z budynku idąc jak najdalej z kapturem na głowie....
***Oczami Jess***
-Tak, tak, tak!! Wiedziałam, że tak się ta przyjaźń skończy – zaśmiała się Ell wychodząc ze mną ze szkoły. Tak wróciłam już na lekcje, bo mimo moich problemów zdrowotnych zamierzam skończyć szkołę. Mieliśmy dziś tylko 6 lekcji więc był totalny luzik ze względu na małą ilość osób w naszej i tak nie zbyt dużej klasie. Musiałam napisać dziś dwie kartkówki z biologii i matematyki. Nie były zbyt trudne, bo jak siedziałam w domu nie miałam odpoczynku od książek, gdyż ciocia cały czas mnie musztrowała, że mam się uczyć. Ale teraz jestem jej wdzięczna. Mamy dziś czwartek czyli jeszcze tylko cztery dni do urodzin Malika. Na szczęście mam już dla niego prezent. Matt mi chyba pomógł w jakiś sposób, bo kupiłam Zayn'owi ramkę elektroniczną i wgrałam jakieś zdjęcia, które miałam na telefonie i laptopie. Myślę, że mu się spodoba, bo trochę czasu spędziłam na szukaniu tego. Rose zachorowała i nie było jej dziś w szkole jak i podobno cały ten tydzień. Nic mi nie mówiła, ale jak widać chyba nie chciała. 
-No może i tak, ale nic mi nie mówiłaś – odpowiedziałam przyjaciółce, bo właśnie jej powiedziałam o moim związku z Malikiem. Szczerze to była nie zaskoczona lecz bardzo zadowolona.
-To ja lecę do domu. Odezwij się później – przytuliła mnie bardzo mocno i ruszyła przed siebie, a ja skręciłam w drugą stronę kierując się na przystanek gdzie miał czekać na mnie Tom. Chwilę pomarzłam na powietrzu i zobaczyłam znany mi dobrze ciemny samochód. Wsiadłam na tylne siedzenie odkładając plecak na siedzenie obok.
-Cześć – przywitał się jako pierwszy chłopak. Odpowiedziałam tym samym i zapięłam pasy.- Jak w szkole?
-Nie najgorzej, ale może być. - Zaczął mi wibrować telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni kurtki i zobaczyłam, że mam SMS. Odblokowałam i weszłam w skrzynkę odbiorczą, a tam miałam wiadomość od Liam'a.

Jessie, jest u Ciebie Zayn?

Nie odpisałam tylko od razu do niego wykręciłam.
-O co chodzi? - spytałam na wejściu.
-Spokojnie, nie denerwuj się i tylko powiedz czy jest gdzieś tam Malik.
-A powinien? Liam powiedz co się stało.
-Byliśmy na spotkaniu z Simonem i Zayn pokłócił się z nim po czym wyszedł. Teraz go szukamy, bo nie wrócił do domu...
-Zadzwonię do niego i dam Ci znać- rozłączyłam się szybko i zadzwoniłam do Mulata. 
Jeden sygnał, drugi... trzeci.. czwarty i poczta! Kurwa...
-Zayn, dlaczego nie dobierasz? - spytałam samą siebie dzwoniąc jeszcze raz.
-Coś się stało ? -spytał Tom wjeżdżając już na nasze podwórko.
-Nie, chyba nie – odpowiedziałam wbiegając od domu. Ściągnęłam buty w pośpiechu i wpadłam na ciepły czyjś tors.
-Gdzie tak biegniesz? Miałaś odpoczywać – usłyszałam głos Derec'a.
-Wiem, ale to sprawa bardzo ważna – powiedziałam odchodząc od niego i rzucając plecak na stół.
-Kochanie, dobrze, że jesteś – usłyszałam przyjemny głos mojej cioci.- Jak w szkole?
-Dobrze ciociu. Sprawdziany dobrze mi poszły jeśli o to pytasz – chciałam iść już na górą, ale jeszcze kontynuowała rozmowę.
-Cieszę się bardzo. Musimy porozmawiać o czymś bardzo ważnym – stwierdziła. Westchnęłam i odwróciłam się do niej przodem.
-To ja was zostawię. Jess, będę wieczorem i zbadamy ciśnienie i kilka innych pierdoł.
-Okej, do zobaczenia- pożegnaliśmy się i opuścił nasz dom. - To co się stało ciociu ?
-Wiem, że teraz masz problemy ze zdrowiem więc nie chce cię zostawić tutaj samej.
-Ale przecież nie jestem sama – stwierdziłam lekko się śmiejąc.
-Wiem, ale za niedługo muszę wyjechać na dwa tygodnie w delegację i postanowiłam zabrać cię ze sobą. Tak jest to nie odpowiedzialne co do szkoły i twoich ocen, ale...
-Ciociu, nie jestem małą dziewczynką i mogę zostać sama te dwa tygodnie. Wolę zostać tu i się uczyć, a potem zdać z dobrymi ocenami.
-Jess to nie jest dobry pomysł.
-To nie wyjeżdżaj teraz – stwierdziłam opierając się łokciami o fotel.
-Muszę, to moja praca. Nie będziemy się kłócić, ale jeśli tutaj zostaniesz to będziesz miała dodatkową opiekę medyczną – powiedziała wychodząc z salonu i idąc do swojego biura. Pokręciłam głową i weszłam do kuchni. Miałam coś zjeść, ale przypomniałam sobie o szybkim skontaktowaniu się z Zayn'em. Szybkim krokiem szłam do swojego pokoju. Tam ponownie zadzwoniłam do Mulata, ale po jakiś 10 razach nie odbierania wkurzona napisałam do Liam'a, że nie mam z nim kontaktu. Payne jak to Payne powiedział, żebym się nie przejmowała i on go poszuka z chłopkami. Zgodziłam się i zeszłam na dół coś zjeść. Weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Wyjęłam jakąś zupę i ją dałam na gaz. Wstawiłam też czajnik na herbatę. Wszystko przyszykowałam po czym nalałam sobie zupy i ją zjadłam. Nawet była dobra. Z herbatą udałam się do pokoju przed telewizor. Jutro w szkole mamy filharmonię więc nie muszę odrabiać lekcji na dwie pierwsze lekcję, a pięć pozostałych to w-f, angielski, religia, wychowawcza i chyba biologia. Więc nie jest tak tragicznie. Włączyłam telewizor i przełączając kanały natrafiłam na swój serial pamiętniki wampirów. Oglądnęłam odcinek i poszłam do siebie położyć się do łóżka. Nie miałam co robić, aż do przyjazdu mojego lekarza. Coś mi się zdaje, że on nie przyjeżdżał by tu tak często, gdyby nie moja ciocia, ale cóż to tylko moje wyobrażenia.
*
-Miałaś się nie denerwować – powiedział badając moje tętno Derec. Westchnęłam głośno. Przecież to wiem, ale jak Zayn się nie odzywał jeszcze to nic nie poradzę na mój stan. Co z tego, że dzwoniłam do niego jakieś 50 razy, co z tego! Przecież wcale nie trzeba oddzwaniać do mnie, bo po co?! Liam i chłopaki uspokajał mnie, a Ellie to nawet chciała do mnie przyjechać, żebym tylko była spokojna i się nie denerwowała. Ale ja powiedziałam jej, że nie jestem małą dziewczynką i umiem chyb o siebie jakoś zadbać. Co tego, że było to kłamstwo? Co z tego.
-Jess, słuchasz nas? - dotarł do mnie głos mojej ciotki.
-Nie.
-Jak zawsze szczera- zaśmiał się brunet zapisując jakieś cyfry w książeczce mojego zdrowia czy jakoś tak.- Mówiłem, że jutro musisz przyjechać do szpitala na badanie krwi.
-Czemu? Mój stan się nie poprawił?
-W jakiś sposób coś się zmieniło, ale dalej nie jest dobrze. Więc jako lekarz chcę cię widzieć jutro w szpitalu o 12, bo wtedy jestem wolny więc się Tobą zajmę – stwierdził Derec chowając swój medyczny sprzęt do czarnej teczki.
-Co mi dokładnie jest? Potrzebny jakiś przeszczep? Czy raczej zawał i śmierć? - wolę jak ludzie są ze mną szczerzy do bólu, dlatego też lubię tego doktorka, bo wie co kiedy powiedzieć. Ale tym razem nie odpowiedział na moje pytanie tylko krzywo się uśmiechnął i wstał z kanapy.
-Do jutro – powiedział i wyszedł zostawiając mnie samą swoim myślą. Co to może znaczyć? Pewnie nic dobrego, ale aż tak? Powinnam się obawiać jeszcze bardziej niż teraz? Przygryzłam dolną wargę i wstałam idąc do swojego pokoju. Dobrze, że już wzięłam prysznic więc teraz mogłam tylko ubrać swoją ciepłą piżamę i wskoczyć do łózka spać. Oczywiście jeśli zasnę, bo z tym idiotą w głowie szczerze w to wątpię. Ale muszę spróbować tak też położyłam się i trzymałam kurczowo telefon w rękach jakby jeszcze zadzwonił. Usłyszałam piosenkę i wibracje. Odebrałam nie patrząc na ekran.
-Zayn? - spytałam z nadzieją w głosie.

-Przepraszam, ale nim nie jestem – powiedział dobrze mi znany zachrypnięty męski głos...
___________________________________
Hej wiem zawaliłam po całości nie dodając tego rozdziału szybciej, ale cóż chyba nie miałam pomysłu co napisać? Tak muszę się przyznać, że nie wiedziałam co dalej tu dopisać. Miałam połowę, ale nad drugą połowę męczyłam się ten tydzień ;/ 
Jak zwykle straciłam rachubę czasu z terminem i PRZEPRASZAM! ; c 
Ale może jakoś dam radę napisać następny rozdział szybciej,ale nie obiecuję, bo to nie jest pewne jak to z tą pieprzoną szkołą ; / Niby dobrze jest, ale męczą nas sprawdzianami niby przygotują nas dobrze tym do tych testów gimnazjalnych, ale o dupę takie coś rozbić jak nas jeszcze bardziej stresują ;c 
No nic ; ( A jak u was? Gniewacie się bardzo? 
A tak to już jest epilog pierwszej części zapraszam do czytania ; > 
Właśnie też pracuje nad pierwszym rozdziałem, bo mi przypadł ;3 
No cóż to chyba do zobaczenia za niedługo ^^ 
Pozdrawiam was gorąco! ; ** 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! 




Obserwatorzy