sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 47.

+18 xd 
**Oczami Zayna**
Już sądziłem, że nie spotkam się dziś z Jess, ale jak zadzwoniłem i powiedziała gdzie jest to nie mogłem usiedzieć długo na tyłku. Przebrałem się i mówiąc Liam'owi, że jadę do miasta wybiegłem do samochodu. Oczywiście nie obyło się od pytań ochroniarzy gdzie to się wybieram, kiedy wrócę i czy nie mają jechać ze mną. Odpowiedziałem na pytania i założyłem kaptur jak odmówiłem im jazdy ze mną. Na prostej rozpędzałem się do ponad setki. Zajechałem do najbliższej kwiaciarni. Wszedłem rozglądając się za czymś, ale nie znam się na tym.
-Dzień dobry, w czymś Panu pomóc? - usłyszałem miły głos kobiety w średnim wieku.
-Witam, proszę o pomoc – odrzekłem idąc do kasy.
-Więc dla kogo, i po co?
-Dla dziewczyny z, którą można powiedzieć lekko się pokłóciłem i jadę z inną dziewczyną na trzy miesiące do pracy. Z czego moja dziewczyna jest zazdrosna i chcę ją udobruchać – opowiedziałem po kolei. Mina kobiety mówiła sama za siebie, że jestem wariatem. Ale wyszła zza kasy idąc do kwiatków.
-Według mnie czerwone róże będą najlepszym wyjściem na problemy, my kobiety je uwielbiamy! - klasnęła w ręce biorąc trzy.
-Niech pani da wszystkie – uśmiechnąłem się, a ta wyjęła całość i zawiązała w ładną kokardkę. Zapłaciłem tyle ile było trzeba i z podziękowaniem wyszedłem. Położyłem bukiet na tylnym siedzeniu. A teraz zastanowiłem się czy nie kupić czegoś Mii, skoro są razem. Tak więc tym otóż przemyśleniem ruszyłem do sklepu z zabawkami. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy o miś wielkości dziewczynki. Po prosiłem o niego i szybko spakowałem zabawkę także na tylne siedzenie. Teraz mogłem spokojnie jechać na spotkanie. Modliłem się tylko, żeby żaden reporter mnie nie namierzył, bo wtedy Modest nie będzie zachwycony tym wszystkim. Co ja mówię przecież ja będę skończony i wyrzucony, a chłopaki? Zniszczę nie tylko sobie karierę, ale i im. Nie będzie zbyt milutko wtedy. W końcu dotarłem pod centrum handlowe. Nałożyłem kaptur i wyjąłem wszystkie rzeczy. Spojrzałem w górę i zobaczyłem Jessice siedzącą przy oknie i śmiejącą się z czegoś. Pewnie z Mią jest jej dobrze. W końcu są to dwie piękne siostry. Musze przyznać Pan Johnson jednak umie zrobić śliczne córki. Muszę mu przyznać, że ma dobre geny. Mam nadzieję, że moja drużyna dzieci z Jess będzie tak samo piękna jak ona i przystojna jak ja. Tak to prawda marzę o dzieciach z tą dziewczyną. Wiem mam dopiero 22 lata, ale życie biegnie do przodu, a ja wiem co chcę robić. Najpierw będzie to syn, żeby chronił córkę- ja już o to zadbam. Potem będzie córeczka i jeszcze jeden synek, albo córka. W sumie to trójka dzieci widzi mi się bardzo dobrze. Tylko jedynym problemem jest moja kariera, psychiczny związek z Perrie i to, ze Jessica kończy dopiero w tym roku 18 lat. A raczej w tym wieku nie myśli się o dzieciach to dopiero początek życia. A mówią, że to my mężczyźnie nie myślimy o dzieciach, prawda jednak według mnie jest inna i każdy facet marzy i szczęśliwej dużej rodzinie. Tylko jedynym warunkiem jest utrzymanie tej rodziny. W moim przypadku dam radę, bo oszczędności mnóstwo mam poodkładanych w bankach, a Milton? Ona kończy architekturę wnętrz więc będzie miał kto urządzić nam dom, a do tego będzie robiła to co pewnie ją jara.
Ludzie dziwnie na mnie patrzyli, a zakochane pary patrzyły na mnie z pełnym szczęściem i wyrozumiałością. Wszedłem na drugie piętro schodami i udałem się do knajpki w której zauważyłem dziewczyny. Na początku nie mogłem ich znaleźć, ale po chwili rozglądania zauważyłem brunetkę i małą blondynkę. Z uśmiechem tam poszedłem. Mia zapytała czy ten miś jest dla niej więc dałem jej go. Natomiast Jess ociągając się podeszła do mnie. Dałem jej kwiatki, a ta zaczęła się droczyć.
 Więc pocałowałem ją nie zastanawiając się nad tym kto może nas zobaczyć, ale jeśli jest się z osobą, którą się kocha to to nie ma znaczenia. Natomiast ona odepchnęła mnie upominając o to gdzie się znajdujemy i tyko może tu przebywać w tym czasie. Cóż ja w głębi serce wierzyłem, że nikogo takiego dziś nie spotkamy. Dlatego musiałem nałożyć kaptur. Zamówiłem sobie kawę i rozmawialiśmy przy stole. To znaczy mała coś opowiadała, a ja wsłuchiwałem się w jej słowa. Po skończonym jedzeniu i piciu wyszliśmy. Oczywiście ja musiałem nosić przytulankę, gdyż Mia podobno nie miała na to sił. Taaa, ale nie mogłem odmówić w końcu jest to moja szwagierka. Hmmmm to dziwne mieć tak młodą, ale los nie wybiera tylko się spełnia. Kiedy ona zobaczyła budkę na zdjęcia ruszyła tam biegiem krzycząc, żeby iść porobić zdjęcia. No ja się zgodziłem, bo uwielbiam takiego typu zabawy. Natomiast brunetka nie chciała, ale nie miała nic do gadania. Usadowiliśmy się wygodnie i robiliśmy mnóstwo śmiesznych min. Zdjęcia wyszły genialnie. Jessice się nie podobały, ale uświadomiłem ją, że mimo wszystko jest piękna. Młodsza Milton chciała tu jeszcze swego brata więc załatwiła to duża M. Usiedliśmy razem na ławce, a blondynce daliśmy kasę by poszła sobie pograć w gierki. 
Jak Piter się zjawił poszliśmy na automaty. Założyłem się o wygraną z dziewczyną i zaczęliśmy ścigać się na motorach, Muszę przyznać, ze uwielbiam ten sport. A widać było iż Jess jest świeża w tym co robi. Kilka razu uderzała w skały, a nawet raz w przechodnia. Nie mogłem powstrzymać śmiechu szczególnie, że jak wygram to zabieram ją na noc do siebie. Stęskniłem się za jej ciałem koło mnie w łóżka jak i pode mną. Od samego myślenia czułem lekkie podniecenie, ale nie dałem tego po sobie poznać. Kiedy przegrała była wkurzona, bo nie lubi przegrywać, ale jedynym problemem jest to, że ja też uwielbiam wygrywać. Po kilku godzinnej zabawie zeszliśmy na dół gdzie dzieciaki zostały odebrane przez ich matkę, a my zostaliśmy z Panią Veroniką. Jessica uprzedziła kobietę, że wróci jutro przed szkołą. Adwokatka zgodziła się więc ruszyliśmy do domu brunetki po jej rzeczy. Widziałem jak za nami jedzie czarna furgonetka. Próbowałem ją zgubić, ale okazało się, że jest to nie możliwe i mam na ogonie paparazzi.
-Będzie źle – powiedziałem odpalając z nerwów papierosa.
-Co się dzieje? - spytała przerażona.
-Właśnie gonią nas reporterzy, którzy chcą zobaczyć jak to kończy się nasz dzień – prychnąłem zażenowany całą sytuacją, ale jechałem dalej tam gdzie mieliśmy się udać.
-Co?! Jak nas znaleźli?!
-Najwidoczniej byli z nami cały dzień – uderzyłem ręką o kierownicę. Dziewczyna się załamała i zaczęła obgryzać z nerwów paznokcie. - Nie rób tak!- skarciłem ją.
-To sposób na moje nerwy – warknęła. 
-Wysadzę cię, a sam zostanę w samochodzie, żeby nie pisali, że poszliśmy na numerek.
-A potem?
-Po prostu przyjdziesz z torbą i pojedziemy do mnie. Myślę, że nie będą czekać tyle tutaj. Przeciągnij tam w domu tak długo jak tylko możesz- pokiwała głową i na miejscu wysiadła idąc szybko w stronę domu. Postanowiłem zobaczyć czy też tu podjadą. Nie myliłem się. Zjawili się po chwili, ale jak zobaczyli mnie w środku samochodu to zawrócili. Zaśmiałem się i dokończyłem papierosa. Jessica wróciła po 15 minutach. Więc ruszyliśmy do mnie.
**
-To taki pościg jak na filmach? - spytał przejęty Lou. 
-Tak, jeszcze brakowała helikoptera i samochodu na sygnałach – użyła sarkazmu Jess.
-To coś nowego, jeszcze tak długo nie jechali za nami nigdy – stwierdził Liam. On przygotował specjalnie dla nas kolację. Muszę przyznać, że postarał się. Zjedliśmy mile wszyscy razem nawet Harry, który jak widać chyba zaczyna się przyzwyczajać do wszystkiego. Po posiłku poszliśmy na górę od razu do mnie.
-Idę się umyć – powiedziała brunetka idąc z ciuchami do łazienki.
-Możemy oszczędzić wodę i...
-Nie – odpowiedziała zamykając drzwi. Pokręciłem głową, ale postanowiłem wystraszyć dziewczynę i udać się do niej do toalety jak tylko odkręci prysznic. Tak więc stanąłem pod drzwiami nasłuchiwałem co ona tam robi. Potrwało to chwilę, aż w końcu usłyszałem kurek i lejącą się wodę. Przekręciłem pomału klamkę i wszedłem do środka. Na początku mnie nie zobaczyła, ale po chwili stania opartym o półkę na przeciw kabiny chyba się kapnęła. Stała do mnie tyłem więc mogłem oglądać w nieskończoność jej idealny tyłek. Obróciła się i zaczęła piszczeć. Zaśmiałem się głośno, a podszedłem i ją uciszyłem przez co wylądowałem razem z nią w brodziku. 
Taaaa nie dość, że w ciuchach to mokry. 
Najlepsza i tak była moja dziewczyna, która nie wiedziała co zrobić. 
-Zayn! Jak ja cię nienawidzę! Przecież mówiłam Ci, że chcę się... - zamknąłem jej krzyk w pocałunku. Próbowała coś jeszcze powiedzieć, ale poddała się po chwili. Jak tylko oderwałem się od niej spotkała mnie nie miła niespodzianka. Na moje perfekcyjne włosy została wylana cała butelka szamponu.- Więc masz za swoje - wstała i wyszła owijając się ręcznikiem. Głośno się zaśmiała i patrzyła na mnie. 
-Teraz to ty skarbie nie żyjesz- warknąłem spłukując ze swoich włosów żel, który się pienił i nie chciał zejść. Słyszałem tylko jej śmiech i widziałem jak wychodzi się ubrać. Posiedziałem tam chwilę, bo musiałem doprowadzić swoje włosy do porządku. Wyszedłem z mokrą głową do pokoju. Jessica siedziała na łóżku z głową w telefonie i zaciekle odpisywała na coś i się śmiała. Wskoczyłem koło niej i zacząłem się trzepać nad nią. 
-Zayn! Ja już kąpiel mam za sobą! - krzyczała próbując mnie odepchnąć, ale jestem silniejszy i jej nie wyszło. Przytuliłem ją mocno do siebie i pocałowałem zabierając telefon. - Ej! Ja tam prowadzę ważną korespondencję - udała smutną i zabrała telefon z powrotem. 
-Z kim tak zaciekle piszesz? 
-Z Eathan'em - powiedziała dalej pisząc. 
-O nie, wygrałem dziś zakład więc robimy to co chcę- wystawiłem rękę po komórkę, którą oddała mi ze smutną miną. 
-Więc mój geniuszu co będziemy robić? - spytała przekręcając się na brzuch bokiem do mnie. 
-Wiesz mam parę pomysłów w głowie, ale nie masz osiemnastki to nie wiem czy czasem to nie podlega pod gwałt - powiedziałem śmiejąc się głośno, a na co Jess zawtórowała mi.
-Uważaj Malik, bo moja ciocia jest jednym z najlepszych prawników - odezwała się o podniosła by mnie pocałować. 
Więc zabawę można zacząć..   

Wziąłem ja mocno w ramiona nie przestając całować. Po chwili zrobiło się bardzo gorąco. Dziewczyna pozbawiła mnie na pół suchej koszulki i rzuciła nią w kąt wracając do moich ust. Zaczęła się gra wstępna, która była ciekawa. Ponieważ brunetkę łatwo doprowadzić do obłędu. Z ust zszedłem na jej szyję zostawiając tam mnóstwo czerwonych śladów. W tym czasie Milton szeptała moje imię co mnie doprowadzało na skraj. Kiedy przygryzła wargę nie mogłem się powstrzymać i nie przygryźć jej. Mocno za nią pociągnąłem, aż ta syknęła z bólu, ale i rozkoszy. Nasze języki współgrały idealnie, oczywiście ja wygrałem dominacje w tym wszystkim. Natomiast moje ręce z ramion dziewczyny zjechały niżej na jej piersi. Bez wahania ścisnąłem obie tak, że Jess westchnęła z przyjemności. Jej dłonie znajdowały się na moich plechach więc jak zrobiłem jakiś gwałtowny ruch ta swoimi pazurami robiła mi ślady, które bolały po chwili. Z pozycji siedzącej przeniosłem się na brunetkę. Mój kolega w spodniach gotował się do wyjścia na powierzchnię. Widząc to dziewczyna zaśmiała się, ale ściągnęła moje spodnie, a ja pozbyłem się jej piżamy, która i tak nie musiała być potrzebna tu. Wzrokiem zjechałem ją od góry do dołu.
 Wszystko tylko moje. 
Zobaczyłem lekki rumieniec na jej polikach, więc się zaśmiałem i ją pocałowałem. Zacząłem ugniatać jej idealne piersi. Dziewczyna była jak w siódmym niebie. 
-Zayn.... nie baw się ze mną.. - wyszeptała. 
-Ale podoba mi się ta zabawa - Odpowiedziałem, ale ręką zacząłem szukać prezerwatywy. Znalazłem ją w szufladzie i mogłem ściągnąć swoje bokserki. Musiałem odkleić się od Jess i nałożyć zabezpieczenie, bo chwilowo nie chcemy mieć dzieci, szczególnie, że dziewczyna chodzi do szkoły. Znalazłem to co chciałem i mogłem się w to ubrać. Jessica przyglądała się moim poczynaniom i po chwili usadowiłem się przed wejściem do niej. 

-Gotowa? - spytałem na co przytaknęłam głową. Więc wszedłem w nią pomału tak by chciała więcej. Drugi raz już był mocniejszy i pewniejszy. Moje tętno przyśpieszyło, a dziewczyna lekko pokrzykiwała moje imię. 
Kochaliśmy się przez długi czas. Do póki moja miłość już dochodziła. Doszła pierwsza, a ja tuż za nią. Opadłem cały mokry na nią. Prezerwatywę ściągnąłem i rzuciłem gdzieś koło łóżka. Spojrzałem na brunetkę, która na czole miała widoczne krople potu, ale mimo wszystko uśmiechała się do mnie. Podciągnąłem się wyżej by być głową obok jej głowy. 
-Moje serce przyśpieszyło maksymalnie - zaśmiała się szarpiąc moje włosy. 
-No mówiłem, że będzie ciekawie..
-Wiesz, brakowało mi zbliżeń z Tobą - oznajmiła. W sumie mi też brakowało wspólnie spędzania długo czasu i tego wszystkiego, a najgorsze jest to, że już pojutrze moje urodziny, i potem wyjeżdżam. Zmuszono mnie do wzięcia Perrie z czego nie jestem zadowolony. I tak wystarcza jak każą mi do niej raz na jakiś czas jeździć i się uśmiechać do zdjęć,żeby tylko jej piosenki szły i płyty dobrze.- Ziemia do Zayna! 
-Jestem, jestem - otrzepałem się ogarnąłem. 
-Gdzie tam odpłynąłeś? Mówiłam do Ciebie, a ty nic - położyła głowę na moją klatkę piersiową. 
-Po prostu zastanawiam się nad trasą koncertową i naszą rozłąką - wypaliłem nie zastanawiając się nad słowami wypowiadanymi. 
-Nie myślałam o tym teraz, ale to zbliża się dużymi krokami. Jutro piątek i sobota, a w niedzielę pożegnanie.
-Nie mówmy o tym teraz. Przepraszam za zaczęcie tematu - ucałowałem ją w czoło i wstałem idąc do toalety. Założyłem na siebie jakieś czyste bokserki i wróciłem do dziewczyny, która miała już na sobie koszulkę.- Ej, nie kazałem ci się ubierać! - usiadłem obok Jess i zacząłem ją całować, zjechałem niżej i zszedłem ustami na uda zostawiając tam malinki. Przejechałem ustami po jej talii, ale po chwili dziewczyna ociągnęła mi lekko głowę w górę. Uniosłem brew. 

-Wiem jestem głupia, ale zgłodniałam - zrobiłam smutna minkę zbitego psa i oczy kota ze Shreka. 
-Teraz?- przytaknęła głową siadając na przeciw mnie. 
-Dobra chodź zrobię Ci kolację - pociągnąłem ją za rękę. Zeskoczyła z łóżka śmiejąc się i idąc za mną. Dochodziła już północ więc chłopaki mogą spać. Rozejrzałem się po korytarzu. Nie było nikogo więc zeszliśmy po cichu na dół. Zapaliłem światła w salonie i kuchni.- To na co moja księżniczka ma ochotę? 
-Hmm księżniczka zjadłaby tosty z serem! - krzyknęła, a ja zabrałem się za robienie jedzenia, kiedy Jess usiadła na blacie... 
***Oczami Jess***
Jeden z najlepszych wieczorów w moim życiu. Myślałam, że ten zakład to jakaś ściema i będzie normalnie, ale jednak się myliłam. Dobrze, że przegrałam i jestem tu gdzie jestem. A mianowicie siedzę na blacie i czekam na swoje tosty. Bo głupia zgłodniałam jak Zayn zaczynał mnie drugi raz pieścić. Przypatrywałam się poczynaniom szatyna. Chwilę naszukał się tostera, ale jakoś dał sobie radę. Ja obserwowałam jego ruchy. W końcu zrobił mi jedzenie i poszliśmy na górę. Wziął to na tacę i dołożył sok pomarańczowy. Było to jak śniadanie do łóżka, ale no kolacja do łóżka.. 
-Mam najlepszego chłopaka na świecie! - zapiszczałam siadając na łózko i biorąc sok. No przyznać się muszę, bo po seksie tak mi się cholernie chciało pić. 
-No wiem - zaśmiał się włączając muzykę. 
-A jakbyś mi tak zaśpiewał coś na dobranoc? Bo ja muszę iść chyba jutro do szkoły- przygryzłam dolną wargę patrząc na chłopaka.
-Wiem, że musisz. To najpierw zjedz, a ja potem Ci zaśpiewam coś - pocałował  mnie w policzek i ruszył w stronę półki z laptopem. Wziął go na łóżko i przeglądaliśmy Twittera i inne strony społecznościowe. Skończyłam jeść i muszę przyznać, że jestem pełna. Malik nie był głodny, bo stwierdził, że mną się najadł do syta. Cóż było to dziwne, ale nie pobiło akcji z łazienki. Myślałam, że go zabiję na miejscu. Skompromitowałam się i zawstydziłam. Wiem, że to mój chłopak, ale i tak nie jestem przyzwyczajona do takich spraw. 
-To co chcesz bym Ci zaśpiewał? - baryton wyrwał mnie z transu myślenia. 
-Myślałam, że coś wymyśliłeś. Może nie być z waszego repertuaru. Zaskocz mnie - poszperał coś w necie i po chwili czytania włączył karaoke, które zatrzymał. 
-To szykuj się do snu kochanie - wstałam z miejsca idąc do łazienki umyć zęby. Po pięciu minutach była już gotowa i wróciłam do pokoju. Zgasiłam lampkę i nakryłam się kocem. Zayn chyba zdążył pobrać tą melodię, bo komputer wyłączył i uruchomił tylko wieże z muzyką. Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy wsłuchując się w no nieee, to jedna z lepszych piosenek. Nie jest to jakaś moja uwielbiana muzyka, ale po prostu ja bardzo lubię. Tak wiec wsłuchiwałam się w głos Malik'a i zasypiałam na jego torsie. Poczułam tylko na ustach pocałunek i odpłynęłam...
 ________________________
Hej kocurki!! ; > 
Jestem opóźniona, ale no jestem xd 
Dodaję dziś, bo jutro zakuwam na testy gimnazjalne. To będzie maskara ; < Ale no muszę dać sobie radę! 
Tak wiec następny napiszę jakoś na weekend, bo po testach piątek sobie wolny robię więc może coś sobie napiszę. Dobra nie rozpisuje się, bo u taty siedzę, a on by chciał wiedzieć do kogo ja tak "piszę", a jemu nie mówiłam o prowadzeniu bloga, bo jest no nie ważne xd Tak wiec miłej końcówki weekendu mam nadzieję, że was rozdziałem nie zawiodłam czy coś, ale no trudno mi było się zebrać do napisania tego ^^ 
A jak u was? Może też piszecie testy? Boicie się? Ja tak, ale wiem, ze testy nie są brane pod uwagę chyba xdd No ni czekam na miłe słowa i pozdrawiam! 
A tutaj już nowy rozdział! 
Pozdrawiam ! ;3 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ! ; * 








sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 46.


Mia wskoczyła na mnie i mocno mnie wyściskała. Zaśmiałam się głośno, ale odwzajemniłam.
-Co ty tu mała robisz? Coś się stało? - spytałam oglądając ją dookoła.
-Jest ok. Mama ma być u pani doktor, a ja przyszłam z nią – odpowiedziała podając mi rękę i idąc w stronę dwóch kobiet dalej ze sobą rozmawiających.
-Witaj Jessica – odezwała się Monic uśmiechając do mnie.
Każdy powinien wiedzieć, że ten uśmiech to kłamstwo..
-Cześć – powiedziałam obojętnie patrząc na swoją małą siostrzyczkę.
-Jess, kochanie może weźmiemy Mię do centrum handlowego jak jej mama się zgodzi – spytała ciocia miło się uśmiechając do blondyny.
-Oczywiście, że się zgadzam. Zdążę na wizytę o chirurga, a do tego potem kosmetyczka i takie tam sprawy załatwię. To odbiorę moją małą księżniczkę wieczorkiem – ucałowała małą i żegnając się z nami pobiegła w stronę schodów.
-Chirurg? - spytałam biorąc siostrę za rękę.
-Chyba plastyczny – powiedziała z ironią ciocia. Zaśmiałam się głośno. Dobrze, że mała jeszcze nie rozumie niektórych rzeczy.
-To co mała może gorąca czekolada? - spytałam wsiadając z na tylne siedzenie wraz z dziewczynami. Bo jesteśmy z chłopakami jeszcze więc musiałyśmy się pomieścić z tyłu we trzy. Małą zapięłam pasem i ruszyliśmy. Wygłupiałam się z nią, bo wstydziła się Matt'a i Tom'a. Ze szpitala do centrum minęło kilka minutek. Zaparkowaliśmy i my wysiadłyśmy z Matt'em, a Tom pojechał załatwić jakieś sprawy na mieście. Miałam napisać SMS do Zayn'a, że jestem teraz w sklepie, ale blondynka chwyciła mnie za rękę i zaczęła biec do wejścia. Schowałam szybko telefon do tylnej kieszeni spodni i biegłam wraz z nią. Wleciałyśmy do środka śmiejąc się głośno i ziając ze zmęczenia.
Chyba nie mogę tak biegać, moja kondycja równa się zero..
Poczekałyśmy na resztę, która wlokła się z tyłu spacerkiem.
-Ile można czekać! - nakrzyczałam na nich, gdy weszli.
-Spokojnie! Mamy cały dzień – zawiadomił Matt i odszedł od nas kierując się do sklepów z ciuchami. Poszedł pewnie sobie coś znaleźć ciekawego.
-To co dziewczynki? Zajmiecie się sobą? Pójdę do punktu z telefonami, żeby mi naprawili telefon – zgodziłam się, ale najpierw wzięłam trochę pieniędzy od niej na nasze zachcianki.
-Chodź pójdziemy coś zjeść, a potem zobaczymy ok? - spytałam Mię, która chętnie się zgodziła. Więc ruszyłyśmy do jakiejś knajpki.
-Ja chcę ciasto! - wykrzyczała stając przed ladą.
-Dobrze, a do tego gorąca czekolada? - pokiwała głową. Ja przeglądnęłam menu i wybrałam sobie też czekoladę oraz mieszankę owoców. Mia poszła zająć nam miejsce do siedzenia, a ja podeszłam tam gdzie się zamawia i poczekałam na miłego młodego chłopaka, który z uśmiechem podszedł do mnie.
-Co dla Ciebie? - spytałam biorąc długopis.
-To tak, dwa razy gorąca czekolada, jakieś dobre ciasto dla małej dziewczynki oraz mieszankę owoców w kubeczku – wyjęłam portfel czekając na cenę.
-Może być krówka?
-Jak będzie jej smakować to zdaje się na znawcę – zaśmialiśmy się, a on coś wpisał na kasę.
-30 funtów – wyjęłam tyle ile trzeba i podałam chłopakowi. - Za około 10 minut przyniosę zamówienie.
-Czekam – odeszłam szukając wzrokiem małej. Przeszłam kawałek i w końcu ją znalazłam. Zajęłam nam miejsca dla czterech osób przy oknie. Dobrze, że jesteśmy na drugim piętrze więc będzie ładny widok. Muszę przyznać, że Mia to wie gdzie usiąść.
-Gdzie moje słodkości? - spytała ze smutną minką zbitego psa. Aż mi się smutno zrobiło. Ten dziecięcy urok.
-Zaraz taki miły pan przyniesie nasze zamówienia – odpowiedziałam siadając obok dziewczynki. Zajęłam miejsce obok okna, żeby lepiej widzieć. Właśnie zadzwonił mój telefon. Odebrałam bez zastanowienia.
-Halo?
-Jesteś w domu ?- spytał dobrze mi znany głos.
-Nieee- przeciągnęłam.
-Kto dzwoni? - spytała blondynka.
-Zayn – powiedziałam, a ona się szeroko uśmiechnęła.
-Gdzie jesteś? Może przyjadę?
-Może przyjechać do nas ? - spytałam siostrę, która po chwili zastanowienia pokiwała energicznie głową na znak, że się zgadza.
-Masz pozwolenie więc czekam w centrum tym koło szpitala Św. Chrzciciela na drugim piętrze – rozłączyłam się, bo akurat dostarczono nasze zamówienia.
-Proszę dla pięknych dziewczyn to co sobie zażyczyły – podał nam wszystko.
-Dziękujemy – powiedziałam za siostrę, która od razu zabrała się za pałaszowanie swojego ciasta. Ja natomiast upiłam łyk gorącej cieczy, która muszę przyznać nie jest ani za słodka, ani za gorzka. Po prostu idealnie smakuje.
-Smakuje ci? - spytałam dziewczynkę.
-No pewnie! A tobie?
-W takim towarzystwie wszystko dobrze smakuje co nie?
-Następnym razem weźmiemy jeszcze naszego brata? Bo zrobi mu się smutno – powiedziała Mia, a ja sobie przypomniałam, że mam jeszcze jego. Kurde, jaka jestem głupia. Przecież Piter poczuje się okropnie. Co teraz zrobić?
-Obiecuje, że weźmiemy go za niedługo. Bo widzisz teraz też mógłby być z nami, ale pewne jest w szkole – jakoś wybrnęłam z tej sytuacji, bo Mia zaciekawiła się mieszaniem w kubku. Zaczęła coś mówić i opowiadać jak to jest ciekawie w domu i ogólnie co porabia przez całe dnie. Zaciekawiło mnie to szczególnie, że mówiła to z takim entuzjazmem. Potakiwałam jej jak o coś pytała. Uniosłam głowę i na wprost w wejściu zobaczyłam szatyna z wielkim misiem w ręce i z kwiatami, a konkretnie czerwonymi różami. Uśmiechnęłam się bardzo szeroko, ale opuściłam głowę tak, żeby nie zobaczył, że na niego zerkałam.
-Hej dziewczyny – podszedł do nas trzymając za plecami coś, a na widoku była przytulanka.
-O jaa, to dla mnie? - spytała Mia wstając z miejsca.
-A dla kogo innego? - dał jej prezent, a ta przytuliła przytulankę, a następnie wtuliła się w chłopaka. Zszokowany nie wiedział co zrobić, ale w końcu ją też przytulił.- A dla dużej siostry Milton też coś mam – zza pleców wyciągnął ten bukiet. Ociągając się wstałam i do niego podeszłam.
-Próbujesz mnie udobruchać tym? – chciałam się trochę z nim podroczyć, ale od razu przyciągnął mnie do siebie. Nie odwzajemniłam, ale po chwili nachalnego pocałunku musiałam pogłębić, a po chwili odepchnęłam chłopaka ode mnie. 

-Przecież tu są ludzie- wróciłam na swoje miejsce.
-Teraz inni mnie w ogóle nie obchodzą. Nie gniewasz się już? - spytał siadając naprzeciwko nas.
-Nie teraz – pokręciłam głową i popatrzyłam na dziewczynkę, która właśnie zajadała się moimi owocami. Zaśmiałam się, ale pomogłam jej jeść. Zayn zamówił sobie kawę i do nas wrócił. Rozmawialiśmy i się śmialiśmy, szczególnie z Mii, która dogryzała Mulatowi. A ten udawał, ze się tym przejmuje by tylko ta podchodziła i mocno go przytulała.
-Muszę przyznać, że gen Miltonów jest dziedziczny – wyznał Malik. Uderzyłam go w rękę, którą położył na stole. Usłyszałam ten seksowny śmiech i poczułam jak łapie mnie za dłoń i złącza je razem. Spojrzałam na niego już normalnie jak na swojego chłopaka. Obawiałam się, że ktoś nam zrobi zdjęcie i to zniszczy dalszą karierę i trasę chłopaków, a do tego nie chcę dopuścić. Więc puściłam jego dłoń i poprawiłam swoje włosy. Kiedy zjedliśmy i wypiliśmy to mogliśmy iść dalej coś porobić tym razem we trójkę. Wzięłam swoje kwiaty, a Mia chwyciła miśka i ruszyliśmy prosto.
-Jess! Proszę, proszę, proszę! Musimy iść sobie zrobić zdjęcie! - zaczęła krzyczeć młoda od chwili kiedy zobaczyła budkę na zdjęcia.
-Nie, nie lubię zdję..
-Ale to dobry pomysł. Chodźmy – Zayn wziął złapał ją na ręce i pobiegli w stronę budki.
-Nikt mnie nie szanuje ..- zrobiłam smutną minkę, ale musiałam iść za nimi. Kiedy tam weszłam oni już się usadowili. Wzięliśmy blondynkę pośrodku i zaczęliśmy robić głupie miny. Dziubki, uśmiechy, rozszerzanie buzi, wystawianie języka, a nawet ja z chłopakiem pocałowaliśmy Mię w tym samym momencie w policzek. Ostatnie postanowiliśmy, ze wyjdziemy normalnie więc się ustawiliśmy i po 5 minutach opuściliśmy miejsce na zdjęcia z uśmiechami. Moja siostra chwyciła zdjęcia i zaczęła wszystkie po kolei oglądać.
-To jest super! - krzyknęła dając mi je. Malik stanął za mną i oglądaliśmy teraz my naszą głupotę. 

-Wyszłam jak idiota – powiedziałam zrezygnowana spoglądając na siebie i na nich.-Przecież was aparat kocha, a mnie? Nienawidzi – zaskomlałam.
-Ej, mimo wszystko jesteś piękna – rzekł obracając mnie do siebie przodem- i moja- dokończył. Uśmiechnęłam się i ruszyliśmy dalej.
-Jessi, może Piter też niech przyjedzie do nas – poprosiła Mia.
-Jak chcesz to poprosimy kogoś, żeby się przejechał po niego ok? - pokiwała zadowolona głową. Tak więc usiedliśmy na ławce i wykręciłam numer do Tom'a.
-Coś się stało? - przywitał się...
-Mam prośbę..
-Słucham.
-Przywieziesz mi do centrum Pitera? Jest pewnie w domu u Ojca – dopowiedziałam.
-Co ty znowu wymyślasz? Ehhhh, masz szczęście młoda, że jestem prawie tam gdzie mi karzesz być – chciałam coś powiedzieć, ale rozłączył się.
-Za niedługo go przyniesie – uszczęśliwiłam malutką. - To teraz czekamy – Mia nie usiedziała nawet minuty na tyłku tylko od razu wybłagała ode mnie kasę i pobiegła wyciągać jakieś miśki z maszyny. A ja znudzona oparłam swoją głowę na ramieniu swojego chłopaka i tak teraz mogłam sobie odpoczywać. Przymknęłam oczy i rozkoszowałam się tą chwilą prywatności i spokoju.
-Tylko mi nie zasypiaj – wyszeptał chłopak gładząc ręką moje włosy. Zachichotałam, bo ten dotyk jest taki miły, aż zabawny.- Bawi cię moja romantyczność ? Ja się staram.
-Aj, przecież wiem. Ale jestem dalej na Ciebie lekko wkurzona mimo, ze nie okazuje tego.
-Ej, ej, ej. Nie możesz być złą na coś na co nie mam wpływów.
-Nienawidzę tego twojego związku. Jestem ugh.. Zazdrosna... - nie lubię przyznawać się do takich rzeczy. Zakryłam ręką oczy mówiąc to wszystko.
-Moja Jessica Milton jest zazdrosna? No nie wierzę – zaśmiał się. To w nim uwielbiam.
-Tak, jestem. Nic z tym nie zrobię – znowu się zaśmiał, a ja uderzyłam go w ramię i wstałam.- Jak się ze mnie śmieje to ja postoje sobie obok – specjalnie odwróciłam się tyłem i skrzyżowałam ręce.
-Jessi, nie potrafisz się na mnie gniewać – podszedł i złapał mnie za ramiona obracając do siebie. - Wiem, że długo tak nie wytrzymasz.
-Yhhh, czemu musisz mnie w takim stopniu znać?!- tupnęłam nogą, ale zaczęłam się śmiać sama z siebie. Usłyszałam wołanie mojej siostry więc odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam jak ona biegnie z Piterem w naszym kierunku. Wybiegłam im na przód i mocno złapałam dziewczynkę w górę, a chłopak wtulił się w mój tors.
-Jak tam w szkole? -spytałam go idąc w stronę Mulata, który został sam.
-Dobrze, dopiero co zjadłem obiad i przyjechał twój kolega. Nie wiedziałem o co chodzi, ale jak powiedział, że czekacie to tylko się ubrałem i pobiegłem do auta.
-Cześć, Piter – Zayn podał mu rękę.
-Nie wiedziałem, ze będzie tutaj twój kolega – wyszeptał młody.
-Spokojnie, on nie gryzie – musiałam ukucnąć, żeby też szepnąć. Zachichotaliśmy i chwilę się zastanowiliśmy co dalej robić. Po chwili namysłu poszliśmy na automaty z grami. Malik musiał założyć kaptur i ciemne okulary, bo w środku jest mnóstwo dzieciaków, które mogą go rozpoznać. W sumie to każdy może go rozpoznać i nasłać paparazzi na nas. W sumie nie zdziwię się jak już ktoś nam czasem nie zrobił zdjęć. Ale mam nadzieję, że jednak nikogo tu nie ma z aparatem i możemy sobie mile spędzić dzień. Starałam się nie przymilać do niego, ale bardzo trudno znosiłam to, że moja ręką zwisała tak bezwładnie. Chciałam poczuć jego dotyk na swojej skórze, ale no nie mogłam. Życie jest niesprawiedliwe.
-Czym się ta zadręczasz? - usłyszałam koło siebie zmartwiony bas.
-A wiesz, nie ważne. Chodźmy zagrać w coś tam – ruszyłam do przodu idąc w kierunku motorów na pieniążki. Usiadłam na jednym i czekałam, aż ktoś usiądzie na drugim. Najpierw musiałam dać pieniądze dzieciakom.
-Tylko idźcie rozmienić, bo nie mam drobnych – przytaknęli i pobiegli do jakiejś starej baki siedzącej na krześle przy kasie.
-Ścigamy się? - spytał Zayn a ja wrzuciłam swojego pieniążka, a on za mną. - Jeśli wygram to spędzasz dziś u mnie noc i zrobimy to co będę chciał – wystawił do mnie rękę, która miała znaczyć nasz zakład. 
-Hmm, kusząca propozycja Panie Malik. Ale niech będzie, lecz jeśli ja wygram to zrobisz to co Ci rozkaże – uniósł brew w górę i przygryzł dolną wargę.
-Dobra – uścisnęliśmy sobie ręce jak dobrzy kumple. Usadowiłam się wygodnie na motorze i zaczekałam na zielone światełko i dźwięk „start”. Przy gazowałam jak to można tak było nazwać i po chwili ruszyliśmy. Wykładałam się na zakrętach jak tylko mogłam. W sumie jazda na motorze to dla mnie lekko mówiąc nowość, bo nie jestem wielką fanką tego sportu. A z tego co wywnioskowałam z opowieści Malika on jest fascynatem tego sportu. Więc mam marne szanse na wygrana, ale ten zakład jest bardzo imponujący.
-Wo!- uderzyłam w trakcie jazdy w jakiś kamień. Ale mój kierowca pozbierał się i ruszyłam dalej.
-Oj, kochanie słabo coś idzie – wyśmiał mnie, ale olałam to i jechałam dalej. Jeszcze kilka razy się wywróciłam, a do tego bardzo się denerwowałam. Nienawidzę przegrywać! Ale to było nieuniknione. Widziałam jak Zayn przejeżdża przez linię mety, a na ekranie u mnie pojawił się napis Game Over. Uderzyłam w kierownicę i zeszłam z tej machiny.
-To czeka Cię miła noc – puścił mi oczko. Nie zważając na niego poszłam do dzieciaków, które grały w jakieś bijatyki i strzelaninki.
-A wy nie jesteście za mali na takie gry? - spytałam zabierając małemu pistolet.
-Ej! To moja kolej – oburzył się Piter.
-Wiem, ale nadrabiam czasy dzieciństwa z wami. Więc daj się pobawić – w sumie to w krótkim czasie nadrobienia straconych lat byłoby fajnym doświadczeniem. Szczególnie z dzieciakami.
-Nie rób tak, bo zacznę mówić, że mam dość starszej siostry jak niektórzy u mnie w klasie – powiedział Pit wyrywając mi zabawkę i strzelając do jakiego typka.-Musisz być czujna jak grasz w czyjąś grę by nie przegrać.
-Dobra graj sobie – podeszłam do Mii, która teraz skakała na grze tanecznej.-Jak byłam malutka też lubiłam w to grać.
-To czemu teraz nie grasz? - spytała przerywając tańczenie.
-Nie wiem czy umiem i nie za bardzo mogę – słabo się uśmiechnęłam.
-Ale możemy spróbować – pociągnęła mnie do siebie za rękę i wrzuciła kolejne dwie monety. Wybrałyśmy muzykę i poziom oczywiście najłatwiejszy.- Tego się nie zapomina – upomniała blondynka.
-Wiem, umiem tańczyć. W końcu w szkole miałam takie zajęcia przez pewien czas – odpowiedziałam jej i zaczęłyśmy tańczyć. Na początku nie łapałam kroków, ale po chwili jakoś się udało i świetnie się bawiliśmy.
**
-To co dzieciaki, widzimy się za niedługo, na jakiś lodach – pożegnaliśmy się, bo już przyjechała Monic. Oczywiście udawałam dla niej milutką tak samo Malik. Mia nie chciała mnie puścić, ale obiecałam, że spotkamy się wkrótce tylko we trójkę. Bo niestety mój chłopak jedzie w trasę.
-Pa miśki! - krzyknęłam machając do niech jeszcze zanim zniknęli na dworze. Moja ciocia jakąś godzinę temu skończyła zakupy i siedziała w kawiarence uzupełniając papiery i czekając na mnie.
-Dzień dobry – przywitał się z nią Mulat. Odwzajemniła to i dalej zanurzyła nos w papiery.
-Jak się czujesz Jess?
-Jest dobrze. Wiesz pojadę dziś na noc do chłopaków i jutro rano przed szkołą wrócę po książki – bardziej chciałam zapytać, ale wyszło jak wyszło.
-Dobra to jedźcie ja zaraz też jadę, bo mam dość na dziś ludzi- pożegnaliśmy się i we dwójkę poszliśmy na parking. Malik zaparkował na tyłach gdzie nie było nikogo innego. Wsiedliśmy i z piskiem opon odjechaliśmy w stronę mojego domu po jakieś ciuchy i kosmetyki na jutro.
-To szybko się sprężaj to zdążymy na kolację, którą Liam robi.
-Liam dziś gotuje? - dobrze, że nie Lou. Bo kuchnia by spłonęła.
-Napisałem mu, że będziesz więc wziął się za gotowanie, a chłopaków wygonił sprzątać. Bo wiesz nasz dom nie wygląda najlepiej.
-A twoje urodziny za niedługo i co będzie trzeba sprzątać co nie? Bo jutro już 10 więc...
-Więc mam dwa dni na ogarnięcie wszystkiego. Kurde, dobrze, że mi pomożesz- rzekł uwodzicielsko się do mnie uśmiechając.
-Tak, będziemy sprzątać itd. Ale teraz jedźmy po moje rzeczy.
...............................................................
Hej ! ; > jestem z nowym rozdziałek, który jak dla mnie jest wesoły, a nie smutny. Wiecie trudny jakoś mija i trzeba iść dalej. Więc Nasz Malik jest zawsze w moim serduszku! <3 
A co do rozdziału. Co tam? Jak się podoba? Zakłady eh zakłady. Muszę powiedzieć, że będzie chyba ciekawie xd Ale już za niedługo urodzinki Zayn'a, które też będą bardzo hmmm interesujące? Chyba tak, bo mam plany co do nich xd 
Trasa koncertowa będzie trochę długa ; c 
Ale może wszystko się poukłada? Może xx Wieczna niepewność.
No nic są święta więc życzę wszystkiego dobre, mokrego dyngusa, smacznego jajka i nie wiem co się życzy na Wielkanoc xd 
Złapałam wenę i jutro wieczorkiem zabieram się za następny rozdział ; > 
A wiecie co jest fajne? Mam 4 rozdziały na nowe ff tylko jeszcze muszę wybrać tytuł xd 
Mam kilka propozycji, ale przyjaciółka mi pomoże ^^ 
-------->  tutaj już niebawem nowy pierwszy rozdział nowej części, która zaskoczy nie tyle co czytelników, ale tyle co i nas te, które piszą historię trójki przyjaciółek. Będzie ciekawie.  A co do tego opowiadania to zastanawiałam się ostatnio nad zakończeniem i nie wiem czy będzie happy ;/ Ale to moja tajemnica. A ja podoba wam się dzień spędzony z rodzeństwem? 
Kocham was! ;3 
I pozdrawiam gorąco!! <3 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ 






Obserwatorzy