niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 50.

***OCZAMI JESS***
Tęsknota potrafi zabić człowieka.. I to tak dosłownie. Niby cieszysz się szczęściem drugiej osoby, ale jak czas się dłuży to już nie jest tak wesoło. Tak też jest w moim przypadku. Zayn pojechał jakieś 2 tygodnie temu, a ja nie mówiąc mu wylądowałam w szpitalu. Ten krwotok to jednak nie był bardzo poważny, ale za nim pociągnęły się inne badania i tak trafiłam na salę operacyjną i szkoda gadać..
Ellie, Rose, Eathan i Niall z Liamem wiedzą tylko o tym co się u mnie teraz dzieje. W sumie nie mówiłabym im o niczym, ale no Rose ma długi język. Liam potem coś palnął przy Horanie i tak to się pociągnęło. Obiecali, że nie powiedzą już nikomu, bo nie chcę by ich trasa się spieprzyła. Ciocia siedzi przy mnie dzień i noc, ale musi wychodzić w godzinach popołudniowych do pracy, ale wtedy na jej miejsce wchodzą znajomi i czasem tato z którym nawiązuje lepsze relacje niż ostanie czasy. Zayn pisze do mnie codziennie, ale nie zawsze mam siły odpisać szczególnie po zabiegach i innych głupotach. Jak dzwoni to rozmawiam z nim, ale nie długo, gdyż bierze mi się na płacz jak muszę okłamać bliską mi osobę. Na szczęście mam przy sobie laptopa i mogę oglądać nagrania z ich koncertów wrzucane po występie chwilę. Więc można powiedzieć, że jestem z tym na bieżąco. Tak też dziś zrobiłam. Skończyli show w Los Angeles i za pewnie ruszyli do innej miejscowości. Jest różnica czasu między USA, a Anglią więc oglądnęłam to dosyć późno. Ale to była najgorsza decyzja jaką postanowiłam zrobić przed snem.. Na początku pokazała się Perrie i poszła do publiczności zająć miejsce przy scenie, że ona taka kochana narzeczona. Wyszli chłopcy, zaczęli śpiewać, minęły jakieś trzy piosenki i Zayn zaczął śpiewać „Strong”. Jest to piosenka, którą bardzo lubię. Nie najbardziej, ale jednak jest dla mnie szczególna. Wszystko szło dobrze, aż na scenę weszła blondi. Zakręciła się koło Malika i pod koniec piosenki przytuliła się do niego przed jego ostatnim zdaniem. Publiczność zrobiła uuuu, a on nie wiedział co się dzieję. W końcu zaśpiewał „Cause You make me strong..” wskazał na nią, a ta wpiła się w jego usta. Przygryzłam dolną wargę, aż do krwi, a oczy miałam szeroko otwarte, żeby się nie popłakać. Liam z Niallem posłali sobie spojrzenia i zabrali ją mówiąc, że jest za gorąco. Zdenerwowało mnie to zajście. Zamknąć miałam laptopa, ale z ciekawości weszłam w wywiad z koncertu z właśnie z moim chłopakiem.
-Zayn, czy to będziemy oglądać co koncert? Waszą dwójkę całującą się i kochającą? - spytał dziennikarz.
-Emm, miłość jest skomplikowana prawda? Nie wiem czy co nasz występ będą takie sceny, ale chciałem przeprosić moją przyjaciółkę- Jess. Wiesz za co. - uśmiechnął się pod koniec zdania.
-Czy Perrie ma być zazdrosna? - spytał
-Przecież ona jest moją narzeczoną, a ja nie jestem taki, który zdradza – przygryzł wargę i dalej nie słuchałam, bo dostałam SMS.
Wiem, że oglądałaś.. ;c Przepraszam nie wiedziałem co się stanie na scenie.. Jeśli się gniewasz nie odpisuj. Będę cię męczył wiadomościami, aż się odezwiesz. Kc; *”
Uśmiechnęłam się i cała moja złość uciekła ze mnie jak powietrze z balona. Tak za nim tęsknie, że mam ochotę wsiąść w pierwszy lepszy samolot i udać się na ich koncert. W sumie to co mi szkodzi? Muszę spytać lekarza czy jest to możliwe i udam się na jeden dzień do USA. Coś zwiedzę i oderwę się od choroby. Wyskoczyłam z łóżka tak, żeby nie obudzić cioci, która śpi na drugim łóżku, które jest puste specjalnie w moim pokoju i pognałam do Derec'a, który dziś ma nocny dyżur. Zapukałam do gabinetu i po chwili mi otworzył.
-Jess, coś się stało? Boli cię coś? - wpuścił mnie zadając przerażony pytania.
-Jest okej, ale mam takie pytanie..
-Wal śmiało – usiadł za biurkiem spoglądając na mnie.
-Mogę polecieć na dwa dni do Stanów Zjednoczonych? - zadałam pytanie szczerząc się od ucha do ucha.
-Chcesz się narazić na złe samopoczucie?
-Ja po prostu chcę spotkać się z chłopakiem – spuściłam wzrok na swoje gołe łydki. Ta choroba chyba doprowadza mnie do szczuplejszej sylwetki.
-Rozumiem wszystko, ale to nie jest łatwe. Jeśli musisz to tylko i wyłącznie ze mną – uśmiechnął się. Odwzajemniłam i zgodziłam się od razu.
-Zabukuje bilety za dwa dni – przytuliłam go i wybiegłam do pokoju. Dochodzi już północ, a ja kupiłam cztery bilety na koncert chłopaków i na samolot. Mam zamiar zabrać Ell i Eathana. To i tak tylko jedna noc tam i powrót. Podekscytowana położyłam rękę na swojej klatce i poczułam jak moje serce przyśpiesza. To nie dobry znak, ale raz się żyje....
**
-Jess, przecież nie możesz tak ryzykować! - krzyknęła ciocia jak byłyśmy już po śniadaniu i rozmawiałyśmy o moich zamiarach na weekend. Bo w sumie dziś czwartek, a jutro frunę do chłopaków.
-Ciociu, Derec powiedział, że ze mną się tam wybierze i będzie ok – odpowiedziałam podając rękę pielęgniarce, która sprawdzała mi tętno, ciśnienie i jakieś badania robiła dodatkowe.
-Ale nawet nie wiesz co to za choroba! A jak coś się stanie?
-To mam przy sobie najlepszego lekarza – zrezygnowała głośno westchnęła, ale już się nie kłóciła ze mną, bo musiała wyjść porozmawiać o moim stanie. Jak zwykle na osobności, bo nie mam jeszcze osiemnastki. Jak ją skończę to już nie będą mnie traktować jaką małolatę. Potem i tak ciocia wraca do mnie zapłakana, siada na krześle biorąc laptopa i coś na nim pisze po czym odzywa się do mnie i mówi co jest grane. Nie są to dobre wiadomości. Dowiaduje się wtedy, że tracę dużo na wadze, muszę więcej jeść, mam jakieś niedobory, coś jest nie tak z moją krwią, a na koniec, że coś z sercem. To na końcu jest najgorsze, bo to co mi mówią to zabieg wymiany tego organu. Co nie jest jakąś prostą sprawą, bo dawce trudno jest znaleźć. Ale wymiana jeszcze nie jest pewna. W sumie to dziś mam jechać na salę badań i tam dokładnie sprawdzą moją pikawę i postawia odpowiednią diagnozę. Czekam na nią od tak dawna, ale mówili, że nie trzeba, nie ma czasu, jest źle i nie będą męczyć organizmu. Tak patrzę na siebie w lustrze i jestem okropnie wychudzona i blada. Potrzebuję słońca, lata, ludzi, jedzenia, zdrowia! Ale, no właśnie jest dużo tych ale. Nie mogę za długo być na dworze, bo coś tam. I takie inne głupoty lekarzy słucham codziennie rano, popołudniu i wieczorem przed snem.
**
-Gotowa na pobranie płynów ? -spytała pielęgniarka. Pokiwałam głową i zamknęłam oczy. Poczułam ukłucie i pobieraną krew. Wszedł do nas ordynator- Derec, Wziął moje papiery i coś sprawdził. Nie był zadowolony. Byłam zmęczona tym wszystkim. Kazali mi łykać jakieś tabletki kilka razy dziennie i siedzieć w tych okropnych czterech ścianach. One są białe, a miejscami szare. Jest to coś okropnego. Jak w horrorach.
-Możesz iść do swojej sali – powiedziała puszczając mnie wolno. Przemierzyłam zagęszczony ludźmi korytarz. Wszyscy coś chcieli. Jedni byli chorzy, inni coś sobie zrobili, jeszcze inni mieli wypadek i tak od samego rana coś się dzieje. Ominęłam każdego i weszłam do siebie gdzie czekali moim znajomi i ciocia.
-To ja idę do pracy. Będę wieczorem i wezmę Ci coś z domu – ucałowała mnie w czoło i wyszła. 

-To co, umierasz? - spytał siadając koło mnie Eathan.
-Bardzo zabawne! - uderzyłam go pięścią w ramię
-Aua? - spytał udając ból.
-Tak, miało boleć. A jutro ty i Ell lecicie ze mną do chłopaków na koncert!- krzyknęłam zaczynając się pakować.
-Chyba żartujesz ?
-Nie, czemu? W końcu mamy weekend ja dawno nie wychodziłam do ludzi.
-Nie możesz. A twoje zdrowie? Jess, daj spokój chłopaki wracają za dwa miesiące – odpowiedziała Ell ze smutną miną. Ja to wiem i odliczam dni, ale jednak tęsknota za Malikiem mnie wykańcza jeszcze bardziej. Co z tego, że mamy kontakt jak to nie to samo co przytulić się do niego, albo pocałować. A jak pomyślę, że Edwards jest blisko niego to ughh rozrywa mnie od środka..
-A ja jestem za, w końcu się rozerwiesz – puścił mi oczko. Eathan. On jest najbardziej ogarnięty w tej sytuacji. Dziewczyny potrafią płakać i gadać o głupotach, a on powiedział mi, że żyje się tylko raz i każdy kiedyś umrze więc nie warto zaprzepaścić sobie życia na siedzeniu na tyłku i to jeszcze w szpitalu. Zgadzam się z nim, chociaż widzę czasem jak się smuci moim stanem i Ellie wspominała kiedyś, że nawet płakał, ale nie chce bym to widziała. Jednak ja wiem swoje. Ja się domyślam co mi jest, ale czekam na potwierdzenia diagnozy. Jest to nurtujące tak siedzieć i czekać na coś co albo da mi żyć lub skróci mi moje żywota. No chyba, że znajdę jakiegoś głupca co odda mi serce. Nie znam się na medycynie, ale może od niedawno zmarłej osoby można wziąć dla mnie ten organ? Muszę spytać na czym to dokładnie polega.
-To lecimy i bez gadania. A teraz pomóżcie mi zrobić duży plakat dla Zayn'a- kazałam chłopakowi iść na dół do sklepu po brystol, a Ell opowiedziałam mój plan. Spodobał jej się więc zaczęłyśmy szkicować jak tylko miałyśmy na czym. Malowaliśmy to farbkami, a przy okazji byliśmy brudni jak dzieci. Zajęło nam to całe popołudnie. Ale efekt był idealny. Napis brzmiał tak „Kocham 1D! PS. Wybaczam-->Zayn *.*” I jakieś głupie rysunki. Jak ciocia wróciła spakowałam się i byłam gotowa na jutro, Nie mówiłam żadnemu z chłopaków, że będziemy ,bo to jest w końcu spontan co nie?
-Kochanie, jak będziesz tam to uważaj na siebie i szybko wracaj – powiedziała zmartwiona ciocia przy lekarzu, który robił nocny obchód.
-Ciociu, będę dzwonić co chwile i wrócę w niedzielę wieczorem. Możesz być spokojna. Mam przy sobie własnego lekarza – zaśmiałam się. Ale ze zmęczenia opadła na poduszki.
-Wszystko w porządku?
-Tak, tak. To tylko przemęczenie – okryłam się szczelnie kołdrą i próbowałam jak najszybciej zasnąć. Po godzinnym kręceniu się w końcu mi się to udało.
**
-Zadzwonię jak będziemy na miejscu. Kocham cię!! - wsiadłam do samolotu, a za mną przyjaciele i lekarz.
-Będzie pan pierwszy raz na ich koncercie to już coś – zażartowałam zapinając pasy i wyglądając na widok za oknem. Był cudowny, szczególnie po wzniesieniu się w górę.
-Tyko nie zejdź nam na zawał w locie – zaśmiał się przyjaciel, spojrzeli na niego dziwnie, ale zaczęłam się śmiać. Nie biorę nic na poważnie jeśli chodzi o moją chorobę i to co mówią znajomi na jej temat. Szczególnie On, bo lubi sobie ze mnie pożartować. Całą drogę miałam przy sobie wielki plakat do chłopaka, który mam nadzieję zobaczy to. Musiałam się wygadać Liamowi co mam zamiar zrobić. Obiecał, że pomoże mi się przedostać przez wszystkich fanów do przodu. Zasnęłam podczas tej zmiany klimatu. Derec pytał co jakiś czas czy jest mi dobrze,jak się czuję i jakieś inne pytania. Było na razie dobrze. Czułam chwilami jakbym miała zemdleć, ale tak się nie działo. Normalnie zjadłam przecież śniadanie, a obiad już zjem na miejscu albo zaraz jakieś kanapki, które ciocia zrobiła mi na drogę. Wreszcie może sobie spokojnie popracować beze mnie w kancelarii i odetchnąć. Bo ze mną raczej nie mogła sobie na to pozwolić. Ale ja przecież nie trzymam jej w tym okropnym pokoju. Ma dom, który jest tysiąc razy piękniejszy i może sobie do niego jechać w każdej chwili, ale ona woli siedzieć ze mną i patrzeć czy wszystko ze mną na pewno dobrze. Kiedyś spytałam ją dlaczego tak ze mną przesiaduje jak nie jestem już taka malutka, to odpowiedziała, że jestem jej jedyną rodziną i nie przestanie się mną interesować nigdy i obiecała mojej mamie, że jakby coś to się mną zajmie do samego końca, oczywiście ona sądzi, że do jej końca a nie do mojego. Ja też nie jestem gotowa na koniec, no bo kto jest gotowy odejść z tego świata tak o po prostu? Nie wyobrażam sobie nie zobaczyć już nigdy moich bliskich i miłości mojego życia. Przede mną jeszcze tyle rzeczy, których jeszcze nie dokonałam. Mam dużo planów na przyszłość i marzeń, które muszę spełnić przed ostatnim dniem na tej planecie.
Kiedy mam dni zwątpienia, a miałam taki wielki dzień właśnie wtedy co zostałam na noc w szpitalu przez ten krwotok. Wystraszona zrobiłam listę rzeczy, które muszę zrobić przed śmiercią. Mam ją schowaną w etui od telefonu. Nikt tam nie zaglądnie oprócz mnie więc mogę być spokojna, że nikt nie będzie dociekał moich tajemnic i marzeń. Jest ich mnóstwo na całe dwie strony kartki z zeszytu. To i tak mało. Większość jest prosta jak prawo jazdy, lot balonem, skok ze spadochronem, zjedzenia kilku pudełek lodów naraz, zaśpiewanie przy grobie mamy, zrobienie czegoś szalonego co znajdzie się w gazecie, albo przynajmniej będzie sławne na youtube. Chcę też przejechać się konno i kochać z chłopakiem w różnych miejscach. Takie szalone rzeczy są na tej kartce i nikt ich nie może odkryć tylko ja. 
-Proszę o zapięcie pasów za chwilę lądujemy – odezwał się głos pilota, który wybudził mnie z mojego godzinnego transu myślenia o śmierci. To już jest psychiczne tak myśleć o tym co jest pewne, ale nie do końca. Bo może jak wrócimy zrobią mi badania i powiedzą, że będę zdrowa i mam wypierdalać ze szpitala. Byłabym szczęśliwa z takiej wiadomości, bo to jednak coś na co czekam od bardzo dawna. Poczułam lekkie turbulencje i mogłam odpiąć pasy i wysiąść z pokładu maszyny latającej. Wzięłam swój bagaż, który od razu zabrał mi Eathan. Nic nie mówiłam, bo i tak przegram tą „wojnę” Ellie złapała taksówkę, która zawiozła nas do hotelu. Tam wynajęliśmy trzy pokoje. Ja z Ell w jednym, doktorek w drugim i Eathan miał osobny. W końcu mogłam odzipnąć i położyć się. Do koncertu mieliśmy jakieś dwie godziny. Przyjaciółka zaczęła się szykować, a ja leżałam i oddychałam. W końcu jak poczułam się na siłach postanowiłam przebrać się w jakiś zestaw i zrobić coś z bladą twarzą. Trwało to godzinę. Ale było wartko. Gotowe wzięłyśmy plakat i zeszłyśmy do chłopaków na dół. Pojechaliśmy na miejsce. Tam dałam znać Payne, który wyszedł do nas i wpuścił nas od tyłu.
-Jess! - przytulił mnie najmocniej na świecie.-Tęskniłem za tobą – zaśmiał się witając z innymi.
-Ja też, ale teraz prowadź na koncert – zażądałam idąc przodem.
-Ja też Li tęskniła bla bla bla...- zaśmiał się - Ochroniarze zaprowadzą was na miejsca, a jak będzie czas to pokażę Zaynowi na ciebie – byłam mu wdzięczna, bo robi dla mnie w tym momencie dużo. Derec nie był zadowolony z hałasu panującego już na sali. Dlatego kupił sobie zatyczki i wyłączył się po wejściu koło sceny. Oczywiście nie mogliśmy stać pod samą sceną, bo nie chciałam popsuć od razu niespodzianki. A i najważniejsze nie chcę natknąć się na tą sukę, której chętnie bym wydrapała oczy. Czy tylko ja tak mam? Bronię tego co moje i niech tak zostanie.
-Jestem tak szczęśliwa, że jesteśmy tutaj – przytuliłam się do przyjaciół i obserwowaliśmy jak stadion zapełnia się po same brzegi. Każdy coś mówił do siebie i to był taki hałas, że nie wiedziałam gdzie patrzeć. Już się boje co będzie jak stąd wyjdziemy. Każda z fanek miała włączone aparaty i robiły już zdjęcia. Krzyczały co chwilę, żeby chłopaki już wyszli. Ja z Ellie też zrobiłyśmy sobie małą sesję i oczywiście nasz przyjaciel też się chciał wcisnąć i tak się stało. Miałam naszych zdjęć chyba z 30 i to z jednego miejsca. Głupie miny, uśmiechy, buziaki. To jak oglądałam doprowadzało do mojego śmiechu. Rozmawialiśmy krzycząc, bo tylko tak mogliśmy. Osoby wokół nas zaczęły piszczeć. Spojrzałam w stronę sceny i zobaczyłam, że wyszła Perrie. Odwróciłam wzrok, żeby tylko nie zauważyła mnie, ale ona jest tak zapatrzona w siebie, że pewnie nie zobaczy połowy tych ludzi. Jestem ciekawa co dziś wymyśli, żeby wskoczyć do mojego chłopaka i go pocałować znowu publicznie. Przecież wszystko dla publiki jak to mówią. Zazdrość nie jest moją mocną stroną i nigdy nie było. Po kilku reklamach usłyszałam odgłosy gitar i zobaczyłam całą piątkę na scenie. Liam wyszukał mnie wzrokiem i pomachał. Nie machałam, żeby nie było podejrzanie, a co najważniejsze by Zayn nie zobaczył. On był z byt zajęty śpiewaniem. Nie mogłam ze śmiechu jak chłopaki zaczęli się wygłupiać. Owszem jestem tego świadoma, że robią tak na każdym koncercie, ale no na żywo jest to jeszcze bardziej śmieszne niż w internecie. Ale i tak nic nie pobije ich wygłupów w domu. To są prawdziwi oni i robią to co tylko chcą. Tańczyłam i śpiewałam to co znałam dobrze się bawiąc ze znajomymi. Zmęczona padałam opierając się o Eathana, który mnie podtrzymywał i mówił bym odsapnęła, ale nie dawałam za wygraną i dalej się bawiłam. Jednak jak zrobiło mi się ciemno przed oczami i jednak usiadłam odpoczywając.
-Jak się czujesz?
-Źle.. Zrobiło mi się ciemno i jestem zmęczona jak po przebiegnięciu maratonu.
-Musimy wracać do szpitala, nie mam lekarstw przy sobie ..
-Dotrwam mimo wszystko do końca koncertu i wtedy jedźmy gdzie chcesz – odpowiedziałam wstając i dołączając do Ellie. Wreszcie mogłam pokazać plakat przy piosence „Night changes”. Zayn zaczął śpiewać więc podniosłam w górę brystol przy pomocy przyjaciół, bo nie mam sił. Payne szturchnął Mulata i pokazał na mnie. Ten się uśmiechnął i zaczął iść do progu sceny. Jak najbliżej mnie. Słowa, które wychodziły z jego ust były kierowane do mnie. Już cały czas śpiewał patrząc na mnie. Niall też był zaskoczony widokiem Ellie, ale Liam mu wyjaśnił na ucho wszystko więc było już dobrze. Jak Malik miał coś powiedzieć to powiedział, że ważna dla niego osoba jest tu dziś z wszystkimi. Każdy był ciekawy kto to, ale nie zdradzał sekretów. Tylko dalej śpiewali i kierował wszystko uśmiechając się do mnie. Widziałam jak dobrze się bawi widząc mnie. Miałam ochotę tam wskoczyć i go pocałować. Tylko czekałam na koniec. Jak zeszli ze sceny przyszedł po nas ochroniarz zabierając nas do chłopaków. Zayn stał tuż przy wejściu. Pobiegłam do niego i mocno wtuliłam się przy okazji lekko płacząc.
-Tęskniłam – powiedziałam ściskając jego koszulkę jeszcze bardziej. 

-A ja nie? - spytał mnie całując i nie puszczając.-Kocham Cię Jess – powiedział, a pode mną ugięły się nogi i gdyby nie jego dłonie upadłabym. To nie przez te słowa tylko przez moje zmęczenie dniem dzisiejszym. -Co z tobą robi lekarz?
-Bo...
-Czy to teraz ważne? Ciesz się nią– wybawił mnie z odpowiedzi Eathan. Chcę powiedzieć Malikowi wszystko, ale nie teraz. Przywitałam się z innymi chłopakami i pojechaliśmy do hotelu. Tam zjedliśmy obiad-kolację. Jak usiadłam to nie mogłam wstać. Nie miałam sił na podniesienie się w górę na równe nogi. Dobrze, że przyjaciele mi pomagali. Zayn nie opuszczał mnie na krok. Siedzieliśmy ze sobą rozmawiając, aż do północy. Rozmawiał ze mną i cały czas się przytulał i całował. Jak mi tego brakowało. Jak zrobiło się późno poszłam do pokoju z chłopakiem. Oczywiście nie mam sił na to co bym chciała z nim robić, ale nic na to nie poradzę.
-Kochanie, a ten krwotok to coś poważnego? - spytał jak się wykąpałam i odkładałam swoje ciuchy do walizki.
-Emm, nie on sam w sobie nie był poważny.
-To co jest poważnego? Coś chcesz mi powiedzieć? -spytał, a mi tak po prostu zrobiło się ciemno i niedobrze. Upadłam i dalej nic takiego nie słyszałam...

....................................
Hej misiaki!! Długo mnie nie było, ale nie tak strasznie długo xdd Rozdział na prawdę zaczęłam wczoraj i skończyłam w nocy w sobotę ; )) A teraz dodaję prawie w poniedziałek ; > 
Mam nadzieję, że wam się podoba ^^ Chciałam dawno coś takie hmmm zaskakującego wstawić do rozdziałów i mam plan :P Więc musicie poczekać na niego xd Następny zacznę pisać, bo ten tydzień to taki nudny w szkole nie mam lekcji xd wycieczki i inne duperele więc dam radę coś napisać ; * 
Dajcie znać czy podoba się rozdział, bo muszę wiedzieć xdd Ale mój pomysł będzie drastyczny i nie zdradzam więcej ;3 Kocham was!! 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ !!
Pozdrawiam ; ** 

wtorek, 19 maja 2015

Rozdział 49.

***Oczami Jess***
-Chodzisz w tą i z powrotem - zaśmiał się Liam wychodząc ze swojego pokoju. Wyglądał seksi. No muszę przyznać, że chłopaki jak na urodziny to się wystroili. 
-Chodzę, bo lubię - wystawiłam mu język i poszłam usiąść sobie na dole. Do przyjścia gości została jakaś godzina a ja dowiedziałam się przed chwilą, że obecność Edward będzie konieczna. Z nerwów musiałam zapalić papierosa, a Malik nie pozwali mi więc poszłam się schować na balkonie, po drodze wzięłam sobie piwo, które miało ukoić moje nerwy. Kończąc papierosa wzięłam puszkę alkoholu do połowy pełną i się w szybkim tempie odwróciłam idąc do przodu. 
Ja pierdole, kurwa mać! Dlaczego znowu On?! 
Oblałam ładną niebieską koszulę Harr'ego. Tak znowu ja i znowu piwo i impreza. No kurwa, serio wszechświecie?! Serio?! Ze strachu upuściłam puszkę i pomogłam mu zetrzeć jeszcze mokre piwo.
-Widzę, że historia jednak to lubi się nam powtarzać - zaśmiał się, a mi jakoś nie było do śmiechu. Bo ta akurat przypominajka przypomina mi o naszym bliższym poznaniu. Taaa złe wspomnienia. 
-Przepraszam, po raz drugi - posłałam mu uśmiech i udaliśmy się do łazienki, żeby to zmyć. Chłopak chciał ściągać koszulę, a ja zasłoniłam oczy i zaprotestowałam. 
-Daj spokój Jessi, widziałaś mnie bez tego kilka razy - zaśmiał się o ściągnął koszulę. Wzięłam ją i namoczyłam. Przeprałam i rozwiesiłam na suszarce. Dobrze, że ja nie poplamiłam swojej fioletowej koszuli i spódnicy. Owszem, ubrałam się na urodziny swojego chłopaka w koszulę i czarną spódnicę. Chcę w końcu wyglądać jakoś, a nie. On wyskoczy w marynarce i będzie mrrr ciasteczkiem, a ja? No właśnie. Dlatego się ubrałam dziewczęco.-Nie wyschnie w godzinę?-Przerwał moje myślenie lokowaty. 
-Emm, nie szanse są zerowe-Odpowiedziałam ruszając ramionami. Chciałam stamtąd wyjść, ale zatrzymał mnie jego głos. 
-Cieszę się, że ze mną rozmawiasz. 
-Czemu miałabym nie rozmawiać? - odwróciłam się i stałam prosto przed nim. Znaczy jestem jakieś 20 cm niższa, ale ciii. 
-Po tym wszystkim myślałem, że nie zamienisz nigdy ze mną nawet jednego spojrzenia w oczy - mówiąc to cały czas penetrował mnie wzrokiem. Kurde, dlaczego coś się ze mną dzieje? Już wiem, bo pewien czas temu głupia Ja zakochała się w jego dołeczkach i pięknych zielonych oczach. 
-Harry, mówiłam przecież, że jakoś się dogadamy - było mi ciężko, ale jestem twarda.
-A po wczoraj? Wiesz coś myślę, że los nas nie ominie - zaśmiał się, a ja wraz z nim.
-Jessica, co tak długo robisz w toalecie? - spytał Malik otwierając drzwi. Kurwa. I zobaczył mnie stojącą na przeciwko Styles'a, który nie miał na sobie górnej części garderoby.-Widzę, że coś mnie ominęło? - spytał krzyżując ręce. 
-Daj spokój Malik. Zostałem oblany piwem - odpowiedział Hazz. Uff jak dobrze, że to powiedział, bo ja palnęłabym jakieś głupstwo i by było. Zayn westchnął, ale jego wzrok mówił jedno " Milton, widzę cię w pokoju za 2 minuty i porozmawiamy!" Zjebałam mu urodziny. Dzięki świecie! Wyszedł bez słowa. 
-Musze chyba iść - z westchnieniem chciałam wyjść, ale zatrzymał mnie łapiąc za rękę. Spojrzałam pytająco.
-Chciałbym, żeby ta historia cały czas się powtarzała - posłał mi oczko i puścił. Co ty Styles robisz ze mną? Bawisz się? Pokręciłam głową i poszłam do pokoju Zayn'a. Ten wściekły siedział na parapecie i palił papierosa. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie. Nie spojrzał na mnie tylko na widok za oknem. Kurde strach do niego podejść. Ale musiałam, bo w końcu on ma urodziny i muszą być super. 
-Gniewasz się dalej? - spytałam podchodząc bliżej.
-Jess, ja się nie gniewam. Mam dziś 22 urodziny i widzę swoją dziewczynę w łazience z pół nagim jej byłym. Przecież ja skaczę z radości - zaśmiał się sarkastycznie. 
-Zayn, oblałam go piwem i pomogłam to zaprać. Przestańmy się kłócić o Hazze – poprosiłam kładąc rękę na jego klatce piersiowej.
-Masz rację. Jestem zazdrośnikiem, ale odstawmy to na potem. Teraz chodźmy na dół, bo Liam już chyba wita gości– wziął mnie pod ramie i ruszyliśmy do wyjścia. Przed zejściem na dół Mulat zatrzymał się gwałtownie. - Zapomniałem o buziaku na zgodę – uśmiechnął się zadziornie, a ja się głośno zaśmiałam. Uniosłam się na palcach w górę i moje usta spotkały się z jego malinowymi, pełnymi oraz słodkimi wargami tworząc jedność. Była to krótka chwila, ale jakby trwała wieki. Uśmiechnięci zeszliśmy pomału na dół gdzie byli chłopcy czekając na nas. 

-No, nareszcie! -Krzyknął Lou wstając z kanapy.
-To tak jak zawsze my pierwsi mamy dla Ciebie prezent – zaśmiała się Payno.
-Chłopaki mi wystarczy, że jesteście i robicie mi imprezę urodzinową – przejechał ręką po moich plecach.
-Ale to tylko głupi mały upominek. Stary zluzuj – szturchnął go blondyn na co się zaśmialiśmy, a oni pobiegli po coś do pokoju. Miałam iść już za nimi, bo Liam mi kazał, ale ktoś zadzwonił do drzwi i musieli się wrócić. Zayn otworzył, a do domu wpadło kilka osób dmuchając trąbki i rzucając konfetti. Składali Malikowi życzenia i dawali prezenty. Więc chłopaki poczekali ze mną, aż wszyscy wejdą jakieś 30 minut nam to zajęło witanie się z ludźmi. Kiedy połowę już poznałam oczywiście byłam przedstawiana jako przyjaciółka, to udałam się z chłopakami do pokoju innego. Wyciągnęłam też mój prezent, który był starannie zapakowany i kazałam Niallowi postawić tort na stoliku, który jeździ na kółkach. Widziałam jak oni mają dla mojego chłopaka kluczyki i jakiś strój. Zapaliłam wszystkie świeczki i wyszłam zgasić światło. Postawiliśmy wszystko na stoliku, którym Louis wyjechał i zaczęliśmy głośno śpiewać.
-Sto lat! Sto lat! Niech żyje żyje nam! - byłam ciszej, bo w końcu to nie ja należę do zespołu. A poza tym nie mam jakiegoś talentu. Śpiewać lubię tak o siedząc z nudów, albo pod prysznicem czy też dla beki ze znajomymi. Wszyscy goście się dołączyli do śpiewu, a potem jak zdmuchnął świeczki wszyscy zaklaskali. Była cisza, aż szatyn miał ją przerwać, ale ktoś nam przeszkodził.
-Sto lat! Sto lat! Kochanie – zaśpiewała szmata, której nienawidzę. Ona może i ma jakiś tam głos, ale bezczelna. Od razu jak ją zobaczyłam to nabuzowałam się. Co ona tu robi?! Podeszła do niego i się w niego wtuliła.
-Gorzko! Gorzko! Gorzko! - zakrzyczeli goście, a Malik spojrzał na mnie. Odwróciłam się tyłem, bo nie mogę na to patrzeć. Po chwili usłyszałam gwizdy i klaskanie więc mogłam otrzeć twarz i jak nigdy nic z uśmiechem wróciłam do chłopaków. Malik dziękował za prezenty, a ja siedziałam na uboczu z Liam'em i Lou, który postanowili poprawić mu humor. Natomiast Ellie przyszła jakąś chwilę temu, lecz Niall zabrał ją gdzieś i tyle po mojej przyjaciółce. Taaaa... Jak skończyli kroić tort, którego nie chciałam to puszczono wreszcie muzykę, a ja mogłam pójść po piwo. Wzięłam tym razem obejrzałam się trzy razy czy nikogo za mną nie ma i dopiero się odwróciłam i poszłam usiąść na blat kuchenny.
-Tutaj jesteś – usłyszałam Ell. Podeszła bliżej, a ja miałam łzy w oczach. Usiadła koło mnie i mocno mnie przytuliła. Widziała wszystko, więc wie co mnie trapi.
-Wiesz co jest najlepsze? Że ta szmata jedzie z nim w trasę. Na trzy jebane miesiące! Tego się boje, bo jak ją pocałował teraz to co będzie tam?
-Jess, spokojnie. Chłopaki będą z nim i będą go pilnować – zapewniła mnie.
-Ale czy chłopaki będą spać z nim w jednym łóżku? Przecież wiesz, że jak koło faceta jest dziewczyna, która jeszcze się do niego dobiera. To ten facet nie myśli głową tylko rozporkiem – zaśmiała się, ale powiedziała iż mam rację. Poprawiłam swój makijaż i dalej tak siedziałyśmy pijąc piwo.
-Jak z nim porozmawiasz to będzie dobrze, a teraz z innej beczki. Po pierwsze nie powinnaś chyba pić co nie? A po drugie widziałaś jak seksownie dziś Horan wygląda!? - zapiszczała zakrywając buzię. Zaśmiałam się, ale miała rację. Co do wszystkich rzeczy. Nie mogę się dołować przez jeden głupi wybryk Edwars, której nienawidzę. Bo w końcu to Modest każe robić te wszystkie rzeczy więc spokojnie. Na wszystko mam wyjaśnienia więc już dobrze.
-Ell, nie musisz dziękować, ale wygląd blondyna to moja zasługa – uśmiechnęłam się i zeskoczyłam z blatu. Wzięłam sobie dwa koreczki, które robiłam z Payno i weszłam do salonu. Przyjaciółka dołączyła do mnie i po obejrzeniu gdzie kto jest postanowiłyśmy sobie potańczyć. Malik stał z Perrie na stanowisku DJ, Harry siedziała na kanapie z jakąś rudą dziewczyna, Niall podszedł do nas zostawiając jakiego kolesia, a Liam tańczył ze znajomymi. Postanowiłam zostawić gołąbeczki, a sama poszłam do „tatusia” i zaczęłam z nim się dobrze bawić. Wygłupiałam się z chłopakiem i obserwowałam co robi ta wredna małpa. Jak zwykle tuliła się do szatyna, który próbował ją odepchnąć, ale nie mógł tego zrobić. Bo wszyscy by się dziwnie patrzyli, a nie wiadomo czy ktoś tu nie wyda „górze” co się działo na urodzinach. Pomachałam do Mulata, który chyba myślał, że się obraziłam. Ale postanowiłam sama sobie, że przez tą lafiryndę nie będę cierpieć. Dalej tańczyłam ze znajomymi chłopaków i z nimi samymi. Widziałam jak Styles ulotnił się na górę z tą laskę co wcześniej siedział na kanapie. Zaśmiałam się widząc to, ale może to jakaś jego nowa dziewczyna?
-Napijesz się soku? - spytał Li, pokiwałam mu głową i ruszyłam z nim do stolika. Usiadłam na kanapie i delektowałam się swoim napojem. W końcu dołączył do nas Zayn.
-Hej słońce – szepnął całując mnie w czubek głowy. 

-Co ty robisz? Ktoś może nas zauważyć – uderzyłam go w ramię i musiało to wyglądać jak zabawy dobrych przyjaciół. Przynajmniej mam taką nadzieję.
-Spokojnie każdy jest już napity w trzy dupy. Nawet już z jakieś 5 osób wyszło więc jest dobrze – zaśmiał się przytulając mnie do siebie. Byłam zmuszona ulec i się w niego wtulić. 
-Uważaj, bo twoja dziewczyna wyrwie mi wszystkie włosy – użyłam sarkazmu, który zauważył.
-Spokojnie, Perrie dałem za zadanie puszczać muzykę więc mamy trochę spokoju.
-Od kiedy ty się nią tak przejmujesz? - muszę się uspokoić, bo przez nerwy zaczyna mnie boleć to co nie powinno.
-Jess, muszę. To część mojej pracy. Jak tylko umowa się skończy to pokażę całemu światu kogo tak naprawdę kocham – pokiwałam głową, ale w sumie co mam do stracenia? Tylko trochę czasu, ale dam radę.
-Wiesz, ale nic nie poradzę, że jestem zazdrosna. Bo to ona jedzie z Tobą na trzy miesiące, a nie ja – usiadłam już normalnie zamykając oczy w zamyśleniu.
-Zazdrośnico ty moja. Chodź zatańczymy – pociągnął mnie w górę, bo Edwards włączyła akurat piosenkę mówiącą o miłości „Love me like you do” Kiwaliśmy się na boki. Malik włączał swój wokal przy niektórych momentach, a mianowicie przy refrenie. W sumie to bardzo lubię tą piosenkę. Szczególnie, że została nagrana do jednego z lepszych filmów o hmmm miłości. Muszę jednak powiedzieć, że mój chłopak dalej nie umie tańczyć. Ale przynajmniej się stara i nie nadepnął mi jeszcze na nogę. Więc jest progres. Jeśli chodzi o nasz „taniec” to było dobrze. Przytulanie nie jest trudne więc daliśmy radę. Pod koniec piosenki poszliśmy na górę. Nogi mnie już bolały i byłam zbyt padnięta, żeby jeszcze więcej się ruszać. Obolała położyłam się na łóżku. Już nawet nie chciało mi się odpinać guzików od koszuli i ją ściągać.
-Zayn mam nietypową prośbę – przetarłam oczy.-Mógłbyś mi pomóc odpiąć koszulę?
-Jessica, rozumiem, że lubisz zabawę, ale aż tak? - uniósł dwuznacznie brwi.
-Wariacie! Guziki mam z tyłu – zaśmiałam się stając do niego. Odpiął mi trzy guziczki. Resztą się sama zajęłam. Wzięłam piżamę i poszłam się przebrać do łazienki. Bo nie lubię swojego ciała i nie chcę, żeby mój chłopak to oglądał jeśli nie musi.
-Jessi – zapukał dwa razy. - wiesz że jesteś dla mnie idealna?
-Pff, musisz tak mówić, bo inaczej byś dostał! - odkrzyknęłam już ściągając rajstopy i wchodząc pod prysznic. Jednak się przemyje, bo będę się lepiej czuć w czystej skórze. Tak więc zmoczyłam siebie i spieniłam żelem. Spłukałam wszystko i wyszłam zawijając się w ręcznik. Ubrałam piżamę i umyłam zęby. Gotowa wyszła z łazienki krokiem zombie, gdyż nie mam już na nic sił. Doszłam do połowy i z zaskoczenia wziął mnie na ręce i całując położył na łoże. Całowaliśmy się przez chwilę, ale zaczęłam ziewać co znaczyło, że nie mam już naprawdę na nic sił. Szatyn zaśmiał się, ale dał mi ostatniego buziaka i przykrył kołdrą. Sam poszedł się umyć i wrócił biorąc mnie blisko siebie, tak że położyłam swoją głowę na jego nagą klatę. I w taki sposób bezpiecznie zasnęłam....
.
-Spakowałeś wszystko? -Spytałam nakładając spodnie.
-Pytasz mnie trzeci raz, ale tak spakowałem.
-Przecież wiesz, że jestem zdenerwowana za ciebie i za mnie. A to taka mała kumulacja- dostałam poduszką w głowę. 

-Złośnico! Złość piękności szkodzi – powiedział zapinając walizkę i wystawiając za drzwi. W sumie to miał dwie walizy wielkie. A ja moją malutką torebkę wzięłam pod pachę i czekałam na przyjazd Matt'a i odjazd chłopaków. Jeszcze tej pindy nie było, bo po co być wcześniej? Ostatnie chwile spędzałam tuląc się do Mulata i szepcząc sobie jakieś głupie słowa. Tak będę za nim tęsknić. Jak ja wytrzymam? Zeszliśmy na dół. Tam chłopaki coś zjedli natomiast mi nic nie chciało przejść, dlatego tylko wypiłam zieloną herbatę, która ukoiła moje nerwy. Hmm jak oni pojadą to co ja będę robić? Tęsknić, tęsknić, tęsknić i nie wiem. Muszę sobie znaleźć jakieś zajęcie. Może lekarz pozwoli mi ćwiczyć fitness to zrobię coś ze sowim ciałem. Przynajmniej mam czas do wakacji, bo chcę w tym roku wyglądać jak Bogini w bikini. A w tych czasach jest trudno utrzymać się przy dobrej formie i figurze.
-Kotek! Mówiłem coś – szturchnął mnie chłopak. Prawie się poparzyłam wrzątkiem, ale tym razem nie krzyczałam. Będę się z tym pilnować. Mniej nerwów w życiu więcej szczęścia! Tak moje nowe mott, które pewnie i tak zjebie. Jak wszystko zresztą.
-Sory, ale zamyśliłam się. Nie wiem jak ja wytrzymam te miesiące – przez to popłakałam się. Poczułam momentalnie mokre poliki i dopiero jak zobaczyłam mokre i czerwone ślady na koszulce Mulata zorientowałam się, że owszem płaczę, ale też mam krwotok z nosa. Szybko od niego odskoczyłam i udałam się biegiem do łazienki. Zayn najwidoczniej nie kapnął się od razu co jest grane, ale po chwili był przy mnie i pomagał mi szukać wacików. Zatkałam krwawienie i wróciłam do salonu siadając na kanapie.
-Mówiłem, żebyś coś zjadła – za lamentował.
-Dobrze wiemy, że to nie przez głód, ale tłumaczmy to tym – uśmiechnęłam się. Kurde nie chcę myśleć o chorobie teraz jak ehhh...
-Musisz iść do lekarza. Zadzwonię w nocy i spytam co powiedział dobrze?
-Malik! Musimy się zbierać, Paul dojeżdża – najgorsze słowa jakie mógł wypowiedzieć Liam.
-Już! - przytulił mnie mocno i nie chciał puszczać. Następnie zaczął całować i tym razem ja nie chciałam go wypuszczać.- Nawet nie wiesz jak ja już tęsknie.
-A ja co mam powiedzieć? - wyszłam z nim na dwór, bo zamknęli drzwi na klucz. Więc musiałam wyjść razem z nimi i na zewnątrz poczekać na ochroniarza. Ale niestety zobaczyłam twarz Perrie i mój humor pogorszył się jeszcze bardziej.
-Nie bądź zazdrosna. Nie będę miał nawet pokoju koło niej. Już się tym zajmę – uspokoił mnie.
-Ty może nie chcesz, ale ona chce i wszyscy inni no oprócz chłopaków. Więc wiesz nacisk i te sprawy. 

-Kotek zobaczymy się za trzy miesiące. Może wcześniej. Zadzwonię potem – ostatni raz mnie pocałował i ruszył z walizką w stronę busa. Miałam łzy w oczach i uczucie tak jakbym się z kimś żegnała na zawsze. Chłopaki mnie przytulili, ale to nie to co On. Stałam z torebką w ręku na mrozie czekając na podwózkę do domu. Oni jeszcze nie odjechali, bo się pakowali. Kiedy chłopak odwrócił się do mnie nie wytrzymałam i rzucając torbę pognałam do niego skacząc w jego ramiona. Okręcił mnie dookoła i postawił, ale dalej trzymając w uścisku.
-Kocham cię – wyszeptałam.
-Nawet nie wiesz jak ja cię – ucałował mnie w czoło i wszedł do samochodu. Ze łzami w oczach pomachałam i zostałam sama. Wróciłam po torebkę i nadjechał Matt. Wsiadłam zapłakana i zakrwawiona do samochodu każąc mu jechać do szpitala. Wolę już wiedzieć co jest nie tak i czy rozpadam się? Czy potrzebuje czegoś jak np. operacja, bo nie wiem jak mój organizm jeszcze mnie zaskoczy....

___________________________-
Hej kochani! ; ))
 Jest nowy rozdział który dedykuje moim czytelnikom, którzy jeszcze tu ze mną są
 Nie było mnie długo, ponieważ nie miałam natchnienia do napisania tego rozdziału. Tak jak wcześniej miałam początek, a środek i końcówkę dopisywałam zdaniami, a dziś się zabrałam i skończyłam go tak jak sobie postanowiłam. : > Mam nadzieję, że was nie zawiodłam ;/ No bo siebie zawiodłam, bo nie dodałam wcześniej tylko dziś z takim opóźnieniem ;c 
Ale nie ważne, ważne jest to, że dodaje xdd 
Dziś jadę na wycieczkę do Warszawy więc następny nie wiem kiedy dodam, bo wracam w sobotę, ale może coś tam napiszę i może w następnym tygodniu się nowy pojawi ; P 
Na tym  jest nowy rozdział więc gorąco zapraszam! ; ** 
Jak tam oceny w szkole już pewnie wystawione xdd 
U mnie prawie, ale walczę o czerwony pasek ^^ 
Pozdrawiam !! ; **






sobota, 2 maja 2015

Rozdział 48.

Przepraszam, ale zapomniałam w poprzednim rozdziale dać pewnej osobie dedykację ;c 
Przepraszam i nadrabiam to tak, że ten rozdział dedykuje I'M DIRECTIONER, której dziękuje za komentarze ;3 Przepraszam kochana <3 Mam nadzieję, że wybaczysz ; (
***Oczami Jess***
-Wstawaj, Jess.. - usłyszałam koło swojego ucha szept i lekkie przygryzanie mojego płatka. 
-Jeszcze 5 minutek - zawyłam obracając się na drugi bok, ale chwil czy aby na dobry bok?
-Nie idź dale.... -za późno. Jebłam na ziemię z hukiem. 
-Au! - krzyknęłam łapiąc się za odcinek lędźwiowy. Zaraz przy mnie był Malik i drzwi otworzyły się na oścież.
-Co się stało? Żyjecie? - wpadł spanikowany Liam, który był mega zaspany. Miał słodkie bokserki, aż chciało mi się śmiać, ale jakoś to stłumiłam. Mój tyłek Boże, moja kość ogonowa. Kurde no, ze chciało mi się obracać na drugi bok. 
-Jess, mówiłem, żebyś się nie obracała - zaśmiał się Zayn pomagając mi wstać.
-Ludzie myślałem, że coś się stało. 
-A co to miało być? Kurwa, mój tyłek - wstałam już i rozmasowywałam sobie pośladki, która były strasznie obolałe. 
-Może Ci pomogę? - spytał zadziornie unosząc brwi Mulat. 
-To ja was zostawię - powiedział Payne i wyszedł pośpiesznym krokiem.  

-Wal się, Malik! - krzyknęłam i ruszyłam w stronę swoich rzeczy. Sprawdziłam godzinę, która wskazywała, że za jakieś dwie godziny zaczną się moje lekcje.- Kurwa. - wzięłam ciuchy i zaczęłam biec do łazienki. Ściągnęłam z siebie koszulkę chłopaka i wskoczyłam pod prysznic. Namydliłam swoje ciało i włosy. Spłukałam wszystko z siebie i wyskoczyłam w ręczniku myć zęby. Szorowała je w ekspresowym tempie i nie zauważyłam jak do pomieszczenia wszedł Malik. Spojrzałam w lustro i się wystraszyłam. Wyplułam spienioną pastę z buzi.
-Musisz się do mnie skradać? -spytałam tupiąc nogą o kafelki. 
-Kochanie, chciałem zobaczyć jak tam twoje pośladki - podszedł bliżej i złapał mnie dłońmi za mój obolały jeszcze tyłek.
-Au! - pisnęłam.
-Widzę, że chyba masaż by się przydał - uśmiechnął się zachęcająco, ale go olałam i wyszłam biorąc ciuchy do pokoju. Usłyszałam jak odkręca wodę i się myję więc korzystając z okazji szybko się ubrałam. Mam mokre włosy i mało czasu. Więc musiałam wejść mu do łazienki. Skoro on to robi to czemu nie ja? Po cichu otworzyłam drzwi i weszłam do środka stojąc tyłem do kabiny prysznicowej. Nie odwracając się wzięłam suszarkę i kosmetyczkę. Woda została wstrzymana, a ja odwróciłam się i chciałam szybkim tempem wyjść, ale wpadła wprost na mokrą klatę mojego chłopaka. 
-Widzę, że nie tylko ja w taki sposób grzeszę - zaśmiał się i nim coś powiedziałam to zamknął moje usta w głębokim i mokrym pocałunku. Dla sprostowania mokry, bo usta Malika przed prysznic były mokre. 
-Dobra, bo będę przez ciebie mokra i co powiedzą w szkole?-Spytałam biorąc co moje i wyszłam. Suszarkę podłączyłam do prądu i zaczęłam się suszyć. 
-Idę zrobić śniadanie!- krzyknął Mulat i wyszedł z pokoju. Zostałam sama więc szybko dosuszyłam końcówki włosów i zaczęłam robić lekki makijaż. Najpierw podkład, korektor pod oczy, maskara, puder, błyszczyk i gotowe. Włosy rozczesałam i spięłam sobie grzywkę do góry lekko ją tapirując. Już dziś piątek, a jutro urodziny mojego kochanego Maliczka. Ale będę miała dużo do ogarniania. Gotowa spakowała ciuchy i inne duperele i wyszłam na dół. Tam był tylko szatyn robiąc mi kanapki. Uniosła zdziwiona brew, bo to były kanapki do szkoły, a nie na teraz. Ale okej? 
-Nie martw się. Teraz też już Ci zrobiłem śniadanie masz tam na stole - wskazał, a ja zasiadłam przy wysokim stoliku i zabrałam się za gorącą herbatę i kanapki z ogórkiem i serem żółtym. Zjadłam wszystko oglądając jak to Zayn Malik ten znany wokalista jednego z największych zespołów na świecie robi mi Jessice Milton kanapki do szkoły. Chciałam to nagrać, ale nie wzięłam z góry telefonu. Przecież jakbym komuś powiedziała to nikt by mi nie uwierzył. Po zjedzeniu dochodziła 7 dlatego postanowiliśmy się zbierać jak jeszcze musimy zajechać po moje książki i plecak do domu. Wyszliśmy cicho, żeby już nie zbudzić nikogo, bo jak mają dziś wolne to niech śpią. Ja wiem co to znaczy móc sobie dłużej pospać. Na dworze był jeden ochroniarz, ale nie siedział na dworze, bo śnieg. Tylko w dużym busie za ogrodzeniem i najwidoczniej obserwował wszystko przez kamery. No tak, przecież chłopcy mogą się bać o swoje życie. Na przykład ich zakręcone fanki, która kochają swoich idoli wtargną do nich to uuu już po nich. Biedni nie przeżyją tych pocałunków i przytulania. Chociaż Niall byłby szczęśliwy, bo lubi przytulanie. W ogóle jestem ciekawa jak układa się jego relacja z Ell. Jak mi mówiła to jest jak w bajce, ale też się martwi jego wyjazdem w trasę na tyle czasu. A co ja mam powiedzieć? Ja to mam się dopiero czego obawiać, ale nie teraz na to czas. Wolę sobie nie psuć tego pięknego ranka. Siedząc w samochodzie Zayn włączył radio i złapał mnie za rękę. Tak jechaliśmy prawie całą drogę, no nie zaliczając momentów, gdy chłopak musiał zmienić bieg. Podjechaliśmy pod mój dom pół godziny przed zaczęciem się u mnie w szkole zajęć. Wybiegłam z pojazdu i weszłam na podwórko. Tam akurat szłam powoli, żeby nie wyrżnąć orła, bo problemów z kolanem to ja już nie chcę. Weszłam po cichu do domu, bo ciocia chyba jeszcze śpi. 
Ja nie wiem wszyscy w koło śpią, a ja zasuwam do szkoły. 
Matt'a i Tom'a nigdzie nie widziałam dlatego podreptałam do swojego pokoju gdzie miałam plecak. Dopakowałam jakąś książkę i odłożyłam torbę, którą miałam u chłopaków na łóżko by potem móc się szybciej spakować na jutro. Bo chyba dziś też śpię u Malika. Właśnie nie wiem. Kurde ja to jestem ogarnięta, no nie powiem. Z westchnieniem ruszyłam na dół. Zamknęłam drzwi na klucz jak nigdy nic i wróciłam do samochodu szatyna. 
-Szybko się uwinęłaś 10 minut - stwierdził z sarkazmem. 

-Oj nie marudź tylko jedź - zapięłam pas kładąc sobie plecak na kolanach. Spakowałam do środka te kanapki co mi przyszykował kochaś i byłam gotowa na szkołę. Boże mam już dość tego liceum. Niech już się skończy. Ale co z tego? Jak i tak studia potem będą i nie będzie odpoczynku. No chyba, ze nie będą na rano. To byłoby wspaniałe. Bo nie jestem miłośniczką wczesnego wstawania. Takim wczesnym porą mówię stanowcze nie! Wyjrzałam za okno, a tam co? A tam jakaś jebana Syberia. Śnieg, deszcz, wiatr i temperatura na minusie. Nie no, pięknie. Ale jeszcze mamy zimę więc co się dziwić? 
-Dobra, jesteśmy minutę przed dzwonkiem - podjechaliśmy pod budynek szkoły. Spojrzałam przed siebie i na niego. 
-To chodź odprowadź mnie do drzwi - zaśmiał się, ale wysiadł i otworzył mi drzwi podając rękę do wyjścia. Jakoś się wygramoliłam i ruszyliśmy te trzy metry do szkoły. 
-Dziwnie tu być - stwierdził uśmiechając się do mnie. - Dalej nie idę, bo jak nas zobaczą to jeszcze prasa się dowie - powiedział przed drzwiami wejściowymi. Na korytarzu nikogo nie było więc mogłam go spokojnie pocałować. Tak też zrobiłam szybko,ale słodko.- O 2 będę czekał w tym samym miejscu. 
-Okej, pojedziemy po moje ciuchy i wrócimy do Ciebie.
-Dokładnie. 
-To pa?- spytałam ze smutną miną. Pokiwał głową i cofając się do samochodu pomachał mi i się odwrócił. Postałam chwilę w miejscu, aż odjedzie i weszłam do środka. Wbiegłam do klasy chwilę po dzwonku, którego nie słyszałam. Oho akurat natrafiłam na naszą panią, która zastępuje pana od historii. 
-O Jess, a ty co zaspałaś? - spytała na wejściu.
-Można tak powiedzieć, przepraszam - przepraszając poszłam do ławki gdzie czekała na mnie Ell robiąc coś na telefonie.- Hej - przywitałyśmy się i zajęłam miejsce.
-Powiedziała, że możemy się zając sobą, a ona coś tam po robi - powiedziała Ellie zaczynając grać na telefonie. Kurde ja też się uzależniłam przez Rose w tą grę. Można grać i grać. 
-Ej, a co u Ciebie i Niallerka? - uniosłam w górę brwi pytająco. 
-Nie mówiłam Ci? - spytała przejętym głosem.
-Nieee? 
-No to zaprosił mnie jutro na urodziny do Zayn'a jako osobę towarzyszącą!- zapiszczała, ale uciszyłam ją, bo zaczęto na nas dziwnie patrzeć. Ale w sumie to czemu? Przecież powinni się przyzwyczaić, że my mamy nie równo pod sufitem.  

-Kurde i mi nic nie powiedziałaś? Jak mogłaś - udałam obrażoną, ale nie mogłam tak długo.
-Byłam święcie przekonana, że Ci mówiłam. Ale sory - dalej już rozmawiałyśmy o tym co wczoraj robiłam i ogólnie, umawiałyśmy się jutro na konkretną godzinę do chłopaków. Bo musi mi pomóc w dekorowaniu i jedzeniu, bo sama z piątką chłopaków sobie nie poradzę. I jeszcze tort muszę zamówić/ 
-O kurwa..
-Co jest? 
-Zapomniałam o torcie - brunetka uderzyła z otwartej ręki w czoło.- Spokojnie zadzwonię do Liama i powiem, żeby zrobił wszystko na co go stać i zrobi to. On jest taki kochany - zaśmiałyśmy się i dalej już normalnie sobie rozmawiałyśmy. Aż zadzwonił dzwonek i poszłyśmy na religię. Druga lekcja na której można sobie pospać, bo Pani jest taka wyluzowana, że rozmawia z nami normalnie i nie ma żadnych pytać typu "powiedz mi modlitwę tą i tą" U nas zadania domowe są w formie pisemnej i nie odpowiadamy ustnie. Nawet jak zadaje pytania to każdy może się wstrzymać od zabrania głosu,  bo nie nie każdy chce się wypowiadać na dany temat. Dlatego ja zazwyczaj siedzę cicho, ale jak co do czego to się udzielam. Lubię z nią rozmawiać. Jest jakaś taka inna niż inni nauczyciele. Po prostu nauczyli ją rozmawiania z nami. 
***
-To co jesteśmy umówione na jutro? - spytałam jeszcze raz Ellie wychodząc z nią ze szkoły. narzuciłam kaptur na głowę, bo tam dalej sybir. 
-Dokładnie, a teraz spadam, bo twój kochaś tam czeka - przytuliłyśmy się i dziewczyna pobiegła na autobus, a ja poszłam do Zayn'a. Wyszedł i przywitał się ze mną przytuleniem, bo ja chyba też nie chcę ryzykować zobaczenia nas razem. Ale no cóż, prędzej czy później świat się dowie. 
-Ja w szkole? - spytał jak już jechaliśmy do mnie do domu. Opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami i akurat dojechaliśmy na miejsce. Wyszliśmy razem i udaliśmy się do środka. Niestety w domu nie zastałam cioci, bo pojechała do pracy. Natomiast chłopaki też wybyli. Więc miałam dom dla siebie. Ale tylko poszłam do siebie spakować kilka ciuchów i prezent dla Zayn'a. Więc tak: spodnie, koszulka, koszula, bluza, piżama, bielizna, buty, pasek do spodni, kosmetyki i to chyba wszystko. Przepakowałam resztę rzeczy chowając na samo dno prezent ładnie zapakowany w papier ozdobny. Gotowa pogasiłam światła i zbiegłam na dół.
-Wszystko? - spytał wstając z kanapy. 
-Yhym - pokiwałam głową i dałam mu moją torebkę. Pogasiłam wszystko zabierając po drodze ładowarkę do telefonu i mogłam iść. Zamknęłam dom na klucz jak to zrobiłam wcześniej. Przytuleni wróciliśmy do samochodu gdzie było zimno. Włączyłam radio i ogrzewanie. Do domu nie jechaliśmy szybko, bo na ulicach porobiło się niezłe lodowisko. Dlatego wolimy dojechać bezpiecznie, ale po woli do domu niż w pośpiechu na cmentarzu się znaleźć. A skoro mowa o cmentarzach to muszę odwiedzić mamę. Bo dawno u niej nie byłam. Kurczę tyle rzeczy do zrobienia. Ale teraz to zacznę robić jedzenia na jutro i może się zdrzemnę chwilę? Przymknęłam powieki i chyba trochę sobie odpłynęłam....
Pik, pik, pik.
Smacznie sobie spałam, ale dźwięk rozładowanego telefonu mnie wybudził z tego pięknego czynu. No cóż podniosłam się i podłączyłam go do ładowania. A sama przebrałam się w dresy, związałam włosy i zeszłam na dół do chłopaków. 
-O kochana myślałem, że jeszcze pośpisz z godzinkę - powiedział Zayn całując mnie w czoło.
-A ile spałam? 
-Nie całe dwie godziny - odezwał się Liam wychodząc z kuchni w fartuchu. 
-Ale w sumie to dobrze, że wstałaś, bo ja jadę z Lou na zakupy, a ty pomożesz Payne w kuchni - wstał, ale wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy. Coś mi się musiało przyśnić, że się tak zachowuje. Zawsze jak jestem nie wyspana to lubię się do kogoś przytulić.- Ej, nie wyjeżdżam jeszcze nigdzie - zaśmiała się ale mocno mnie przytulił. 

-Kocham cię - wyszeptałam i się od niego odkleiłam idąc w stronę pomieszczenia gdzie dochodziły świetne zapachy. 
-To co moja pomocnico zaczynamy pichcić? - spytał Payne podając mi biały fartuch. Pokiwałam głową i zaczęło się. Najpierw niewinnie wszystko gotowaliśmy, ale przyszedł Niall i zaczęła się wojna na mąkę. Kurde, nienawidzę go! Miałam włosy białe, ciuchy i nawet twarz. Na szczęście Liam przerwał naszą zabawę, bo jednak musieliśmy się wyrobić do jutro. Tort już był odebrany i leżał schowany w lodówce. Malik go nie zauważy, bo nie będzie tam dziś zaglądał. Już ja o to zadbam. Kazałam Horanowi sprzątać to co zaczął, a ja dalej coś gotowałam. Zrobiłam koreczki, które ukryłam przed blondynem najgłębiej w lodówce jak to tylko możliwe. Dalej już zostawiłam to Payne, a z NIallem poszliśmy ozdabiać salon. Nie obyło się od robienia dziwnych dźwięków z balonów i od strzelania nimi. Jestem za niska na wieszanie ich i Niall też. Dlatego wyśmiałam go, ale zawołaliśmy Harr'ego, który przez cały czas siedział w pokoju i nie wychodził. Zgodził się nam pomóc, ale pewnie w cale nie chciał brać w tym udziału. Przywitałam się z nim i powiedziałam co ma robić. Tak więc dmuchałam jak tylko mogłam balony i mu podawałam już zawiązane. Ten brał i wieszał je tak wysoko, że skacząc ledwo dotykałam palcami. Ale ładnie to ułożyliśmy i było idealnie. Chłopaki wrócili z zakupów. Ich głównym celem było mnóstwo alkoholu. To dziwne jak jutro nie znajdą się na pierwszych stronach gazet. Bo z taką ilością alkoholu to ja nawet nie byłam widziana. Ale no nic to były jakieś trzy kartony wódki i o wiele więcej skrzynek piwa. Nic nie powiedziałam na to tylko dalej pomagałam Harremu przy balonach. Nawet normalnie ze sobą rozmawialiśmy i się śmialiśmy. Musiałam coś zrobić wysoko więc wzięłam krzesło i na nie weszłam.
-Harry, podaj mi tą wstążkę - wskazałam na różową wstęgę leżącą na stole. Podało mi się, a ja dalej za mała stanęłam na palce, żeby ją przywiązać ładnie. W końcu mi się udało, ale pod koniec zachwiałam się i leciałam w dół. W porę jednak złapał mnie Styles. Wystraszona bałam się otworzyć oczy, ale po chwili to zrobiłam i ujrzałam jego zielone tęczówki przyglądające mi się uważnie. Mój oddech przyśpieszył tak samo bicie mojego serca. Czułam na sobie spojrzenie zdenerwowanego i zazdrosnego Malik'a. Harry trzymał mnie w rękach, aż sama nie postanowiłam zejść. Wtedy już mnie puścił i jakby nic zaczął dalej wiązać balony.
-Dziękuje - powiedziałam do niego wracając do poprzedniej czynności. Skończyłam na dziś więc jeszcze raz dziękując za pomoc Harremu poszła na górą do Zayn'a, który po tym incydencie zniknął na górze. Nie wiem co go tak wkurzyło. Przecież wie, że Harry jest dla mnie przeszłością, ale nie. Chłopcy lubią być zazdrośni i się gniewać o byle co. Czasem są gorsi od nas. Weszłam do pokoju i zastałam go leżącego na łóżku i słuchającego muzyki. Usiadłam obok i szturchnęłam go ręką w nogę, żeby na mniej spojrzał. Zrobił to.
-Coś się stało? - spytałam kładąc się obok tak, że musiał mnie przytulić. 
-Nieee, tylko zobaczyłem swoją dziewczynę, która była trzyma na rękach swojego byłego. A tak to nic - A nie mówiłam? Pogniewał się zazdrośnik jeden. 
-Przecież spadłabym na podłogę jakby nie Styles! - oburzyłam się lekko, bo to nie było nic takie w końcu. 
-Wiem, ale i tak to było okropne widzieć taką scenę - stwierdził mocno mnie do siebie przyciągając.
-Zayn, jesteśmy razem więc powinieneś wiedzieć, że mnie i jego nic już nie łączy. Ja mam Ciebie, a on znajdzie sobie jakąś dziewczynę, która zastąpi mnie - powiedziałam uśmiechając się. Ten wziął pocałował mnie w czoło i pogładził po włosach. Wtuliłam się w jego tors i zamknęłam oczy ze zmęczenia. Dopiero 20, a ja już zasypiam w  ciuchach. 
-Włączę muzykę, okej? 
-Jeśli chodzi o muzykę to ni pytaj tylko włącz - odpowiedziałam, a on zapuścił jakąś ciekawą nutę. Leżeliśmy w ciszy wtuleni w siebie. Po prostu idealnie. Ale jak zawsze ktoś musi nam przeszkadzać. Drzwi prawie wypadły z zawiasów. Oboje zerwaliśmy się na równe nogi spoglądając na zdenerwowanego blondyna. 
-Horan! Puka się ! - krzyknął Zayn podchodząc i sprawdzając czy aby na pewno drzwi nie zostały uszkodzone. 
-Sory, ale potrzebuje Jess - zawył smutnym głosem. Wymieniłam spojrzenia z Malikiem i poszłam za Niall'em do niego. Spojrzałam na jego łóżko, które przez stertę ubrań nie było widać.
-Boże, co ty tu zrobiłeś - odgarnęłam kawałek, żeby tylko usiąść.
-Potrzebuję twojej pomocy w wyborze ciuchów na jutro  - uderzyłam się ręką w czoło.
-Przez taką głupotę prawie niszczysz nam drzwi i straszysz? Horan, lecz się!- pokręciłam tylko zrezygnowana głową.
-Ale nic nie rozumiesz. Jutro umówiłem się z Ellie tutaj na imprezę.
-Ahaaa, i musisz wyglądać mega seksownie, żeby wziąć moją przyjaciółkę do łóżka. Stary, uważaj ona nie jest pierwszą lepszą laską - zaśmiałam się, ale wstałam i podeszłam do szafy. Przeglądnęłam spodnie i zdecydowałam się na ciemne podarte rurki. Do tego jasną obcisłą koszulkę i czarną dużą bluzę.-Ubierz się w to - rozkazałam i wróciłam na miejsce. Przebrał się szybko i cóż wyglądał bosko. 
-Ta koszulka mnie denerwuje.
-Czemu? Nie masz grubego brzucha, żeby go ukryć - powiedziałam podchodząc do niego i poprawiając mu bluzę. 
-No tak, ale to nie to - zaskomlał smutnym głosikiem. No to zaczęłam znowu czegoś ciekawego szukać. Spodnie dałam mu czarne, do tego białą luźną koszulkę z jakimś nadrukiem i czarną bluzę, która moim zdaniem jest uroczo seksowna. Przebrał się i wrócił z uśmiechem na ustach. 
-Wiesz co? Myślę, że Ell będzie cię pragnąć od momentu zobaczenia cię jutro - zaśmiałam się, a on dał mi buziaka w policzek. 
-Dziękuje - Zaczął tańczyć jakiś taniec szczęścia więc cała rozbawiona wróciłam do mojego szczęścia, które zostało samo w pokoju. Miał zamknięte oczy i coś podśpiewywał pod nosem.
-Halo, Panie Malik - podeszłam i zostałam brutalnie pociągnięta na łóżko. 
-Tak, Pani Milton? - przywarł mnie do pościeli tak, ze ledwo oddychałam.
-Nie wiem czy Pan wie, ale jutro przybędzie Panu lat - zaśmiałam się, a on posmutniał. Ale zaraz zaczął się śmiać jak dzieciak.-No lat tak, ale rozumu nie - szepnęłam sama do siebie, ale chyba to usłyszał. Obraził się na mnie. Czekałam na jakiegoś buziaka, a jedyne co dostałam to zobaczenie jego pleców.-Ale Zayn... Żartowałam..- siedział bez ruchu w jednym miejscu. Przytuliłam się, ale nawet nie drgnął.- Zachowujesz się jak dziecko! - krzyknęłam zdenerwowana.- No, Zayn.. Przepraszam - wyszeptałam mu do ucha, ale dalej nie było reakcji.-Nie to nie. Idę zjeść twój tort urodzinowy! - wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. I tam wiem, że on długo nie wytrzyma beze mnie i ja bez niego niestety też. Zeszłam na dół gdzie nie było na razie nikogo. Postanowiłam zrobić sobie herbatę i usiąść w salonie. W czasie gotowania się wody na moje picie włączyłam telewizor i szukałam ciekawego filmu. 
Zalałam sobie spokojnie herbatę i wróciłam do salonu nakrywając się kocem i zaczęłam oglądać jakiś film. Po 20 minutach przysypiałam, ale usłyszałam otwierane drzwi i jak ktoś schodzi na dół. Udałam, że śpię. Ale on nie jest na tyle głupi, żeby w to uwierzyć. 
-Chodź już na górę - powiedziałam nachylając się koło mnie.
-Przecież się obraziłeś na mnie - odpowiedziałam odstawiając kubek na stół.
-Nie mogę tak długo by obrażony.
-Wiedziałam, że się stęsknisz, ale teraz cierp.
-Co mam zrobić, żebyś wróciła? -Spytał dalej stoją w miejscu. 
-Musisz mnie zanieść na rękach na górę i powiedzieć jak bardzo mnie kochasz! - uśmiechnęłam się zadziornie i po chwili byłam niesiona na górę.- A gdzie te miłe słówka?
-Ehh wykończysz mnie kiedyś. Ale kocham cię najbardziej na świecie! - krzyknął, a ja się zaśmiałam.
-Jesteś wariatem, ale moim wariatem - oboje się zaśmialiśmy. Po wylądowaniu na łóżko poszłam się ubrać i piżamę i położyć się obok chłopaka. Przytuleni rozmawialiśmy, aż zasnęłam...
................................................
Hej kochani! Spóźniony, ale za to dłuuugi xd Nie wierzę, że aż taki długi udało mi się napisać ^^ Przepraszam za opóźnienie, ale nie miałam weny. Nie zawsze ją mam. A teraz było tak, że siadałam wieczorem i miałam się za to zabrać, ale no jakoś nie miałam wizji żadnej z tym rozdziałem i go zostawiałam na potem xd Aż napisałam początek i poszło szybko do końca ;  >
Co tam u was? Jak w szkole? Męczą was jeszcze? Ja po testach na razie mam luzik, ale pewnie nie na długo ;c Ale hmmm za raz wakacje!! Kto się szykuje? xdd Ja ostro walczę o swoją sylwetkę. Ale no słodycze xd Jedno słowo i jasne wszystko ;c Dobra nie zanudzam was moim życiem xd 
Jak jedna sprawa wypali ze szkołą związana to się wam pochwalę ^^ 
A tak to tutaj jest nowy rozdział : > A do tego zaczęłam tam robić takie mini zwiastuny tego co będzie w następny rozdziale ; ) Tutaj tego nie będę robić, bo nie wiem czy jest sens? Jak chcecie to dajcie znać to będę się starała takie robić ; P 
Nic więcej xd Więc pozdrawiam i do następnego! ;333

Obserwatorzy