środa, 22 lipca 2015

Rozdział 55.


**Oczami Zayna**
-Liam, zabukowałeś już bilety? - spytałem po raz setny tego dnia. Payne potakiwał mimo wszystko i coś szukał w internecie. Zarezerwowaliśmy sobie domek na Dominikanie niedaleko plaży. To będą jej najlepsze wakacje z nami. Spakowałem się już wczoraj jak wróciłem od dziewczyny, bo dziś dokładnie za 20 minut jadę do szpitala na badania. Chłopaki sądzą, ze jadę po coś do jedzenia, ale się mylą. Niestety już rano o 7 miałem nieprzyjemną pogawędkę z naszym menadżerem o moim występie w telewizji bez uprzedzenie. Powiedział, ze moje być, albo nie być w zespole już nie zależy od niego tylko do tych wyżej posadzonych ludzi. Powiedziałem, że mi to już wszystko zwisa, najważniejsze już powiedziałem i jestem szczęśliwy.
-Kup mi marchewki jak będziesz wracał. Tak z 5 kg – rozszerzyłem oczy, ale no czego mogę się spodziewać po Lou? Ubrałem kurtkę i klucze od samochodu po czym wyszedłem z budynku idąc do samochodu, którym ochroniarz wyjechał mi przed dom. Wsiadłem do niego i ruszyłem w głąb miasta. Zapiąłem w międzyczasie pasy oraz odpaliłem papierosa. Uchyliłem szybę. Poczułem od razu zimne powietrze wpływające do wnętrza mojego pojazdu. Ale co się dziwić jak mamy już prawie prawie marzec. I właśnie przez trasę i inne duperele nic nie kupiłem Jess na walentynki, które były jakoś dwa tygodnie temu. Składaliśmy sobie „życzenia”, ale to nie to samo. Dlatego jak wylądujemy na wyspie to zaplanowałem już dla niej romantyczną kolację, a potem cudowną noc spędzoną aktywnie ze mną. Zamyśliłem się, ale dojechałem na miejsce. Zgasiłem kiepa, wysiadłem trzaskając drzwiami. Uzbroiłem alarm w pojeździe po czym oddaliłem się prawie, że biegiem do wejścia. Nie chciałem by prasy o mnie pisały „Zayn Malik w szpitalu! Czy on też ma problemy ze zdrowiem?!” „Zayn Malik widziany w szpitalu! Jednak ma anoreksję?!” I takiego typu artykuły jutro by widniały w każdym kiosku. A chcę tego uniknąć, bo Jessica by mnie wypytywała o to i nie mógłbym jej okłamać. Przecież to co robię codziennie robię tylko i wyłącznie dla niej. Wszedłem po schodach na drugie piętro gdzie czekał już na mnie lekarz, który zajmuje się Jess.
-Dzień dobry – podałem mu rękę, a ten ja uścisnął.
-Zapraszam najpierw badania krwi – odetchnąłem z myślą, że to dla niej i wszedłem do środka...
**
-Tak jak mówiłem, wszystko zostaje między nami – powiedział Derec, który po godzinie różnych badań uzgodnił ze mną parę ważnych rzeczy.
-To dobrze, dwa, trzy ? Tyle starczy? - spytałem ubierając kurtkę na siebie.
-Jak się pogorszy to dwa – odpowiedział i się pożegnaliśmy. Dochodzi już 2 więc zdążę zajechać już po Jess. Wyszedłem ze szpitala na deszcz. Stanąłem chwilę na nim rozkoszując się zimnem oraz spojrzałem w niebo. Chmurzyło się oraz ściemniło. Tak to tutaj już bywa. Zacząłem biec do samochodu. Wsiadłem odpalając i ruszając z piskiem opon do szkoły. Napisałem do Liam'a SMS, ze już czekam pod szkołą na Milton, a oni już niech zanoszą torby do busa, bo jak przyjedziemy do pojedziemy na lotnisko. Musiałem czekać z 10 minut na ostatni dzwonek, aż w końcu zobaczyłem wychodzące osoby z budynku. Jakieś mało znane mi osoby i w końcu zauważyłem Jessice, która idzie pod ramieniem z Eathane'm, a obok niej Alfie, Ell i Rose, którzy śmieją się wniebogłosy. Jak zobaczyłem ją z nim to poczułem się zazdrosny, ale wiem że z nim jej się nic nie stanie. Tak o tym z nim też będę musiał porozmawiać jak wrócimy z wakacji. Wysiadłem opierając się o drzwi samochodu. Dziewczyna dostrzegła mnie i pożegnała się ze znajomymi, a następnie zaczęła do mnie biec. Wskoczyła na mnie mocno się wtulając.
-Jeśli mam mieć codziennie takie miłe podwózki to jestem za – pocałowała mnie w usta. Z uśmiechem otworzyłem jej drzwi i kiwnąłem do jej znajomych głową. Dziewczyny mi pomachały, a chłopaki pokiwali i dalej zajęli się sowimi rozmowami. Odpaliłem papierosa oraz ruszyłem do domu brunetki. Opowiadały mi co słychać było w szkole, że nie ma zaległości i żaden z nauczycieli się jej nie czepia. Jak zajechaliśmy na miejsce to Pani Veronika zajechała tuż za nami. Przywitaliśmy się i weszliśmy razem do domu. Dziewczyna pochwaliła się ciotce wydarzeniami ze szkoły, a ja usiadłem na sofie i słuchałem. Wole się nasłuchać, bo potem będzie tylko pustka...

**Oczami Jess**
-To świetnie kochanie! Teraz jedź na te wakacje z chłopakami, a jak wrócisz to wiesz, że zaczną się matury i będziesz musiała zasuwać z nauką – przytuliła mnie, a ja się czuje zaskoczona po raz kolejny tym co ta kobieta mówi. Przetarłam oczy i spojrzałam na chłopaka, który siedział i wsłuchiwał się w każde nasze słowo. Chcę zawsze go takiego zapamiętać. W końcu wzięłam go za rękę i pobiegliśmy na gorę. Wyciągnęłam wielką niebieską walizkę.
-Czy będzie ciepło?
-I to jak – odpowiedział uśmiechając się dwuznacznie za co dostał spodniami w głowę. Roześmiał się jak nigdy głośno i odrzucił je w moją stronę. Otworzyłam walizkę do, której wkładałam korygując każdy element garderoby. Zaczęłam od bielizny. Oczywiście co mój chłopak robił? Siedział i się przyglądał badawczo co takiego tam pakuje i czy ma koronkę – jak to on lubi. Specjalnie przeglądałam kilka razy figi by zrobić mu „chętkę”. Wychodziło za każdym razem, bo zamykał oczy i lekko drapał się po karku. Przygryzłam dolną wargę patrząc w jego oczy. Po bieliźnie zabrałam się za jeansy, dresy, dużo spodenek i spódniczek, jakieś trzy sukienki zwiewne i na imprezę z pięć wzięłam. Koszulki, sweter, dwie zapinane bluzy i dwie przez głowę. Do tego buty i po męczącym pakowaniu spocona usiadłam na podłodze łapiąc się na klatkę piersiową. Zayn widząc to z zaniepokojoną mina wstał i przykucnął koło mnie.
-Kotek, oddychaj – robiłam to co kazał – Lepiej? - pokiwałam głową, a on pomógł mi wstać i usiąść na łóżku.
-Podaj mi proszę z szafki te fioletowe tabletki – powiedziałam biorąc butelkę wody. Dostałam to co prosiłam i połknęłam. Po chwili ciszy poczułam ulgę. -Kocham cię.
-Ja Ciebie też głuptasie – pocałował mnie i dalej on mnie pocałował. Kazałam mu iść po żel pod prysznic, szampon, odzywkę, peeling, żel do twarzy, tonik, kremy, płyn do demakijażu, szczoteczkę, pastę oraz wiele innych. Zmęczony spakował mi wszystko łącznie z piżamą oraz ręcznikami i kocami. Podziękowałam mu. Zapiął mój bagaż i zniósł go na dół. Szłam za nim biorąc torbę podręczną gdzie wzięłam w razie „w” podpaski, maszynki i takie moje rzeczy. Zeszłam na dół gdzie ciocia miała w ręce reklamówkę, a tam lekarstwa na długi czas. Wzięłam je i do tego dała mi kartę kredytową, która chwila. To sen? Dała mi kartę „no limits” przecież to sen.
-Tylko zostaw coś na jedzenie bym mogła żyć – zaśmiała się całując mnie i czule ściskając. Pożegnałyśmy się i wyszłam za chłopakiem do samochodu. Czyli mogę sobie poszaleć jak będę chciała.
-Będę dzwonić ..
-Jak nie to ja będę nękać cię telefonami z pięć razy na dzień – zaśmiała się całując mnie w czoło – Dbaj o nią – zwróciła się do szatyna na co te odpowiedział „Oczywiście” i wyszedł pierwszy. Pożegnałam się z nią i ubrana wyszłam na hmm w sumie dziś jest ciepło. Powędrowałam do bramy gdzie w samochodzie czekał już Mulat. Wsiadłam po czym ruszyliśmy w stronę ich domu. Zayn włączył radio. Na początku cicho, ale jak usłyszeliśmy kawałek Abby pogłośnił i zaczęliśmy wywijać oraz śpiewać jak tylko umieliśmy słowa. I tak w kółko jak leciały piosenki, które znamy, albo mniej więcej znamy. Droga minęła nam zaskakująco szybko. Bo jak to się mawia? W dobrym towarzystwie wszystko zawsze szybko mija. Wysiadłam z auto, a Malik poszedł po moją walizkę i dał ją ochroniarzowi by przeniósł ją do dużego busa stojącego przed domem. Na dworze dostrzegłam Liam'a, który miał kartkę z długopisem. Obserwował co chłopaki niosą i to wykreślał – no tak głównodowodzący Payne w grze. Wyglądało to zabawnie jak krzyczał na Nialla by nie brał tyle jedzenia, biedny blondynek ze smutną miną pognał do domu. Przywitałam się ze wszystkimi i weszłam do środka gdzie panował chaos. Zatrzymał się w drzwiach i nie wierzyłam. Harry ciągnął po schodach kilka toreb i był w samych bokserkach, Niall pakował jedzenie do reklamówek chowając je przed wzrokiem Liam'a, Louis? Kurde co on robi? Biega po pokoju krzycząc „gdzie są moje kochane marchewki?!'' Wywrócił się na zakręcie i zaczął biec na górę, bo chyba przypomniał sobie o walizce. Wpadł na Hazze i razem wylądowali na dole na dupach krzycząc na siebie. A do tego w radiu na maksa grała muzyka Country. Ja się pytam o co chodzi?!
-Haha, dobrze, że byłem u Ciebie, bo pewnie bym tak biegał może i nago szukając lusterka – zaśmiał się Zayn widząc moją reakcję. To co powiedział oznacza, że oni tak zawsze. No to czas się przyzwyczaić. Ale jak jechali w trasę to byli spokojni.... no tak. Wtedy wiedzieli, że jadą od dawna i mieli okazję się spakować. A teraz pewnie dowiedzieli się z dwa dni temu i szaleją.
-No moi Panowie i Pani. Macie 15 minut i wyjeżdżamy na samolot – wpadł Liam powiedział co wiedział i pognał biegiem na górę. Oszołomiona podeszłam do radia, aki samolot?! Boje się.. poszperałam w ich płytach szukając jakiejś fajnej muzyki. Włączyłam Backstreet Boys. Skąd oni to mają? To muzyka mojej cioci. I teraz mogłam sobie spokojnie oglądać jak już ubrani chłopcy noszą grzecznie bagaże w dół pod dyktaturą Payne. Śmiałam się w niebo głosy. Zayn poszedł sprawdzić czy wszystko ma i po odniesieniu walizki do auta wrócił do mnie. Razem staliśmy przytuleni i kołysaliśmy się w rytm muzyki lecącej z głośników. Jak wszystko już było dopięte na ostatni guzik Liam wyłączył wszystko i wygonił nas z domu. Zajęłam miejsce między Lou, a Niallem. Bo to było wolne. Zadowolona patrzyłam raz na jednego, a raz na drugiego, którzy intensywnie próbowali coś przede mną ukryć.
-Chłopaki i tak mi powiecie – szturchałam ich na przemian w bok. Ale nic nie mówili. Zrezygnowana patrzyłam przed siebie gdzie za kierownicą był mój chłopak, a koło niego Hazz i Liam, którzy też o czymś dyskutowali. Zajęłam się swoim telefonem i esemesowaniem z Ell, która była bardzo ciekawa gdzie jedziemy. Niestety nie wiedziałam więc jej nie mogłam odpowiedzieć. Lecz obiecałam iż jak wyląduje to od razu jej prześle fotkę naszej szóstki w tym miejscu. Ucieszyła się i życzyła miłych wakacji, bo takie mi się przydadzą. Z uśmiechem na twarzy dalej jechałam słuchając muzyki i rozmów chłopaków. W końcu dojechaliśmy nie gdzie indziej, ale na lotnisko. Aż mną wstrząsnęło jak tylko usłyszałam i zobaczyłam samoloty. Bałam się wysiąść, ale kochany Tommo wypchał mnie z samochodu. Stałam w bezruchu przez chwilę, aż nie znalazł się koło mnie Malik. Wziął mnie za rękę.
-Jestem przy tobie i nie musisz się bać – powiedział, a ja się z nim zgodziła.
Chłopaki po zjawieniu się na lotnisko rozdali autografy i zrobili sobie zdjęcia z dziewczynami. Ja czekałam koło lotniska patrząc na nich. W końcu poszli powiedzieć obsłudze, że to oni zamawiali prywatny lot. Niestety nie powiedzieli gdzie. Więc udaliśmy się za starszą panią, która doprowadziła nas do samolotu. Który z bliska jest jeszcze większy niż przypuszczałam. Wszyscy wsiedli tylko ja z Zaynem , który dotrzymywał mi kroku zostałam na dole. Po kilku głębokich oddechach weszłam z nim na pokład machiny. Na nogach z waty doszłam na siedzenie blisko okna, bo przynajmniej chce coś widzieć ciekawego z tego piekła. Jak chwiejąc się usiadłam zapięłam pasy i zamknęłam oczy. Oddychałam głośno i szybko ze strachu.
-Czy już ruszyliśmy? Jesteśmy w powietrzu? Żyjemy jeszcze? - zadawałam pytanie za pytaniem.
Kiedy otworzyłam oczy przede mną stało pięciu chłopaków wpatrujących się we mnie. Nie mogli ze śmiechu i jak posłałam im srogie spojrzenie wybuchli gromkim śmiechem. Ja tam prawie płacze, a Ci bezczelnie się ze mnie śmieją. No to ja dziękuje za takich przyjaciół, kurde... Po chwili zwijania się ze śmiechu usiedli na swoje miejsca i czekaliśmy, aż wzniesiemy się w górę. Złapałam mocno na kolano chłopaka, na co on aż zajęczał z bólu wbijających się paznokci. Ale gładził mnie po włosach nie pokazując bólu. Jak byliśmy w powietrzu wszystko wydało się okej. Spojrzałam jednym okiem na chłopaków, którzy byli już zajęci oglądaniem telewizora, który wisiał na ścianie pokładu. Fotele były beżowe, zasłony granatowe, okna duże okrągłe, obsługa miała swoje uniformy, a muzyka, która leciała była przyjemna dla uszu. Malik siedział i miał oczy skupione na programie. Zabrałam już rękę z jego kolana i usłyszałam jak odetchnął. Zaśmiałam się spoglądając za okno.
Boże. Co. To. Za. Widok. Warty normalnie wszystkiego! Wyciągnęłam telefon i zrobiłam kilka fotek. Przy okazji wysłałam Ellie. Tak się bała, a podróż wydaje się ciekawa i przyjemna. Włożyłam do uszu słuchawki i wpatrywałam się w niebo. Piękne, niebieskie, a te chmury? Genialne z bliska. Ciekawe czy ludzie, którzy są w „niebie” widzą teraz nas jak fruniemy. A może są gdzieś tutaj koło nas i fruną z nami? To jest ciekawe. Poczułam jak ktos składa pocałunek na moim ramieniu. 

Uśmiechnęłam się i oparłam głowę na chłopaku. Wyciągnęłam słuchawki i zamknęłam oczy bi być jeszcze bliżej niego. Pocałował mnie w usta co było słodkie i namiętne jednocześnie. Ten gest wydał mi się dwuznaczny „Kocham cię!” „Nie mogę się doczekać, aż będziemy sami „ Taaa ciekawe co on ma na myśli. Ale to facet, więc pewnie to drugie. Moja podświadomość upomniała mnie, że ja też go pragnę od dłuższego czasu bez seksu. Dokładnie mam ochotę prosić go o seks, ale to nie na miejscu. W końcu mam małe wakacje więc tam będzie mam nadzieję tak jak chcę.
**
Lot minął nam niesamowicie. I jak wylądowaliśmy to dowiedziałam się gdzie jesteśmy. Ucieszona ucałowałam chłopaków i kazałam im stanąć ze mną do selfie dla Ell. Zrobili głupie miny jak zawsze. Ja ni byłam inna – również się wygłupiałam i tak zrobiłam kilka fajnych zdjęć. Puściłam SMS do przyjaciółki i wyciszyłam telefon by mieć spokój na ten dzień. Oczywiście przedzwoniłam do cioci z informacją, że jestem na Dominikanie i jest gorąco. Więc musiałam się przebrać w krótkie spodenki. Tutaj na szczęście fanki nas nie dopadły, bo nie wiedziały gdzie lecimy. Jak dobrze, ze udaliśmy się bez zatrzymywania do domu na plaży. Jak tam podjechaliśmy nie mogłam uwierzyć, że takie piękne domki są na plażach do wynajęcia. Ale dla One Direction każdy wynajmie swój dom. Na szczęście na posesji znajduje się wielki basen. Tak samo jacuzzi i wiele innych relaksujących przyjemności. Domek sam w sobie jest duży i piękny. Taras z białego drewna, a na nim huśtawka, bujane krzesła, stolik. A w środku podobnie. Najwidoczniej ktoś urządził to tak samo, ale z gustem. Bo meble są dobrane tak ja trzeba oraz wszystko inne. Malik wybrał nam sypialnie z balkonem na plaże. Piękny widok – mogę siedzieć tu godzinami patrząc przed siebie. Jak miło iść się kąpać marcu. To takie super uczucie. Zamknęłam oczy i oddychałam morską bryzą stojąc na balkonie oparta o poręcz. Zayn w miał nas rozpakować, ale co on robi? Podszedł od tyłu i mocno mnie przytulił.
-Podoba się? - spytał patrząc przed siebie.
-Pewnie -odpowiedziałam kiwając głową. - Chodź kochanie rozpakujemy się, bo potem nie będzie na to czasu. A jednak jak weszłam do pokoju to moje ciuchy były w szafie ułożone tak jak wkładałam je do walizki. Nie mogłam w to uwierzyć.
-Musisz tylko wyłożyć swoje kosmetyki – zaśmiał się widząc moją minę i kończył się wypakowywać. Wzięłam się za łazienkę i po chwili wszędzie były moje rzeczy jak i jego. Zadomowiliśmy się na całego. Po wszystkim padłam na łóżko zmęczona. Jak dobrze jest leżeć i móc się przytulić do osoby, którą się kocha.
-To co dziś robimy?
-Idziemy pozwiedzać, a jutro chłopaki wieczorem wybywają i mamy czas tylko dla siebie – przygryzł płatek mojego ucha, a ja zadrżałam pod wpływem tych słów. Na reszcie będziemy sami dla siebie.
-Gołąbeczki! Ubierajcie się, bo idziemy do tutejszego baru spróbować dań stąd – wparował do nas Lou podekscytowany i wyszedł. Przebrałam się i byłam gotowa. Wyszliśmy z pokoju trzymając się za ręce. Reszta już na nas czekała na dole więc zamknęliśmy domek i wyszliśmy zwiedzać...

..................
Tak jak mówiłam skończyłam dla was jak tylko szybko mogłam rozdział xd
Jestem nad morzem więc trudno mi pisać, ale daje radę wieczorem przysiąść ; > 
Mam nadzieję, że nie zanudziłam was rozdziałem, ale następny będzie ciekawy xX Wierzcie na słowo xd 
Jest późno więc nie zanudzam, bo idę spać xd 
Miłego czytania i wakacji i ogólnie buziaki! 
A na moim nowy blogu tutaj możecie już zobaczyć zwiastun i bohaterów. : >


Nominacja!

Hej kochani wiem, to nie rozdział itd. Ale zostałam nominowana do łańcuszka przed She_Bloody I muszę odpowiedzieć na pytania związane z książkami xd To "mój pierwszy taki raz" Więc chyba tylko odpowiadam i nominuje xx Więc :
1. Donut - książka w, której Ci czegoś brakowało...
Hmmm kocham tą książkę, ale jednak czegoś mi w niej mało. Może mało tej całej namiętności? "50 twarzy Grey'a" Ogólnie książka jak i film super, ale coś brakuje ;/
2. Pudding - książka z rozlazłym bohaterem.
Chwilowo takiej nie czytałam xd
3. Lody - książka, która zmroziła Ci krew w żyłach.
Takiej książki nie miałam w rękach chyba, że jakieś straszne sceny z serii "Dom Nocy" albo kupiłam sobie książkę "Oszukać śmierć" to może być straszne ;/ Albo jak czytałam "Oskar i Pani Róża" to zmroziło mnie nie ze strachu lecz no z całej sytuacji - polecam bardzo ♥
4. Czekolada - książka, którą możesz czytać w kółko i Ci się nie znudzi.
Chwilowo nie przeczytałam tylu książek by szukać takiej. Ale z tego co oglądałam to chyba "Igrzyska śmierci", "Gwiazd naszych wina", "Dom Nocy" i zapewne wiele innych, które mam zamiar czytać xd
5. Ciastko - książka, która złamała Ci serce ;c
Jest kilka takich ;/ Ale chwilowo to hmmm "Zostań jeśli kochasz", "Ostatnia piosenka"  i chyba " Nell jednym tchem" etc.
6. Cukierek - ulubiona książka, tudzież z dzieciństwa.
Kubuś Puchatek! ^^ "Piękna i Bestia" "Kopciuszek" i wszystkie o księżniczkach oraz Andersena i braci Grimm *o* Piękne xx
7. Tort - najcudowniejsza, która zawsze wprawia cię w dobry nastrój i której niczego nie brakuje..
Tutaj pasuje xd
Moje nominacje :
1.ROXANNE XD
2. MRS.LOCZKI
3. Aga x
Nie można chyba nominować więcej, ale bardzo dziękuje i kocham was! Rozdział zabieram się za pisanie trzeciej strony! Jeszcze dwie i może dziś dodam xd ewentualnie po północy ^^

niedziela, 12 lipca 2015

Rozdział 54.


Czy ktoś wie jak to jest przytulać swój cały świat? Ja właśnie się dowiedziałam odkąd go zdobyłam dla siebie. Nie chciałam go puszczać nawet na chwilę, bo teraz wiem, że do końca swoich dni muszę być z nim. Z całego szczęścia mój umysł się wyłączył i nic do mnie nie docierało. Nawet jakieś słowa innych moich bliskich. Jedyne co czułam to jego ciepło i dotyk. Mogłam teraz zamknąć oczy i o niczym nie myśleć, bo o czym innym? W tej chwili mam Zayna przy sobie i to jest najważniejszą rzeczą na tym chorym świecie. Czułam jak po moich policzkach płyną łzy, łzy szczęścia nie smutku. Musiał poczuć jak moczę mu koszulkę i spytał szeptem co się dzieje. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. W końcu zeszła z niego, bo ciężar mojego ciała może go załamać. Złapał dłońmi moją twarz i zbliżył swoje czoło do mojego.
-Jestem, to nie sen – powiedział i pocałował mnie na dowód tego wszystkiego. Otarłam łzy i przytuliłam każdego z chłopaków. Widzieliśmy się jakiś czas temu, ale to nadal jak wieczność. Chłopaki mocno mnie ściskali, za co byłam im wdzięczna, bo właśnie takich przyjaciół potrzebuje przed śmiercią. Wróciłam do Mulata i przytuleni do siebie poszliśmy do innych, którzy nas z uśmiechami obserwowali. Moja ciocia to płakała razem z Ellie. Tylko ciocia miała do kogo się przytulić, bo Derec się zjawił i ją pocieszał – przecież wiedziałam iż z nich coś będzie. A do Ell podszedł Horanek, która zaczął ją pocieszać co było urocze. Jak odejdę z tego świata to przynajmniej będę miała pewność, ze moi bliscy nie zostaną sami. Usiadłam z Malikiem na sofie i mogliśmy spędzić czas tylko we dwoje, no nie licząc rzeszy innych osób przebywających w tym domu. Nie rozmawialiśmy tylko napawaliśmy się chwilą ze sobą. W końcu musiałam go zapytać co dalej po tym wywiadzie, przecież wyrzucą go. Odpowiedział, że gówno go obchodzi Modest i zrobił to dla mnie. No tak, a co innego ? Tylko teraz cały świat będzie jeszcze głośniej bębnił o tym, że Zayn Malik gwiazda największego na świecie zespołu wspiera dziewczynę, której nikt nie znał! A co najważniejsze ona umrze za niedługo i biedny znów będzie sam, albo wróci do Perrie. O nieeee, nie pozwolę mu na to. Jeśli umrę to chcę by mój ukochany nie był z takim kimś. Już nie chodzi o to, że jej nie lubię, bo jej zespół i muzyka jest fajna, lecz ta dziewczyna go zniszczy. Byłam u nich w domu jak ona z nim była to wiem coś na ten temat. Słyszałam oraz czytałam dużo na temat ich związku i gdzie nie spojrzę na zdjęcia to Zayn musiał wymuszać uśmiech. To takie niesprawiedliwe by kogoś zmuszać do bycia z inną osobą, której się nie kocha. Teraz to się boje o karierę chłopaka. Jeśli go wyrzucą to będzie istna tragedia dla fanek oraz dla zespołu, którzy są razem jak bracia.
-Jess, powinnaś zjeść tabletki – podszedł do nas Derec i podał chyba z 9 dużych tabletek. Z niesmakiem wstałam z sofy i powędrowałam do kuchni. Oczywiście Zayn szedł krok w krok ze mną. Nalał mi wody do szklanki, a ja wzięłam pierwszą – połknęłam, druga, trzecia i tak poszło do końca. Przy ostatniej już mi się cofało, ale musiałam ją połknąć, bo to ma mi pomóc. Mój chłopak cały czas mi się przyglądał i był w pobliżu jakby coś się działo. Po wszystkim nie chciałam wracać do wszystkich tylko być w ciszy gdzieś z dala od wszystkich.
-Zabierz mnie na cmentarz – poprosiłam Zayna, a ten pokiwał głową. Wszyscy byli zajęci rozmowami więc wyszliśmy niezauważeni z domu. Ubrałam się ciepło – kurta puchowa, szalik oraz botki. Udaliśmy się do samochodu, który zostawili za bramą. Otworzył mi drzwi i pomógł wsiąść. Zapięłam pasy, a ten po okrążeniu samochodu zasiadł za kierownicą. Odpalił silnik po czym ruszyliśmy w miejsce gdzie jest cisza i spokój. Chciałam by chłopak posiedział tam ze mną i „poznał” moją mamę. Nie opowiadałam mu jakoś szczególnie o mojej zmarłej rodzicielce. Wie tylko tyle ile każdy inny. No może trochę więcej, lecz nie lubię gadać o tym każdemu.
Obserwowałam widok za oknem, który był już coraz piękniejszy i było już widać miejscami wiosnę. Śnieg taki mały jaki był już stopniał do minimum. Przebiśniegi także już wychodziły więc krajobraz zaczynał się robić piękniejszy. Jeszcze brakuje słońca, które już w ogóle doda uroku. Zamyśliłam się i nawet nie zauważyłam jak dotarliśmy na miejsce. Poczułam chłód docierający z zewnątrz, gdyż Zayn otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść. Szliśmy w kierunku gdzie leży moja mama. Prowadziłam, gdyż to ja wiem gdzie to jest, a nie on. Czułam się nie pewnie, ale w końcu znalazłam się tam gdzie trzeba. Usiadłam na ławce i obserwowałam czy ktoś tu naśmiecił itd. Było jednak czystko i nawet ktoś dał nowy bukiet na grób. Były to wielkie czerwone róże, które moja mama kocha.
-Jess, nie chcę przeszkadzać, ale nie chcesz być sama? - spytał chłopak pocierając ręką moje plecy.
-Chcę Ci przedstawić moją mamę, Zayn – odezwałam się nie zabierając wzroku z grobowca. - Miranda Milton to osoba, która wydała na świat taką osobę jak ja. Nigdy Ci o niej nie opowiadałam więc chyba nadszedł czas i na to – zaśmiałam się patrząc w jego zagubione oczy. Nie wiedział co powiedzieć. Była to dla niego nowa wiadomość.
-Jak nie chcesz to nie musisz, mamy czas na to.
-Nie, nie mamy już czasu – przygryzłam wargę i westchnęłam głośno. Zaczęłam od początku. - Nie znałam ojca, ale to już wiesz. Lata spędzone z nią były najlepszymi jakie mogłam mieć. Nigdy nie sądziłam, że z mamą można mieć taki dobry kontakt jak z koleżanką. Jednak jakbyś zobaczył nasz relacje mógłbyś się załamać i pomyśleć, że naprawdę jesteśmy koleżankami – uśmiechnął się i przygarnął mnie ramieniem do siebie. Siedzieliśmy oparci o siebie tylko ja mówiłam, a on słuchał. - Moi dziadkowie odeszli dawno temu, a miałam z nimi także wyśmienity kontakt. To był wypadek, ale no życie tak chciało. Tak samo było z mężem mojej cioci. Tak ona miała męża tylko także zginął. Jak widzisz cała moja rodzina ginie w różnych dziwnych okolicznościach. Tak samo z mamą. Wybierałam pieniądze z banku i ktoś chciał na niego napaść no i ją zastrzelili – przerwałam by złapać oddech przypominając sobie to co wtedy czułam.- Nie mogłam dojść do siebie przez kilka dni, a nawet tygodni i miesięcy. Zmieniłam się i zaczęły się imprezy, picie, palenie, narkotyki i dużo innych. Lecz przyjaciele mi pomagali i ciocia, która wprowadziła się do mnie, bo była jedyną moją rodziną. A potem ty się z chłopakami pojawiliście i jest jak jest – skończyła znowu łapiąc oddech. Zaczęłam opowiadać mu jeszcze szczegóły, których nikt nie wie, bo chowałam to w sobie by nikt mnie naprawdę nie poznał i nie mógł skrzywdzić. Życie jest podłe i potrafi wykorzystać nasze słabości przeciwko nas nawet w taki podły sposób. Zayn po mojej zapewne godzinnej rozmowie siedział w ciszy szukając jakieś odpowiedzi na cały mój monolog. Słyszałam jak bije mu szybko serce oraz jak oddycha. Zastanawiał się nad tym, a ja czekałam w ciszy patrząc przed siebie na pomnik.

Tak mamo, ten chłopak jest mężczyzną mojego życia. Za późno to sobie uświadomiłam, ale mówiłaś, że nigdy nie jest za późno na coś takiego. Więc mówię mu wszystko o sobie. Jak myślisz, jak odejdę do Ciebie to on będzie szczęśliwy? Da sobie radę beze mnie? Mam tyle pytań do Ciebie jak to jest tam u góry. Czy spotkamy się razem? Jeśli tak to jestem gotowa dołączyć do Ciebie, ale nie tak szybko. Mam kilka spraw do załatwienia i do spędzenia najlepszych chwil z bliskimi i z nim. Popatrzyłam na chłopaka, który siedział cicho.
-Dziękuje, że mi to wszystko powiedziałaś chociaż nie musiałaś. Nigdy nic nie musisz – odpowiedział po ciszy, który trochę trwała.
-Związek jest oparty na zaufaniu oraz szczerości więc to jest moja prawda dla Ciebie – cmoknęłam go w policzek i mocniej się w niego wtuliłam.
-Kocham cie skarbie – szepnął do mojego ucha lekko je przygryzając. Jak ja za takimi gestami tęskniłam.
-A jak mnie nie będzie to też mnie będziesz kochał? - nie potrzebnie to powiedziałam. Przecież nie mogę to tym myśleć ehhh..
-Możesz mi coś obiecać? - spytał na co ja pokiwałam głową.- Nie rozmawiajmy o tym już nigdy, ok? - zgodziłam się i dostałam buziaka w czoło. Zaskoczyło mnie, że nic nie powiedział tylko przyjął taką strategię rozmowy ze mną na ten temat. Najlepiej nie rozmawiać o tym co ma się wydarzyć, bo przecież życie nas zaskakuje i dalej zaskoczy nie raz. Posiedzieliśmy jeszcze chwile we dwójkę, ale zadzwoniła ciocia, która prosiła bym wróciła już do domu. Więc musieliśmy się zebrać i jechać do domu. Słuchaliśmy głośno muzyki i śpiewaliśmy. Jak moje wycie można nazwać śpiewem to okej. Na reszcie zapomniałam o wszystkim i mogłam iść do domu. Tam jeszcze wszyscy byli. Usiadłam na sofie obok Zayna i chłopaków. Ciocia dziękowała wszystkim, że przyszli ja zrobiłam to samo i powiedziałam znajomym z klasy, że widzimy się w szkole. Bo w sumie muszę się uczyć. Skoro mam żyć normalnym życiem. Reszta oprócz cioci i zespołu sobie poszli.
-To co Jess zostajesz czy jedziesz z chłopakami? - spytała ciocia zbierając rzeczy ze stołu. Pierwszy raz mnie o to zapytała, bo jakoś nigdy nie kwapiła się do puszczania mnie z domu. Spojrzałam na chłopaków, którzy szczerzyli się czyli chcieli bym z nimi jechała.
-Dziś nie, sory chłopaki, ale jutro muszę iść do szkoły.
-To jutro będziemy po Ciebie pod szkoła i zabieramy cię na kilka dni na „wakacje” - powiedział Niall robiąc cudzysłów w powietrzu.
-Wakacje? - spojrzałam na nich i na ciocię, która obserwowała chłopaków.
-Jak będziecie o nią dbać i weźmiecie lekarstwa to ona jest wasza.
-A szkoła? - spytałam, bo to jest dziwne co się teraz dzieje. Moja ciocia, która o mnie się troszczy i chce bym chodziła do szkoły to teraz pozwala mi na wolne dni?
-Kotku, życie ma się jedno. Ja swoją młodość zaprzepaściłam. Masz moje pozwolenie. A szkołę ja załatwię – puściła mi oczko i wyszła do kuchni wstawić zmywarkę. Byłam w szoku. Po chwili spojrzałam na chłopaków, którzy szeptali między sobą na jakiś tajemniczy temat.
-Dobra, to było dziwne – powiedziałam wstając z sofy. 

-Dla nas też. To ty idź się pakuj i grzecznie lulu, a jutro widzimy się – powiedział Lou wstając za mną z kanapy.
-Weźmiemy się spakujemy rano i potem przyjedziemy tu z Tobą byś się spakowała – naprostował Zayn łapiąc mnie za rękę.
-I przypilnujemy byś spakowała wszystkie potrzebne rzeczy – opiekuńczy Daddy jak zwykle musi wtrącić swoje 5 groszy. Uśmiechnęłam się i dałam chłopakom po buziaku w policzek. A na koniec zostawiłam najlepsze czyli mojego kochanego chłopaka. Pocałowałam go w usta i staliśmy tak w miejscu przyklejeni do siebie. W końcu ktoś odchrząknął więc zaczęłam się śmiać i odprowadziłam go do drzwi.
-Już tęsknię – powiedział, a ja przygryzłam wargę patrząc jak idzie z chłopakami do bramy. Widziałam jak się popychają i przepychają. Boże oni wyglądają na starszych, a w głowach maja może z 10 lat? Lou to ma mniej. Ale przynajmniej nie można się z nimi nigdy nudzić to jest najlepsze. Zamknęłam drzwi na klucz i jeszcze coś tam. Wróciłam do salonu gdzie czekał na mnie Matt i ciocia z filmem w ręce.
-Chodź, oglądamy filmy – powiedziała kobieta machając pilotem.
-Okej, ale zrób popcorn, a ja wezmę szybki prysznic.
**
-Muszę przyznać, że ta komedia na początku była nudna, ale potem się rozkręciła – dalej się śmiałam z niektórych scen. Oglądaliśmy „Zgon na pogrzebie” . Wydaje się dziwne, ale polecam wszystkim. Nawet moja ciocia, która nie przepada za filmami śmiała się i jadła ze mną popcorn. Tom'a dziś nie ma z nami, bo musiał jechać do domu po coś. Postanowiliśmy sobie urządzić taki maraton filmowy, bo dopiero dochodzi godzina 7 wieczorem. Więc następny film ja wybierałam i padło na nowy film podobno fajny. Oglądałam zwiastun i muzyka mnie urzekła tak samo sam krótki filmik zapowiadający co tam się będzie działo „San Andreas”. Pierwsze sceny i zatopiłam się w filmie. Po prostu uwielbiam ciekawe filmy, a ten taki jest. Opowiada coś takiego co w filmach jest najpiękniejsze i jeszcze katastrofy. Całą uwagę skupiłam na scenach, które przewijały się na ekranie oraz na jedzeniu, które sobie jadłam. Niestety nie było nam dane oglądnąć do końca filmy, gdyż już w ostatnich minutach wyłączył się telewizor.
-Kurna, zabrali prąd – przeklęła ciocia na co się zaśmiałam. Widzę, że ciocia uczy się ode mnie odzywek. Będę za tym tęsknić. 

-No nic, dokończymy następnym razem. Dziękuje wam za miły wieczór, ale padam z nóg – rzekłam idąc na górę. Weszłam do łazienki umyć zęby i zrobić siusiu. Gotowa związałam włosy lekko jeszcze mokre w kucyka i poszłam do pokoju gdzie było ciepło. Na szczęście palą w piecu więc jest bardzo ciepło, a ja kocham spać w ciepłym pomieszczeniu. Zadowolona rozejrzałam się po pomieszczeniu za, którym tęskniłam od tych dwóch tygodni jak nie więcej. Poczułam zapach lawendy i róż. Czyli moja ciocia musiała wkładać tu nowe kwiaty do wazonów, gdy mnie nie było w domu. Miałam nowe prześcieradło i ogólnie było wysprzątane wszędzie co mnie ucieszyło. Poświeciłam telefonem w stronę łóżka i udałam się w tamtym kierunku. Położyłam się na plecy i tak leżałam, aż w końcu się przykryłam ciepłą kołderką. Dostałam SMS od Zayna.
Śpij dobrze skarbie, Kocham cię Xx”
Uśmiechnęłam się i teraz już mogłam sobie spokojnie spać. Co chwile mi nie wyszło. W końcu położyłam się na prawy bok i zamknęłam oczy. Zastanowiłam się chwilę nad wszystkim i zasnęłam...
________________________
Hej kochani jestem może z trochę krótkim rozdziałem, ale pisałam go w ciągu trzech godzin by dziś dodać, bo jestem na wakacjach więc nie miałabym czasu pisać ; < Lecz dziś się rozpadało, akurat na moje urodzinki ;/ Więc wpadły mi aż dwa pomysły na opowiadania nowe ^^ Więc zabieram sie chyba za pisanie, a potem zdradzę jakieś szczegóły ; > Możecie być pewni, że będą jeszcze lepsze niż to ; ) Chociaż trudno mi się tu żegnać będzie... ;c 
Ale dam radę i wy też ! ; D 
Do NAPISANIA! 
POZDRAWIAM! ; 3 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! 


poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 53.


**Oczami Zayna**
Nie mogłem się opanować po tym co usłyszałem od Jess. Próbowałem przy niej być normalny, ale nie wychodziło. Nie mogłem jej nic powiedzieć oprócz tego, że ją kocham. Po rozłączeniu się rzuciłem jak dobrze pamiętam pilotem o ścianę. Rozjebał się na małe kawałeczki, a ja sam uderzyłem kilka razy pięścią o ścianę, aż przyszli do mnie chłopaki sprawdzić co się ze mną dzieje. Nie byłem w stanie im nic wytłumaczyć. Wyszedłem zabierając portfel z telefonem. Zamówiłem taksówkę i pojechałem jak najdalej do jakiegoś baru. Zapłaciłem tyle ile kazał kierowca i opuściłem pojazd wchodząc szybko by nikt mnie nie zobaczył do środka. Na szczęście o tej porze mało kto tu przebywał. Mogłem spokojnie usiąść za barem i zamawiać kolejki czystej. Barmanka mnie nie rozpoznała i tylko się miło uśmiechała wypełniając kolejne kieliszki trunkiem dla mnie. Nie mogłem chwilami wytrzymać i wypijając już któryś z kolei zacząłem płakać. Nie mogłem przestać myśleć o słowach dziewczyny, które dotarły do mnie. Siedziałem szlochając i pijąc alkohol, nie obchodziło mnie, że wyglądam jak jakiś pijak użalający się nad swoim życiem. Obchodziło mnie życie mojej małej kruszynki. Mam zamiar zrobić wszystko, żeby jej pomóc nawet jeśli musiałbym umrzeć.
**
-Stary gdzie ty jesteś?- odebrałem telefon od Liama bynajmniej tak mi się zdaje, że to on. Chwilowo jakoś nie funkcjonuje dobrze, bo zalałem się w trzy dupy.
-Nie wiem, może pani powiedzieć mojemu przyjacielowi gdzie jestem? - poprosiłem barmankę, które chętnie wzięła i powiedziała jaki jest tutaj adres, a ja dalej mogłem zasypiać na barze. Payno przyjechał z Lou.
-Przepraszamy za niego – Liam wyciągnął portfel i dał jej tyle pieniędzy ile tu przepiłem. Wzięli mnie oboje pod ramię i wyprowadzili tylnym wyjściem z baru. Wpadłem na tylne siedzenia i leżałem nie ruszając się. Przemyślałem chwilę to co się stało i musiałem im powiedzieć co się dzieje z Milton.
-Zatrzymaj się – powiedziałem cicho.
-Daj spokój, zaraz będziemy w hotelu – zaprotestował.
-Zatrzymaj się do cholery! - krzyknąłem unosząc się. Ten zjechał i popatrzył na mnie piorunującym wzrokiem.
-Czy mógłbyś się zamknąć?! Nie dość, że pijany to jeszcze się tak zachowujesz – skarcił mnie i chciał ruszać, ale musiałem im to powiedzieć.
-Jessica umiera.
-Co? ! 

-Ona umiera! - znów złapała mnie histeria i nie mogłem się opanować.
-Co ty pierdolisz?! Za dużo wypiłeś? - spytał Louis nie wierząc w moje słowa.
-Przed wyjściem z hotelu zadzwoniła i mi to powiedziała. Ona musi mieć przeszczep serca, żeby żyć..
-Stary, nie mówisz poważnie – widziałem jak twarz Liam'a zmienia się w smutek Odwrócił się przodem do drogi i uderzył w kierownicę. Mimo, że Jess nie jest rodziną dla nas to zależy nam na niej jakoś bardzo. Ruszyliśmy w drogę. W głowie już sobie układałem mój plan na następne dni. Zaraz każę, któremuś z chłopaków do gazet dzwonić, a sam za niedługo wracam do domu i robię badania. Odwołamy koncerty przynajmniej chwilowo, fani powinni zrozumieć, że ru chodzi o zdrowie kogoś dla nas bliskiego. A moim szczególnym zadaniem jest powiedzieć światu, że Perrie nie jest moją dziewczyną.
..
-Jess?! Halo, kochanie! Słyszysz mnie?! - nie wiedziałem co się stało jak dziewczyna nagle się nie odzywała. Ale wsłuchałem się w jeszcze trwającą rozmowę i dosłyszałem jak jej ciocia mówi do dziewczyny jak ją kocha, ale nie może nic dla niej takiego zrobić. Czyli, że Jess zasnęła, a ja się wystraszyłem. Odetchnąłem głęboko. Sam byłem już na nogach, bo chciałem za jakąś godzinę w wywiadzie powiedzieć kim jest dla mnie Jessica Milton. Musiałem to w końcu powiedzieć. Nawet jeśli Modest wyjebie mnie z zespołu to powiem cała prawdę o jej zdradzie, o tym jak leci na moje pieniądze, i wybija sama siebie nie na muzyce tylko właśnie na mojej sławie. Głowa mnie lekko pobolewa po wczorajszym upiciu się, ale już mam wszystko poukładanie i wiem co powiem. Przynajmniej wywołam uśmiech na ustach Jess. A nawet ja mnie wyrzucą to i tak mam zamiar wrócić do Londynu. Chłopaki będą musieli sobie dać radę beze mnie. Niestety żałuje, że tak musi być, ale inaczej nie mogę postąpić.
-Malik, dziennikarze już czekają – zawołał Lou, a na ostatni raz spojrzałem w lustro i wyszedłem. Zaprosiłem parę gazet i dwie stacje telewizyjne.
-Nie będziesz tego żałować? - spytał Liam. On już wcześniej pisał o pomoc dla Jess jako przyjaciółki zespołu, a ja powiem prawdę.
-Dla niej niczego nie będę żałować – wyszedłem do nich i zająłem miejsce na podeście na samym środku.
-Witam państwa zgromadzonych tu. Mam coś ważnego do przekazania światu – zaczęły się szmery między sobą i ciche rozmowy. Ale mimo tego wszyscy trzymali w rękach długopisy, a inny wszystko kamerowali oraz nagrywali sam dźwięk. Odchrząknąłem i zacząłem przedstawienie. - Jak wszyscy wiedzą przyjaciółka chłopaków potrzebuje pomocy.
-Jak to chłopaków? Nie lubisz jej? - spytała jedna kobieta, a ja się zaśmiałem.
-Hmmm zaraz odpowiem, ale najpierw coś o Perrie.
-Znamy waszą miłość, może teraz coś lepszego? - udzielił się mężczyzna z kamerą.
-Perrie mnie zdradziła – powiedziałem bez emocji w głosie. Wszyscy nagle zamilkli.
-Jak? Kiedy? Czemu jesteście dalej razem? - wypytywali po chwili spokoju.
-Już jakiś czas temu. Dlatego z nią zerwałem, ale Modest mi nie pozwolił. Tak dobrze słyszycie to oni każą mi z nią być i promować ją i czasem jej zespół. Teraz mogę pożałować czegoś, ale co do Jessicii. Mówię, że jest to przyjaciółka chłopaków, bo dla mnie jest hmm miłością życia – wydusiłem, a wszyscy byli w szoku.
-Wiedzieliśmy, że to coś będzie z nią. Ale jak na to Harry? Przecież byli razem.
-Owszem byli, ale to czas przeszły i wszyscy sobie to wyjaśniliśmy i jest dobrze. A teraz powiedziałem co chciałem. Więc proszę jeszcze raz od siebie o pomoc mojej dziewczynie Jessice Milton – tymi słowy zakończyłem wywiad i szybko opuściłem pomieszczenie wychodząc z dwoma ochroniarzami do hotelu. Chłopaki siedzieli na sofie i nerwowo spoglądali w stronę drzwi, bo transmisja nie była na żywo. Zaraz jedna to się zmieni, bo za jakieś 10 minut będą wiadomości i gorące tematy z tej chwili. Pogłośniłem telewizor i sprawdziłem godzinę. U nas jest dopiero południe co oznacza, że moje słońce jeszcze sobie smacznie śpi. Będzie miała na poprawienie jutrzejszego dnia mnóstwo gazet do czytania i do oglądanie kilku stacji w tv. No, ale mam nadzieję, że zadzwoni i powie, że mnie Kocha. A teraz będzie przesrane. Na prawdę nie będę mógł nigdzie z nią wyjść nie przebierając się ówcześnie. Dziennikarze nie dadzą nam żyć, a Modest mnie wypierdoli zaraz na zbity pysk. Mówi się trudno i żyje się chwilą...

**Oczami Jess**
-Ciociu! Tak mnie już boli! No nie mogę! - krzyczałam wymiotując w toalecie już jakąś godzinę. Spałam sobie dobrze, miałam miły sen i tu nagle drapie się po nosie i czuje mokre. Otworzyłam oczy, zapaliłam lampkę i zobaczyłam krew lecącą z nosa. Wystraszona obudziłam ciocię, która pobiegła po dyżurującego lekarze. Natomiast ja usiadłam trzymając tak jak mi kazał Derec kiedyś i poczułam kłucie w żołądku. Momentalnie pognałam do toalety. Upadłam na kolana przed wc i zaczęłam wymiotować. Lekarz przyleciał za ciocią i sprawdził co się dzieje. Wyjaśniłam pomiędzy zwracaniem co jest grane. Ten pomógł mi z krwotokiem, a z drugą rzeczą kazał wymiotować, a ja będzie to się dłużyło to wróci i da mi jakieś tabletki czy coś. Nienawidzę takich bufonów, którzy myślą, że są lekarzami, a olewają pacjentów, gdyż oni sami idą i śpią na dyżurze. Przez tą godzinę ciocia trzymała moje włosy i podawała ręcznik namoczony do wycierania twarzy. Miałam ochotę spać, a nie siedzieć na zimnej podłodze i przytulać się do kibla. Ja pierdole ile można? Nic takie nie jadłam, a cały czas zwracam. Może to jest uboczne działanie choroby? Bo w sumie nigdy nic nie wiadomo.
-Wiem skarbie, ale zaraz przyjedzie Derec, On pomoże Ci z tym bólem – upewniła mnie kolejny raz dzwoniąc do lekarza. Wzięła go ściągnęła z łózka o 5 nad ranem tylko dlatego, że ja siedzę w toalecie i się przeczyszczam jakąś godzinę. Niech on się rusza szybciej, bo nie wytrzymam z bólu. Ile można haftować? To jest już taki ból nie do zniesienia, że nie wiem. W końcu usłyszałam jak wchodzi ktoś do pomieszczenia i pyta ciocię ile to trwa.
-Ona cały czas i bue ble i nie ma tego końca. Nie dość, ze krwotok wrócił to jeszcze to – powiedziała nie puszczając nawet na chwilę moich włosów. On coś pomyślał i w końcu dał mi tabletkę wielkości mojego paznokcia, a paznokcie to mam długie. Połknęłam krzywiąc się, ale przeszło i ja mogłam odetchnąć ulgą. Wstałam i po 5 minutach poczułam się lepiej więc obolała wróciłam do łózka. Jak tylko poczułam miękki materac pode mną to byłam w niebie. Najlepsze uczucie leżąc po godzinnym męczeniu się na wymiotach. Jest już 6 więc mogłabym jeszcze pospać, ale tak o 8 i tak się stąd wynoszę więc leżałam nie śpiąc tylko odpoczywając. Wszystko mnie bolało, a szczególnie brzuch i gardło. Nigdy tak nie wymiotowałam długo intensywnie. Dobrze, że jednak mamy takiego Dereca, który zawsze pomoże. On z ciocią powinni być razem szczególnie, że ona teraz z nim gdzieś poszła. Szykuje się mam nadzieję coś grubszego. Wzięłam telefon i weszłam w internet przeglądając jakieś strony internetowe z plotkami. Na jednej przeczytałam coś co mnie zszokowało. Z otwartymi ustami czytała linijkę po linijce wywiadu z moim chłopakiem. Kurwa mać! Co on zrobił?! Przecież nie musiał się dla mnie poświęcać i wyjawiać wszystko. Teraz go wyrzucą i jak ja umrę to będzie miał ciekawe co. Ale mimo wszystko byłam w siódmym niebie, bo teraz ta jebana szmata się od niego odpieprzy i będę miała dla siebie całego Zayna Malika. Moja ciocia po godzinie do mnie przyszła z kilkoma gazetami. Mówiła, że zobaczyła wszędzie podobne tematy więc wzięła dla mnie do poczytania i owszem wszędzie o tym bębnili. Ellie dzwoniła i mówiła, że w telewizji przed szkołą też to oglądała i słuchała w autobusie w radiu jadąc na zajęcia. Byłam mega szczęśliwa dlatego nie czekając długo wykręciłam do niego numer, a ciocia poszła po mój wypis.
-Halo? - usłyszałam zachrypnięty głos i właśnie uświadomiłam sobie, ze zapomniałam o tych jebanych strefach czasowych.
-Kur.. Kotek przepraszam, ale zapomniałam.
-Jessi, kochanie ty zawsze możesz do mnie dzwonić – odpowiedział odchrząkając.
-Kocham cię Zayn najmocniej na tym świecie – powiedziałam to co miałam w planach.
-Już czytałaś?
-Mhmm i jestem zła, a zarazem zadowolona.
-Zrobiłem to tylko i wyłącznie do Ciebie, bo już nie mogą słysząc jak to niby kocham Perrie, a ty jesteś tylko znajomą zespołu. To bolało strasznie – wytłumaczył, a mi się zrobiło smutno.
-Nie będę się o to kłócić, bo to wiele dla mnie znaczy. A teraz śpij ja wracam do domu po nieprzespanej nocy.
-Jak to nieprzespanej?
-Wymiotowałam i znów miałam krwotok, ale wszystko pod kontrolą Dereca. Więc wracam, a ty śpij i śnij o mnie. Kocham cię!
-Jess, skarbie jak ja bym chciał być koło Ciebie – usłyszałam jak się załamuje po tonie głosu.
-Ja też bym chciała, ale nie można mieć wszystkiego naraz – odpowiedziałam siadając na krawędzi łóżka.
-Dobrze, zobaczymy się. Kocham cię najmocniej i odezwę się za niedługo – rozłączyłam się pierwsza próbując nie płakać z tęsknoty za tym debilem. Jednak mimo tego, że sobie zaszkodził, a zrobił to dla mnie to nie mogę się złościć na niego. Życie jest za krótkie na takie zabawy. Miłość jest teraz najważniejsza, ale niestety kilometry potrafią dobijać człowieka. Otarłam samotnie spływająca łezkę po moim policzku i wstałam się ubierając w jeansy i sweter. Spakowałam się do końca i czekałam na ciocią przeglądając jeszcze parę gazet. Teraz tylko oglądnę telewizor. Mam nadzieję, że w domu Matt i Tom czekają na mnie. Mam ochotę wejść legnąć się na sofę z kocem, poduszką i pyszną gorącą czekolada, a sama się przebiorę w dres. To będzie pierwsze co zrobię, bo dłużej tu nie wysiedzę. Mam dość wszystkiego. Personelu, pacjentów, jedzenia, tabletek, białego i tej posanej piżamy. W końcu do tego obskurnego pokoju weszła moja ciocia, która uradowana trzymała w ręce papierek i wesoło nim machała. Ucieszonoa podniosłam z ziemi moją torbę. Poczułam ukłucie i ją upuściłam wraz ze swoim ciałem. Złapałam się mocno za mój mięsień sercowy i chwilę musiałam odsapnąć. Tłumaczyłam sobie to w głębi, że to nie wina mojej choroby tylko za szybko wstałam i wszystko się pozmieniało mi w oczach. Wiedziałam, że staram się sama siebie okłamać, ale nie mogłam inaczej. Moja ciocia jak zwykle chciała płakać, ale jest silna i tylko pomogła mi wstać, a sama zadzwoniła po Matt'a, który zjawił się po 15 minutach naszego czekania.
-O królewna wraca – otworzył drzwi i się ze mną przywitał. Mocno go przytuliłam.
-No wracam, żeby zobaczyć jak się zajmowaliście moim królestwem – odpowiedziałam i wyszłam z tej klitki, która zastępowała mój pokój od prawie miesiąca. Ochroniarz wziął moją torbę i mnie pod ramię. Zapewne ciocia mu powiedziała, że ma na mnie uważać tak samo w domu, bo go wybije jak muchy latem. Westchnęłam, ale sama się o siebie zaczynałam bać. Na szczęście na dworze nie pasało tylko nawet wyszła słonko zza chmur. Muszę przyznać, że będzie to dobry dzionek na reszcie w domu i ze znajomymi. A jutro szkoła – nawet się cieszę słysząc to w mojej głowie. Nie lubię się uczyć, ale w końcu spotkam moich znajomych. Wsiadłam na tylne siedzenie i ostatni raz spojrzałam w stronę szpitalu. Olbrzymi budynek, ale w środku okropny. Tylko bym nie wróciła tu tak szybko. Chcę trochę pożyć moim życie, życiem Jessici Milton. Bardzo o tym marzę. Zrobiłam sobie nawet listę rzeczy d zrobienia przed śmiercią. Muszę ją wyciągnąć z portfela i sobie przypiąć nas łóżkiem w pokoju. Jest tak kilka rzeczy ważnych i mniej ważnych, ale będę robiła wszystko przez te dwa lata, i zdecydowałam iż będę się jakoś leczyć, żeby opóźnić mój wyrok śmierci. Mam nadzieję, że pielęgniarka która będzie u nas pracować całą dobę to jakaś ogarnięta i sympatyczna, a przy tym nauczona osoba, bo innej nie potrzebuję u siebie pod dachem. W głębi mam nadzieję, że to Derec tu będzie przyjeżdżał i zeswatam ciocię z nim – to jest któryś z punktów u mnie na kartce do zrobienia. Mam jeszcze kilka, ale dwa są niemożliwe dlatego mam dużo do robienia przez dwa lata.
-Jesteśmy – obudził mnie z przemyśleń Matt, a cioci a wyszła pierwsza.
-Trochę się obawiam – powiedziałam odpinając pasy i patrząc na dom, w którym kiedyś mieszkałam z mamą.
-Ja też. Ale będę cię wspierał jak przyjaciel, a teraz chodź bo się zaziębisz i będzie – wysiadł i wziął moje rzeczy, a następnie podał mi rękę bym wyszła. Trzymałam ją cały czas idąc do domu, bo jeszcze śnieg gdzieniegdzie leży, a ja nie chcę połamać sobie znowu nogi czy coś. Weszliśmy do domu. Wszystko dokładnie analizowałam i rozebrałam się ubierając moje cieplutki kapcie. Wciągnęłam zapach róży, który ciocia kocha i wszędzie daje takie zapachy. Czasem też miesza z lawendą, bo uwielbia ogólnie jak kwiaty w jej mieszkaniu pachną, chociaż ich nie ma. Weszłam do salonu zapalając światło, bo ktoś zrobił z zasłonami tutaj ciemnię jak w nocy. Kiedy tylko żarówki się zapaliły zobaczyłam moich kochanym przyjaciół.
-Witaj w domu! - wykrzyczały dziewczyny, Eathan podbiegł i mocno mnie przytulił. Tak się cieszyłam, że podeszłam i wszystkich przywitałam po kolei.
-Jesteście wspaniali – powiedziałam siadając, bo się już zmęczyłam.
-Jutro Milton widzimy się w szkole – powiedział Alfie, który mnie nie odwiedzał, bo za bardzo się bał.

-Tam jest jeszcze ktoś do przywitania się z tobą – powiedziała moja ciocia, a ja spojrzałam na wejściowe drzwi. Weszli dopiero teraz, a ja się podniosłam i z całych sił pognałam w ich stronę. Najważniejszy jednak był ten na samym końcu. Warto było się zmęczyć biegnąć 10 metrów i wskoczyć w jego ramiona...
________________________
Hej! 
Jest nowy rozdział ^^ 
Jak tam wakacje wam mijają? Ja wczoraj leczyłam kaca i byłam bardzo blisko z miską xdd Taaa sobota była najlepsza xd 
Wiecie tak coraz bardziej zbliżamy się do końca ;c Też mi jest właśnie z tego powodu smutno, ale trzeba skończyć to co zaczęłam i pisać dalsze opowiadania :< Mi strasznie będzie ciężko się żegnać tutaj z Jess, ale mus to mus ;> Spokojnie już mam jedno zaczęte ff, a już rodzi mi się pomysł na jeszcze jedno xd 
No cóż do następnego! ; ** 
POZDRAWIAM! 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! 






Obserwatorzy