środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 57.


Po tej upojnej nocy zasnęłam około piątej nad ranem. Słyszałam jak chłopaki wrócili napici i poszli spać. Na drugi dzień nie ja zrobiłam śniadanie tylko kochany chłopak. Zjedliśmy we dwójkę na tarasie, a potem udaliśmy się na spacer po plaży. Oczywiście Zayn musiał dwa razy zatrzymać się i zrobić zdjęcie z małymi dziewczynkami, które były urocze prosząc go o to. Przy okazji mnie przytuliły i życzyły powrotu do zdrowia co było miłe, ale dziwne. Tak teraz cały świat wie, że dziewczyna piosenkarza ze sławnego zespołu umiera. Widzę już nagłówki po mojej śmierci „Kto pocieszy Zayna Malik?” Taaa ja im już dam.
-Kochanie..- zaprzestałam myśleć o śmierci i skupiłam się na chłopaku.- Podoba Ci się tutaj?
-Oczywiście, jestem na najlepszych i ostatnich wakacjach – powiedziałam i ugryzłam się w język. On tylko mnie spiorunował wzrokiem, ale nic nie odpowiedział na to.
-Obiecaj, że zapamiętasz te wakacje do końca życia – odezwał się mocniej ściskając moją rękę. Przecież koniec życia mam za jakiś miesiąc? Może więcej? Nigdy nic nie wiadomo kiedy przyjdzie taki pstryczek i bum czas na Ciebie. Ale jest pewne, że zapamiętam to co tutaj się działa i będzie działo przez jeszcze parę dni. Rozmawialiśmy o obiedzie, który dziś zamówił Liam specjalnie z jakiejś pobliskiej knajpki. A do tego dziś wieczorem mamy zaproszenia na koncert zespołu Dominikańskiego. Podobno fajnie grają jak na nasze klimaty. Czasem wydaje mi się, że oni zaplanowali każdy dzień na coś niesamowitego co musi się wydarzyć. Słyszałam, że jutro mamy iść do wesołego miasteczka i pływać łodzią po oceanie. Zapowiada się coraz lepiej z dnia na dzień. Po długim spacerze zebraliśmy się do domu gdzie już siedzieli nieprzytomni chłopcy no oprócz Payne, który nie pił zbyt wiele jak sądzę po jego wesołej minie.
-Jak się imprezowało? - spytałam siadając na kolanach Zayna.
-Nic nie mów, tutejsi ludzie umieją się dobrze bawić – odpowiedział Lou kładąc głowę na stole. Zaśmiałam się widząc jak nie wiedzą co ze sobą zrobić. 


-A jak wam minęła kolacja bez nas? - spytał Liam wstając z miejsca. Spojrzałam na Malika, a on na mnie. Zaczerwieniłam się przygryzając dolną wargę.
-Było... ciekawie – powiedział za mnie Mulat. Wszyscy spojrzeli po sobie i wybuchnęli śmiechem.
-Chyba upojnie- odezwał się Horan i zarechotał. Nie mogłam go zwyzywać, bo za bardzo ich wszystkich kocham. Więc zaczęli nam dokuczać, a my słuchaliśmy i śmialiśmy się z ich parodii dotyczącej naszego seksu. Najlepszą rzeczą było widzieć Louisa leżącego na stole i udającego, że uprawia seks mówiąc co chwilę” O Jess!” „O Malik!” zaczął mnie bolec brzuch już w połowie tych wygłupów tak samo miał mój chłopak. Postanowiłam nie denerwować się podczas naszych wspólnych i ostatnich chwil. Dlatego nie przeszkadzało mi ich zachowanie. Lecz w końcu Harry oprzytomniał i pobiegł do łazienki jak sądzę zwymiotować to co zjadł. Payne poszedł sprawdzić czy żyje, a my udaliśmy się przyszykować na obiad, a potem od razu na koncert. Czyli jakaś sukienka i wygodne klapki...
**Oczami Zayna**
Seks z tą kobietą to najlepsza rzecz jaka mogła mnie spotkać. Że też świat jest tak okropny i nie da nam być ze sobą do końca naszego żywota. Jednak ja chcę żyć chwilą, bo po przyjeździe pewnie będę musiał iść do lekarze i pogadać z rodziną oraz znajomymi. Ale nie teraz o tym prawda?
Udałem się z Jess na górę ubrać jakieś wygodne ciuchy i iść na obiad, a potem na występ jakiegoś zespołu. Chłopaki też jakoś zaczęli się szykować co jednak musiało być dla nich ciężkie szczególnie po imprezie. Obserwowałem jak brunetka ściąga z siebie jedne ciuchy i zakłada inne. Widziałem jak jej ciało jest wychudzone i blade. To mnie bolało. Boli jak widzi się cierpienie kogoś kogo się kocha i jeszcze te miliony tabletek jakie musi łykać codziennie. Dobrze, że pilnujemy tego i ona też nie sprzeciwia się. Zostały na 4 dni cudnego życia na Dominikanie bez tych wszystkich ludzi, którzy coś chcą, bez telewizji, internetu, telefonu, pracy. Najważniejsze to ona i przyjaciele, którzy są i tak musi być zawsze.
**
-Wiecie, że wyróżniamy się z tłumu? - spytała Jessica oglądając każdego kto przyszedł na koncert. Wszyscy byli dobrze opaleni oraz mieli jakieś podobne do siebie ciuchy, a mężczyźni byli tylko w spodenkach bez koszulek. Więc my też się ich pozbyliśmy, a Jess w tej sukience i tak wyglądała cudownie więc nic nie musiała robić. Mieliśmy miejsca w pierwszym rzędzie ze względu na kontakty. Dawno nie uczestniczyłem na czyimś koncercie. Więc to dla mnie też taka miła niespodzianka. Czekaliśmy aż wyjdą na scenę i wtedy zaczęły się krzyki oraz oklaski, ale znacznie mniejsze od tych co występują u nas podczas naszego wyjścia. Lecz muzyka jaką grali była godna słuchania. Nadawał się do tańczenia co inni robili. Więc i ja porwałem w taniec moją dziewczynę, która tęskniła za ruszaniem się. Pamiętam jak kazała mi tańczyć. Myślałem, że ją zabije za to, lecz w końcu ją poznałem bliżej i muszę przyznać uwielbiam taniec dzięki niej. Chłopaki też tańczyli koło nas, a potem razem sobie podskakiwaliśmy i dobrze bawiliśmy. Patrzyłem z miłością na brunetkę, która śmiała się w nieskończoność, a uśmiech z jej twarzy nie schodził nawet na sekundę. To jest ten obraz, który chcę zapamiętać. Dlaczego musimy się rozłączyć? Czemu zawsze Ci zakochani cierpią? Moje serce krwawi jak myślę o dniu kiedy już nie spojrzę w jej ozy – a będzie robił to ktoś inny. Kiedy nie będę jej całował i pieścił, a będzie to robił inny. Nie będę mógł mieć z nią dziecka o którym marzę, tak samo ślubu. Nigdy nie spotka nas ta uroczystość zawarcia naszej miłości przed całym światem. Zawsze jest jakiś jebany problem, który ciągnie miliony malutkich za sobą. Najgorsze będzie proszenie jednej znienawidzonej przeze mnie osoby o opiekę. To będzie żenująca sytuacja w moim życiu, ale warta tego co chcę zrobić. Jeśli on się nie zgodzi to innego planu nie mam.
-Zayn! - próbowała przekrzyczeć całą muzykę by zwrócić moją uwagę.
-Kocham cie Jess! - odkrzyknąłem, a ona poszerzyła swój nieskazitelny uśmiech. Będę to powtarzał co chwilę by nie zapomnieć o tym silnym uczuciu.
-Ja ciebie też, ale nie to chciałam … - pocałowałem ją i mocno przytuliłem. Chciałem by czuła moją miłość, którą jej przekazuje.
-Coś się stało? - spytała odchodząc i patrząc mi w oczy. Zaszkliły mi się oczy więc odwróciłem wzrok patrząc na scenę. Złapała mnie za ramię, a ja wpadłe na wspaniały pomysł. Wyszedłem za barierki i wdrapałem się na scenę. 

-Tam nie można! - krzyknął do mnie jeden z ochroniarzy, ale jak pokazałem mu kim jestem to nic nie powiedział.
-Czy mogę coś zaśpiewać i powiedzieć dziewczynie? - spytałem piosenkarza, który podszedł do mnie.
-Jeśli to miłość to śmiało – podał mi mikrofon więc wyszedłem śmiałym krokiem przed mały tłumik ludzi. Nie wiem co planowałem zrobić, ale to tylko i wyłącznie dla mojej dziewczyny. Spytałem chłopaków, którzy grali na instrumentach czy znają jedną piosenkę Ed'a Sheeran'a. Na początku byli zmieszani, ale w po chwili jeden powiedział, że grał to kiedyś więc oni się podpasują jak on zacznie.
-Malik co ty robisz? - przyszedł do mnie Laim pytając czy nie pomóc.
-Śpiewam dla Jess,a potem dawaj zaśpiewamy coś naszego – oznajmiłem, a on poszedł dowiedzieć się czy możemy wykonać swoją piosenkę. Kiedy dowiedzieli się kim jesteśmy to od razu nam pozwolili. Payne zszedł po resztę, a Jess stała i patrzyła na moje poczynania.
-Witam wszystkich i przepraszam za przerwanie koncertu, ale chciałbym coś zaśpiewać dla dziewczyny, która jest dla mnie całym życiem. To nie są oświadczyny, a chciałbym – tłum lekko się zaśmiał, lecz dalej słuchał.- Więc zaśpiewam coś dal niej, a potem z przyjaciółki zagramy nasz utwór! - ucieszyli się więc dałem znać zespołowi by zaczęli grać.
When your legs don't work like they used to before
And I can't sweep you off of your feet
Will your mouth still remember the taste of my love
Will your eyes still smile from your cheeks
Podczas śpiewania podszedłem na samą krawędź sceny by być jeszcze bliżej osoby do, której śpiewam. Widziałem jak nie może oderwać ode mnie wzroku. Tak bardzo nie chce jej stracić..

And darling I will be loving you 'til we're 70
And baby my heart could still fall as hard at 23
And I'm thinking 'bout how
People fall in love in mysterious ways
Maybe just the touch of a hand
Oh me I fall in love with you every single day
And I just wanna tell you I am

Ostatnie podkreśliłem patrząc w jej oczy. Zwróciłem uwagę na inne kochające się pary. Mężczyźni wzięli w ramiona swoje kobiety po czym w rytm muzyki zaczęli się kołysać. Moje spojrzenie wróciło tam gdzie powinno czyli na te piękne tęczówki, które są tylko moje i ja mogę w nie patrzeć tak jak to robię teraz.
So honey now
Take me into your loving arms
Kiss me under the light of a thousand stars
Place your head on my beating heart
I'm thinking out loud
And maybe we found love right where we are
Wolną rękę trzymałem na sercu i gestykulując wskazywałem raz na nią raz w niebo i tak w kółko. Uśmiechałem się patrząc jak ma łzy w oczach, ale nie przestaje się do mnie cieszyć.
When my hair's all but gone and my memory fades
And the crowds don't remember my name
When my hands don't play the strings the same way, mhm
I know you will still love me the same

'Cause honey your soul
Can never grow old, it's evergreen
Baby your smile's
Forever in my mind and memory


Powtórzyłem jeszcze raz refren i wskazałem na nią. Łzy leciały jej po policzkach jak małe strumyki rzeki. Ludzie zaczęli klaskać, a kiedy ucichli musiałem coś powiedzieć.
-Kocham Jessice Milton! Czy ona mnie też? - spytałem patrząc wymownie na nią.
-Kocham Cię! - wykrzyczała z tłumy na co wszyscy gwizdali i się cieszyli naszym szczęście. Ludzie tutaj są naprawdę bardzo życzliwi. Usłyszałem dźwięk naszej piosenki „Kiss you” więc zacząłem śpiewać i dobrze się bawić z chłopakami. Biegaliśmy oraz się przepychaliśmy próbując tańczyć. Zbiegłem ze sceny do Jessici by wziąć ją za rękę i wrócić na scenę. Nie chciała, ale po pocałunku zmieniła zdanie. Moje kwestie kierowałem do Jess, która tańczyła i nie wierzyła. Niall objął ją ramieniem i też jej zaśpiewał swoją zwrotkę czochrając brunetce włosy. Obdarowywałem ją pocałunkami na słowach „kiss you, kiss you” i tak w kółko, aż musiałem zacząć śpiewać refren. Wszyscy się wspaniale bawiliśmy tak samo tłum z którym utrzymywaliśmy na zmianę kontakt. Ostatnie słowa zabrzmiały przez Harrego i razem się ukłoniliśmy. Dostaliśmy gromkie brawa.
-To jest ta kobieta co zawróciła w mojej głowie! – krzyknąłem pokazując na Jess, zarumieniła się patrząc przed siebie. Zeszliśmy na swoje miejsca dziękując chłopakom, którzy z nami zagrali oraz wokaliście, bo siedział i nas słuchał. Jednak nie był zły tylko szczęśliwy, że mógł nas posłuchać na żywo i pomóc mi z dziewczyną. Następną piosenkę zadedykował nam więc wspaniale się bawiliśmy przez resztę wieczoru...
**Oczami Jess**
-Zayn, jesteś lekko wstawiony – zaśmiałam się mocno trzymając chłopaka za rękę z jednej strony, a z drugiej stał Liam. Po niesamowitym koncercie, który był jednym z najlepszych na jakim byłam zostaliśmy zaproszeni na kilka drinków. Zgodziliśmy się, bo i tak nie mieliśmy nic w planach.
Ten wieczór był najlepszy. Zayn zrobił dla mnie coś takiego co nie wiem jak opisać uczuciami. Czułam wtedy wszystko naraz od szczęście do smutku. Nie mogłam hamować łez, lecących z moich oczy co chwilę, gdy śpiewał piosenkę Ed'a. A potem dobrze się bawiłam jak cała piątka wpadła i zaczęłam śpiewać „Kiss you”. Bawiłam się wspaniale jak wszyscy wkoło mnie. Jeśli chodzi o picie alkoholu to mieszanie go z tabletkami, które biorę codziennie rano to nie byłoby zbyt mądre połączenie. Więc wypiłam tylko trzy lampki czerwonego wina i jeden kolorowy drink, który zaproponował mi Liam. On też nie pił dużo, można powiedzieć, że nawzajem się pilnowaliśmy i piliśmy to samo. Jednak nie mogę tego powiedzieć o Maliku, który jednak trochę sobie zabalował. Co ja mówię trochę to mało powiedziane. Ten chłopak wskoczył na stół i zaczął jak to nazwać hmm według niego seksownie wywijać lecz ja to bym nazwała ruszaniem się jak połamany koleś. Centralnie on tak wyglądał, a my musieliśmy jakoś go ujarzmiać, bo ludzie się z nas śmiali. Na szczęście po paru głębszych już nic nie robił tylko gadał od rzeczy o jakiś bajkach, piosenkach, miłości.
Po północy wyszliśmy z baru idąc do domku. Harry też się lekko wstawił, ale przynajmniej szedł o własnych siłach. Po drodze Malik zaliczył cztery gleby w czym raz upadł centralnie na mnie co bolało. Nie tyle tyłek na, który upadłam lecz moja klatka piersiowa kiedy uderzył w nią swoją głową. Dzięki Bogu Payne szybko go zabrał, a Horan pomógł mi się podnieść za co byłam mu wdzięczna, bo nie wstałabym o własnych siłach. Dlatego teraz blondyn zajął moje miejsce przy Mulacie, a ja szłam z tyłu z Tommo masując obolałe miejsce. Przeklinałam pod nosem jak chłopak zaliczył kolejny mocny upadek tym razem na pośladki co musiało boleć. Ale już po ostatnim upadku jakoś się trzymał i szliśmy spokojnie do domu. Co zajęło nam jakąś godzinę, a w dzień trwało to z 25 minut. Musiałam otworzyć kluczem drzwi i wpuścić ich przodem by zaprowadzili go na górę do łóżka. Ja w tym czasie poszłam do łazienki szukać dla niego miski jakby się obudził i chciał z siebie wyrzucić alkohol lub jedzenie.
-Kocham cię Jess! - krzyknął z pokoju na co pokręciłam głową. Dobrze, że go też kocham. To co mówił przez drogę powrotną rozwaliło mnie od środka. Powtarzał, że nie da sobie rady jak mnie straci, nie żyć beze mnie, odda dla mnie wszystko itd. Nie mogłam nic mówić, bo bym się popłakała i nie byłoby idealnie. Zauważyłam w kącie fioletową miskę. Podeszłam tam i kucnęłam by ją wziąć. Lecz coś mnie zakuło i podtrzymując się szafki uklękłam z bólu kurczowo trzymając się za bolące miejsce. Nie teraz! Głęboko oddychałam i zaciskałam z bólu oczy.
-Jess, bo on będzie wymio.. Co się kurwa dzieje?! - Horan podbiegł do mnie upadając na kolana.
-Boli – odpowiedziałam pokazując mu na klatkę.
-Tabletki Ci pomogą? - spytał patrząc na mnie i wstając. Pokiwałam lekko głową, a on wybiegł z pomieszczenia. Czekałam i zaczynałam płakać. Zamiast niego przyleciał Lou z wodą bym wypiła, a zaraz za nim wpadł blondyn i reszta chłopaków oprócz Zayn'a, który chyba już spał.
-Masz połknij i pojedziemy do szpitala – odezwał się Payne sprawdzając wszystko. Zrobiłam jak powiedzieli i po chwili siedzenia w ciszy poczułam ulgę.
-Jest lepiej, a co z nim? - odetchnęłam opierając głowę i szafkę za mną.
-Zasnął – powiedział Harry.

-Zadzwonię do Derec'a, a ty powinnaś się położyć. Chyba, że mamy jechać do szpitala? - pokiwałam przecząco głową, bo nie mam zamiaru leżeć na sali czekając na lekarzy i na swój wyrok. Wiem, że jest źle, ale jak ma być gorzej to tylko wśród przyjaciół i Zayn'a. Więc pomogli mi się położyć i z tego ci wiem to mają zaglądać co jakiś czas. Byłam im tak cholernie wdzięczna. Na pocieszenie mój Malik przytulił się do mnie i mogłam bezpiecznie zasnąć w jego ramionach... 

..............
Hej misiaki! Przepraszam, że tak długo, ale no wakacje ; c  Już się kończą, a ja ostatnio miałam ogniska, wyjazdy do rodziny i inne takie sprawy. Ktoś się cieszy, że to zaraz szkoła? ;/ Ja nie za bardzo ; < 
Rozdział miałam napisany tylko zakończyć go dziś musiałam więc tak zrobiłam słuchając Drag Me Down ; * Uwielbiam ten kawałek ^^ 
Dziękuje za komentarze i dalej o nie proszę! ;3 To mnie motywuje szczególnie jak ktoś napisze, że rozdział mu się podoba itd ; P To jest mega dla mnie : ^ 
Jeszcze tylko 3/4 rozdziały o żegnamy się z OPDM ; C Bardzo się smucę z tego powodu ;/ Ale spokojnie zacznę drugie ff i będzie chyba dobrze ; 3 
Nie zanudzam więcej tylko życzę miłych ostatnich dni wakacji ;/ I do następnego!! ; ** 
CZYTASZ= KOMENTUJESZ! 

środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 56.


-To jest pyszne – wypowiedział ledwie słyszalnie Horan z pełną buzią tutejszego jedzenia. Cały czas mnie rozśmieszali, ale muszę przyznać, że dania, które jemy są bardzo dobre. A co najważniejsze ten bar jest idealnie wystrojony i mamy miejsca na balkonie, który ma duże rozwieszone na werandzie duże światełka w kształcie kulek, a one oświetlają cały taras. My mamy go w połowie dla siebie, gdyż drugą połowę zajmuje jakaś drużyna siatkówki. Bawią się tak samo dobrze jak my, ale moja ekipa jest o wiele lepsza. Kelner co nas dziś obsługuje jest bardzo miły i sam proponuje co można zamówić by nie żałować. Musze przyznać, że dzisiejsza kolacja jest wymarzona. Po jedzeniu mieliśmy iść na plażę i potem do domku. Tak tez zrobimy.
-Jess, co ty na to by jutro wrócić tu na śniadanie? - spytał Niall.
-Moglibyśmy, ale pewnie nie wstaniecie na śniadanie więc zrobię wam naleśniki i będzie musiało wystarczyć – odpowiedziałam wtulając się w Zayna, który wziął mnie na kolana. Cały wieczór spędzamy blisko siebie. Tak bardzo brakowało nam tej bliskości. Chłopaki czasem udają, że rzygają tęczą jak na nas patrzą. Ale robią to dla zabawy, a naprawdę wiedzą jakie to dla nas ważne. Harry próbował szczęścia u tutejszych dziewczyn i jedna dała mu się zaprosić jutro na zabawę. Więc będzie miał towarzyszkę. Natomiast Liam chciał tez spróbować szczęścia, ale no cóż nie za bardzo chciało mu się ruszyć do dziewczyn. Na szczęście jest pewne, że juro wybywają z domu na prawie pół nocy więc cały domek będzie dla mnie i Malika. Wiem iż on coś planuje, bo co jakiś czas szepcze sobie z chłopakami coś na ucho i zabawnie na mnie patrzą. Przecież takie tajemnice są nie do zniesienia, ale jakoś daję radę, bo wiem co mnie może czekać. Zaczęłam ostro ziewać nie mogąc przestać i przetarła ze zmęczenia oczy. Na dworze jest tak bardzo ciepło, lecz też ciemno.
-Chłopaki może już spadamy, bo Jess jest padnięta ja też – powiedział mój chłopak patrząc jak już pasibrzuchy pojadły i odpoczywają. Pokiwali głową i poszli zapłacić – to znaczy Liam poszedł, a reszta odciągała Horana od stołu. Ja tylko stałam z boku i się z tego śmiałam. Biedny prawie płakał. Tak patrząc na niego mam zagwozdkę. Jak on może być taki szczupły jedząc z dziesięć razy więcej ode mnie? ! Jak to możliwe? Jak już pożegnaliśmy kelnera i innych miłych ludzi – tu wszyscy są tacy hmm wyrozumiali i bardzo sympatyczni, to udaliśmy się plażą w stronę naszego domku. Rozmawialiśmy o jutrze. Chłopaki jak zwykle jak to oni musieli zamoczyć nogi. Trochę się bałam, ale po brzegu mogłam postać i poczuć tą świeżą wodę na sowim ciele. Zayn trzymał mnie za rękę i tak sobie szliśmy wzdłuż brzegu za chłopakami. Jednak po chwili zmęczenia wskoczyłam mu na barana. Nie protestował tylko się ucieszył. Zaczęli coś śpiewać i tak miło wróciliśmy do domu. Poszłam do sypialni się umyć i ubrać jakaś przewiewną piżamę – koszulkę i krótkie szory w słodkie krówki. Podsuszyłam suszarką mokre włosy oraz umyłam zęby. Wyszłam, a mój chłopak wszedł by też się odświeżyć. Zajęło mi to chwilę więc napisałam do Ellie, że jest tu mega. W tym momencie zadzwoniła moja ciocia.
-Hej kochanie i jak Ci się tam podoba? - spytała przejęta. 

-Hej ciociu. Spokojnie, tutaj jest niesamowicie. Ludzie bardzo mili, pogoda piękna, a nasz domek jest prawie jak willa chłopaków – zaśmiałam się czekając na jej odpowiedź.
-To dobrze. U nas śniegu już nie ma. Słońce wyszło na chwilę i jest dobrze. A ja się czujesz? Nic cię nie boli? 
-Odpocznę tu i spędzę wspaniały czas tak coś myślę. A jutro będę miała czas tylko i wyłącznie dla Zayna, bo chłopaki idą pod wieczór na imprezę. I nic mi nie jest.– zachowywałam się jak dziecko, które się czymś tak bardzo ekscytuje. Ale to prawda, byłam przejęta tym, że jutro mamy tylko siebie.
-Odpoczywaj i rób co tylko możesz tak jakby to był ostatni raz. Pamiętaj raz tylko żyjesz – usłyszałam jak zaczyna płakać. Nie mogła mi tego teraz zrobić. Nie chce mieć złego humoru przez nią. Kurde..
-Nie płacz, bo ja nie chcę się smucić. Będzie dobrze kocham cię jutro dam znać.
-Też cie kocham – rozłączyłam się i popatrzyła nad siebie. W progu drzwi stał Malik w krótkich spodenkach z mokrymi włosami. Wpatrywał się we mnie. Przygryzłam mocno dolną wargę by nie uronić żadnej łzy. Poczułam smak krwi więc ją puściłam i wstałam z łóżka. Chłopak szybko się koło mnie zjawił bym mogła się w niego wtulić. Tak stałam i cieszyłam się jego ciepłem przy mnie. Gładził swoją dłonią moje plecy. Po chwili pocałowaliśmy się i mogłam wrócić na łóżko. On zgasił światło zostawiając zapalone na balkonie małe lampeczki. Było klimatycznie i uroczo. Położyliśmy się koło siebie nie przykrywając się kołdrą, gdyż temperatura nawet nocą dopisuje. Jedynie przytuliłam się do niego więc było mi ciepło. Jeździłam ręką po jego klatce piersiowej, a on pocałował mnie w czoło i sunął rękę wzdłuż mojego ramienia. Po chwili zamknęłam oczy i zasnęłam....
**
Siedziałam z albumem zdjęć w ręce na fotelu w jakimś salonie. Przeglądałam wszystko i się śmiałam. Nikogo nie było przy mnie tylko ja i zdjęcia. Wszystko było jak za mgłą, ale zdjęcia były wyraźne. Szczególnie twarze moich przyjaciół. Podświadomość kazała mi się rozglądnąć i byłam hmmm to nie mój dom, ani chłopaków. To nie dom, podeszłam do okna i zobaczyłam serio chmury z bliska. Wystraszona zaczęłam szukać telefonu, ale nie ma go nigdzie.
-Zajebiście! - załamana usiadłam na fotel i zamknęłam oczy usiłując sobie coś przypomnieć.
-Nie nadwyrężaj mózgu – usłyszałam głos mężczyzny więc spojrzałam w jego stronę. Siedział na blacie kuchennym z czarnej bluzie i gryzł czerwone jabłko.
-Kim jesteś? Co ja tu robię? - zaczęłam pytać patrząc na niego uważnie. Nie znam go i pierwszy raz widzę taką bladą osobę.
-Mówią na mnie różnie, ale lubię ksywę śmierć – zaśmiał się ironicznie. Przestraszyłam się jego śmiechu, który obijał się o moją głowę.
-Ś-śmierć? Jak to? - wyszeptałam lustrując swoje ręce, które zanikały przed moimi oczami. Wystraszona wstałam i podążyłam szukać lustra. Spojrzałam w nie zaniepokojona. Znikałam to się działo ze mną. 

-Umarłaś złotko. Przede mną nie da się uciec nawet na Dominikanę – znowu ten rechot, który był z chwili na chwilę głośniejszy.
-Czyli już po mnie.. A co z Zaynem? A moja ciocia? Czy oni ..
-Są smutni, ale ty wybrałaś taką drogę. Mogłaś tego uniknąć chcąc pomocy. Podejdź pokażę Ci coś – ruszyłam w jego kierunku, a on złapał mnie za ramię przenosząc w inne miejsce. Widziałam grób. Po chwili dostrzegłam, że to grób mojej mamy i teraz mój. Wokół niego byli moi przyjaciele, którzy płakali. Ellie wyrywała się Horanowi z uścisku, Harry kucał przy drzewie płakał, Louis stał zakrywając twarz koło Liama, który płakał patrząc na mój grób, ale starał się być blisko Malika, który uderzał na siedząco w mokrą od deszczu ziemię. Nie mogłam długo patrzeć na jego cierpienie więc spojrzałam na ciocię, która krzycząc uderzała w klatkę piersiową Derec'a. Także był mój tato, który stał na uboczu i nie mógł nic z siebie wydusić oprócz szlochu. Nie chciałam na nich patrzeć, nie mogłam po prostu widzieć ich wszystkich w takim stanie i jeszcze Matt, kóry powstrzymywał Eathan'a od rozwaleniem czegoś w tym transie. Odwróciłam się płacząc do mężczyzny, który opierał się o pień drzewa patrząc z grymasem na to co się właśnie tam dzieje. Upadła z bezsilności na ziemię płacząc.
-Spokojnie, na pocieszenie to się jeszcze nie wydarzyło – powiedział podchodząc i kucając patrząc w moje zapłakane tęczówki.
-Co?! Dlaczego mi każesz na to patrzeć skoro to nie prawda?!
-Bo to jest jedna opcja, a druga jest taka – złapał mnie za rękę i widziałam inny cmentarz i samą siebie płaczącą nad grobem. Chciałam zobaczyć kto tam leży, ale poczułam szarpnie.
-Spotkamy się kiedyś...- usłyszałam i się obudziłam.
-Jessica?! Obudź się! - krzyczał Zayn trzęsąc moim ciałem. Kiedy go zobaczyłam ujrzałam strach w jego brązowych oczach. Przytuliła go płacząc.
-Miałam koszmar – szlochałam nie puszczając go.
-Jesteś bezpieczna. Jestem koło ciebie. - uspokajał mnie. Spojrzałam na okno gdzie już było słońce. Nie zasnę więc czas wstać i wrócić do normalności.
-Wiem, kocham cię tak bardzo – pocałowałam go najmocniej jak tylko mogłam. Leżałam w jego ramionach dobre 30 minut. Zayn cały czas trzymał mnie za rękę i nucił mi pod nosem jedną z piosenek na ukojenie nerwów, które mną telepały. Spojrzałam na zegarem wiszący naprzeciwko mnie i tam widniała godzina 8. Uśmiechnęłam się na samą myśl, że wszyscy smacznie śpią.
-Kochanie, pójdę na dół wypić gorąca herbatę. Śpij już jest dobrze – ucałowałam go w policzek wstając. 

-Jak coś krzycz będę przy tobie po chwili – uśmiechnął się zamykając oczy i przekręcając się na bok. Wyglądał bardzo słodko jak spał. Chwile postałam patrząc jak zasypia i się uśmiecha blado. Nie przebierając się znalazłam klapki i wyszłam na korytarz zostawiając uchylone drzwi. Odetchnęłam głośno schodząc po schodach. Usłyszałam chrapanie z dwóch pokoi więc humor mi się poprawił. Postanowiłam zrobić sobie picie i udać się na plażę posiedzieć i pomyśleć. Na szczęście wzięłam ze sobą zieloną moją ulubioną z dodatkiem cytryny. Wstawiłam wodę na gaz, a sama wzięłam z szafki tabletki. Brałam po jednej popijając każdą zimną mineralną wodą z lodówki. Kiedy wszystkie znalazły się już w moim żołądku zalałam ciepły napój. Wzięłam go wychodząc z kuchni. Otworzyłam drzwi na taras, które zostawiłam już otwarte. Plaże mam jakieś 30 metrów od zejścia po schodach w dół. Nie było nikogo więc mogłam odpocząć i popatrzeć na wodę, która była piękna. Czego chcieć o 8 rano? No właśnie. Jak dobrze, że to był tylko sen. Ale był tak realny jak jeszcze nigdy. Przestraszyłam się samej scenerii, a ten koleś? Owszem wyglądał jak śmierć szczególnie ze swoją blada karnacją. Popijając każdy łyk zastanawiałam się o tym wszystkim. Jednak kiedy skończyła mi się herbata wyluzowana wróciłam do domu zabierając się za śniadanie dla moich pasibrzuszków. Tak więc radio włączone i mogłam robić..
*
-Tak Jess są pyszne – powiedział Horan zjadając już z 10 naleśnika.
-A nie mówiłam, ze będą dobre? - zaśmiałam się zjadając kolejnego z masłem orzechowym.
-Może po śniadaniu pójdziemy do basenu popływać? - zaproponował Lou pijąc kakao.
-To super pomysł, ale ja muszę coś załatwić. Dołączę do was za jakąś godzinkę – powiedział Malik całując mnie i wychodząc. Dziwne. Chłopaki zjedli i posprzątali, gdy ja siedziałam kończąc pić moją czwartą herbatę z rzędu. Uspakajała mnie jakoś i nie myślałam o tym co zaszło rano. Po wypiciu odłożyłam swój kubek idąc do pokoju ubrać się w strój. Cały czas byłam w piżamie przez co Louis mnie wyśmiał przez te krówki, ale jak zobaczyłam jego bokserki, które na kroczu miały marchewkę sama nie mogłam ze śmiechu. Weszłam powoli na górę zamykając drzwi za sobą. Wygrzebałam z walizki fioletowy strój, który ciocia mi kupiła na zeszłe wakacje. Był śliczny i mój ulubiony. Przebrałam się związując włosy w wysoki kucyk. Gotowa zeszłam na dół gdzie usłyszałam krzyki dobiegające z basenu. Poszłam zobaczyć i jak się okazało oni już szaleli w wodzie. Wskoczyłam na bombę z rozpędu do nich i tak zaczęła się nasza zabawa. Pływaliśmy, podtapialiśmy się, ganialiśmy i różne inne głupie rzeczy. Po prostu bawiłam się wyśmienicie. Payne wymyślił zawody, żebym weszła na barana Lou, Niall na Liam'a, a Hazz będzie sędzią i zobaczymy kto pierwsze zrzuci drugiego zawodnika do wody. Byłam zdeterminowana jak Louis.
-Już po was! - przybiłam sobie piątkę z Tommo po czym on zanurkował, a ja mogłam wejść mu na barana.
-Chyba po was – odpowiedział blondyn usadawiając się na barkach Li. Kiedy zielonooki zagwizdał to zaczęliśmy się spychać i „walczyć”. Widziałam jak Ci na dole próbowali się rozśmieszać i łaskotać. Jednak w końcu zaatakowałam blondyna tak jak trzeba, lecz nie po mojej dobrej myśli. Miałam w planach go zrzucić, a skończyło się na tym, że chłopak złapał mnie za rękę i razem wpadliśmy do wody -ja piszczałam, a on się śmiał jak debil. Po wynurzeniu głowy z wody nie mogłam go nie zacząć ganiać i chlapać. Pływał tak szybko, że ledwo nadążałam, ale szybko się zmęczył. W końcu go dorwałam i podtopiłam. Niall wziął mnie na ręce i też zanurzył kilka razy, ale nie na długo. Usłyszeliśmy głośne klaskanie więc spojrzeliśmy w tamtą stronę.

-Ładnie się bawicie beze mnie – zaśmiał się Mulat i podszedł do krawędzi basenu. Spojrzałam na chłopaków i uśmiechnęłam się jednoznacznie. Pokiwali tylko głowami i Harry wyszedł niby się otrzeć, a ja podpłynęłam by pocałować go na powitanie. Chłopaki byli zaraz obok by mi pomóc.
-Gdzie tak długo byłeś kochanie? - spytałam, a on nachylił się robiąc największy błąd w swoim życiu. Owszem pocałowaliśmy się, ale potem chwyciłam za jego rękę i ciągnęłam do basenu. Jednak wyrywał się. Chłopaki pociągnęli za nogi, a Styles go wepchnął. Zaczął się topić więc spanikowałam, ale chłopaki mu pomogli i ja cały czas byłam przy nim. Na szczęście ja w porównaniu do niego umiem pływać więc jest dobrze. Byliśmy blisko siebie i wspólnie „pływaliśmy” jak można tak to nazwać. Najważniejsze jest to, że reszta w końcu wyszła i zaczęli się szykować na wyjście. Więc ja mogłam iść i się wysuszyć i czekać jak się potoczy dzisiejszy wieczór.
-Kotek, mam niespodziankę więc możesz ubrać sukienkę – posłał mi oczko Zayn i wszedł do domu. Nie wspominał nic o moim koszmarze więc była mu wdzięczna za to. Tak więc sukienka. Poszłam na górę zostawiając za sobą mokre ślady.
-Wow można cię znaleźć Małgosiu po tych okruszkach – zaśmiał się Lou patrząc na mokrą podłogę za mną. Nie odgryzłam się tylko zaśmiałam i weszłam do pokoju. Zdjęłam strój owijając się w ręcznik. Poszperałam chwilę w szafie i w końcu znalazłam sukienkę, która chyba spakowałam? A może nie? Nie pamiętam, ale postanowiłam ja włożyć, bo jej przewiewna i wygodna, a zarazem bardzo odpowiednia. Znalazłam bieliznę oczywiście czarne figi oraz tego samego koloru biustonosz. Odłożyłam wszystko i poszłam szybko się umyć. Musiałam się ogolić i byłam gotowa na ciuchy. Na wszystko narzuciłam granatową sukienkę do połowy uda rozkloszowaną bez pleców. Włosy postanowiłam po prostu lekko podkręcić i zostawić przedziałem na prawą stronę. Makijaż zrobiłam powoli dokładnie obserwując każdy kosmetyk. Byłam gotowa jakoś po godzinie. Usłyszałam jak chłopaki wychodzą więc zeszłam na dół gdzie były na mojej drodze rozsypane płatki kwiatów oraz postawione zapalone świece. Z uśmiechem szłam do przodu by znaleźć pięknie przystrojony stół na tarasie i koło niego mojego chłopaka z bukietem.
-Czy pozwoli Pani? - spytał podchodząc i biorąc mnie pod ramię.
-Ależ oczywiście, proszę prowadzić – złapałam się go i szliśmy do krzeseł. Najpierw dał mi bukiet, a następnie odsunął krzesło bym mogła usiąść. Sam zajął miejsce naprzeciwko. Po chwili podeszła do nas młoda dziewczyna z tacą w ręce.
-Proszę to dla Pani oraz Pana – rozdała nam kolację i odeszła w głąb domku.
-Hmm więc tyle mnie ominęło miłych chwil – zaśmiałam się patrząc na pysznie wyglądające jedzenie.

-Jeszcze wiele przed Tobą złotko – zaczęliśmy jeść to co nam przygotowano. W międzyczasie Zayn tłumaczył jak załatwił to tak szybko i okazało się, że miał to gotowe od kilku dni. Byłam zaskoczona, ale spodziewałam się czegoś takiego po moim chłopaku, który lubi mieć takie sprawy przygotowane do perfekcji.
-Nie przyszło Ci do głowy pytanie, gdzie są dziennikarze? Dlaczego nie śledzą was tutaj? - spytałam rozglądając się po tarasie.
-Skarbie oni są wszędzie, ale ich nie widać. A teraz jak pojadłaś zapraszam na plażę na zachód słońca za dokładne 5 minut – wstaliśmy i ruszyliśmy na plaże. Czy mówiłam, że Zayn miał na sobie koszulę z krótkim rękawem oraz czarne spodenki, ale te bardziej elegancie? Więc tak to jego strój na dziś. Nie dziwię się, bo ta pogoda na garnitur nie jest odpowiednia. Rozglądałam się dookoła by dojrzeć kogoś aparatem, ale nie dojrzałam nikogo takiego. Może są ukryci na drzewach ja w filmach? Nigdy nic nie wiadomo. Doszliśmy na brzeg i zamoczyliśmy nogi patrząc na słońce. Malik wyciągnął telefon i zaczął robić na selfie. Było idealnie, bo byliśmy razem. Posiedzieliśmy wspólnie, aż zrobiło się ciemno. Wróciliśmy przytuleni na taras gdzie czekał na nas mini deser w postaci lodów i mnóstwa owoców.
-To jest początek deseru reszta będzie w pokoju – szepnął przygryzając mój płatek ucha. Zarumieniłam się, ale zjadłam szybko owoce i trochę lodów. Dochodziła już 10 więc Mulat szarmancko wstał wystawiając do mnie rękę i razem udaliśmy się w stronę schodów. Dalej tam były te płatki oraz świece. Wszystko idealnie, ale teraz było ich więcej i prowadziły tuż do naszej sypialni. Weszłam i zobaczyłam na łóżku wielkie serce z czerwonych róż. To co on dziś zrobił było perfekcyjne.
-Kocham cie tak bardzo! - odwróciłam się by pocałować mojego najlepszego na siwcie chłopaka. Tak więc się zaczęło. Wziął mnie na ręce i zatrzasnął drzwi nogą idąc w stronę naszego łózka. Położył mnie delikatnie na materacu i ściągnął swoją koszulę. Patrzyłam jak to robi i wrócił do mnie. Po chwili moja sukienka wylądowała na drugim końcu pokoju. Widziałam żar w jego oczach, gdy lustrował moje ciało wzrokiem. Przygryzłam specjalnie wargę i wtedy znów zaczął mnie całować. Czułam jego przyjaciele na swoim udzie. Pomogłam mu z spodniami, a on z moim biustonoszem. Zostałam w samych majtkach jak i on w bokserkach. Najpierw zaczął pieścić moje piersi. Pierwszy raz takie coś ze mną wyprawiał. Ugniatał je i przygryzał sutki, które stawały się pod jego dotykiem twarde. Podobało mu się to, że byłam w obłędzie i tylko szeptałam jego imię. Po chwili zabawy zerwał moje śliczne majteczki i rzucił nimi na bok. A następnie dwoma palcami znalazł się we mnie. Oderwałam głowę z materacu i z rozkoszy zapiszczałam. Bawił się i obserwował moje reakcje. Wbijałam paznokcie w pościel pode mną i wydawałam głośne odgłosy.
-Zayn – wysapałam. - Proszę wejdź we mnie – widziałam jak jego oczy zabłysnęły na chwilę. Więc wyszedł palcami powoli i ściągnął bokserki uwalniając go na zewnątrz. Nałożył prezerwatywę, którą miał przygotowaną na szafce – sprytnie. A następnie wrócił i popatrzył na mnie. Pokiwałam głową ochoczo.
-Będzie mocno – ostrzegł rozsuwając moje nogi i wchodząc we mnie z całą siłą.
-Aa! - wykrzyczałam i normowałam oddech, gdy chłopak przyśpieszał tempo. Tym razem jedną rękę miałam złączoną z nim, a druga była na jego plecach i jak sądzę zostaną bolesne ślady. Nie spuszczał ze mnie wzroku, a ja z niego. Było mi tak bardzo dobrze, że po dłuższej chwili doszłam krzycząc jego imię, a on po jeszcze kilku pchnięciach zrobił to samo lądując na mnie. Czułam jego pot na sobie. Wstał całując mnie i poszedł do łazienki pozbyć się gumki. Leżałam zmęczona oddychając szybko.
-I jak Ci smakował deser? - spytał wracając do mnie.
-Był pyszne, ale zabrakło mi wisienki na torcie – zaśmiałam się przytulając do chłopaka.
-Mamy jeszcze długą noc przed nami – odpowiedział.- Ubierz coś na siebie pójdziemy na balkon się przewietrzyć i wypić po lampce wina. Narzuciłam na siebie jego koszulę i wyszłam siadając na krzesło. Malik podszedł i podał mi czerwone wino, które wypiłam duszkiem. Taaa przez seks zachciało mi się pić i to bardzo. Zapadła między nami miła cisza, bo obserwowaliśmy gwiazdy jak pięknie świeciły.
-Kocham cie – powiedziałam patrząc na niego.
-Ja też i wiedz, że wszystko co robię to tylko z miłości do Ciebie – odpowiedział wypijając i nalewając nam jeszcze po jednym kieliszeczku. Wypiliśmy siedząc i dyskutując o tym ile osób musiało słyszeć mój orgazm nie było to przyjemnie, bo dużo domków jest obok nas. Zayn się śmiał, a ja z nim.
-To co gotowa na tą wisienkę? - pokiwałam głową i ruszyliśmy do sypialni znowu się dobrze bawić...

________________
Cześć kochani ^^ 
Rozdział pisał mi się nie długo, ale chcę by ostatnie rozdziały były piękne i na prawdę przemyślane. Tak też jest z tym i następnymi, które dodam ; > A jak myślicie co będzie z epilogiem? Kurna będę płakać z każdym zdaniem xd 
Jak wam się podoba? Mi się podoba xdd Nie zapomnijcie zostawić komentarz! ; ** 
A teraz zapraszam was na mojego drugiego bloga, albo już trzeciego? Pojawił się tam prolog oraz zwiastun ^^ 
http://you-are-my-destiny-one-direction.blogspot.com/
Zapraszam! ; 3 
I życzę wam udanej końcówki wakacji, bo za niedługo ehhh nie chcę myśleć o tym xd 
                          CZYTASZ=KOMENTUJESZ! 

Obserwatorzy