piątek, 10 marca 2017

Rozdział 1 część 2.

Pogoda zmienia się jak kobiecy charakter. Wczoraj słońce, a dziś już zaczęło padać. Mamy niby piękną wiosnę, i tu powinno być cieplutko, bo w końcu Ameryka, a nie Londyn. Dzwoniła do mnie ciocia jakieś dwie godziny temu jak kładła się spać. Ta różnica czasu mnie na początku wykańczała, ale jednak już minęło tyle lat, że bez problemu sobie z nią radzę. W taką pogodę nie chce mi się iść do pracy, ale papierki się same nie wypełnią, a potem jeszcze muszę zaprojektować komuś sypialnię i wieczorny koncert na pianinie. Eathan dziś pracuje w domu, więc zajmie się dziećmi jak wrócą ze szkoły. Obiad zrobiłam już wczoraj i zostawiłam im w lodówce jak zawsze. Bo przecież, gdyby nie ja, to nie jedli by nic innego jak płatki z mlekiem i słodycze. Od naszego pobytu w Londynie minął równy miesiąc. Chciałabym tam znowu być i siedzieć do nocy przy nim..
-Nie myśl tak – wyszeptałam sama do siebie kończąc pić kawę.
-Cześć kochanie – dostałam buziaka na powitanie.- Mówisz do siebie? - zaśmiał się bezczelnie z mojej osoby.
-Można tak powiedzieć, że z nudów zaczynam się sama ze sobą porozumiewać – odparłam posyłając mu uśmiech.
Przez ten miesiąc polepszyło się między nami. Częściej rozmawiamy, śmiejemy się, wychodzimy na romantyczne randki jak na początku związku i co najważniejsze, mamy dobre stosunki w łóżku. Chyba wracam do normalności? Teraz moim celem jest przeżyć w szczęśliwej rodzinie, a potem być pochowaną obok Zayn'a. Tak postanowiłam już dawno, i nikt nie ma prawa zmienić mojego zdania.

Po prostu chcę z nim spędzić wieczność i tak się stanie, tylko w naszym drugim życiu.
-Idę obudzę dzieci i uciekam – wstałam idąc na górę. Mieszkamy w centrum Los Angeles. Nasz dom jest naprawdę bardzo duży i ma ogródek by dzieci miała gdzie się bawić. Chce dla nich normalnego dzieciństwa, takie jakie ja miałam, chociaż w połowie. Moja mama byłaby ze mnie dumna, gdyby widziała jak sobie ułożyłam życie.
Całkowicie o niej zapomniałam... W sensie, nie odwiedzam jej tak często jak, ehhh. Jestem okropną córką, która nie interesuje się swoją zmarłą matką. Boże, co się ze mną dzieje? Powinnam tam wrócić i nie wyjeżdżać przez rok, aż nie odpokutuje.
Ale na pewno za niedługo tam pojedziemy i będę mogła dzieciakom ponownie pokazać, gdzie znajduje się najlepsza kobieta na świecie. 
Jeśli już tak wspominam o mamie to może coś o tacie? Akurat mijam ścianę, na której mamy wszędzie powieszone zdjęcia mojej rodziny i Eathana. Widać na niej wszystko, nawet chłopaków z zespołu. Natomiast mój tato wziął ślub z nienawidzoną przeze mnie kobietą, a ja na nim nie byłam. W tamtym momencie przeżywałam okrutny okres w życiu, a ona to specjalnie tak ustawiła. Ta kobieta mnie nienawidzi tak jak ja jej. Moje rodzeństwo musi mieć taką matkę, współczuje im. Ale już wyrośli i dzwonią do mnie, a nawet na wakacje przyjeżdżają na trochę. Oczywiście wtedy nakładałam maskę i udawałam szczęśliwą, lecz teraz już tak nie będzie. Jak coś sobie postanowiłam to tego dopilnuje.
Weszłam do sypialni Maxa, który spał tak jak jego tato. Z ręką przy policzku na jednym boku. Obudziłam go na co z grymasem się podniósł. Drugi pokój był naprzeciwko. Molly słodko jeszcze pochrapywała, ale musiałam jej to przerwać.
-Mamo nie chce mi się nigdzie iść – odezwała się płaczliwym głosem. Wyczuwam tutaj samą siebie, kiedy byłam w jej wieku.
-Skarbie, przecież za niedługo macie przedstawienie z okazji Wielkanocy – rzadko jej się zdarza brak chęci, żeby pójść do przedszkola. Zazwyczaj to jest z nimi odwrotnie. Max nie chce iść, bo ma lenia. A ona pełna energii wstaje i pośpiesza wszystkich, żeby wyjść i spotkać się z koleżankami i „chłopakiem”. Taak, też w to nie wierzę, ale moja kruszynka w przedszkolu poznała jakiegoś przystojniaczka. Eathan żartuje cały czas z tego, ale widać jak się przejmuje. W końcu to jego córeczka, a ja doskonale wiem, jak ojcowie się zachowują w stosunku do swoich księżniczek.
-Ale pewnie i tak nie przyjdziecie mnie zobaczyć – nakryła głowę ponownie kołdrą. Uniosłam odruchowo brew i znalazłam się obok dziewczynki.
-Co ty mówisz, zawsze przychodzimy. Tylko trochę się spóźniamy ze względu na pracę, skarbku. Wiesz dobrze, że mama i tata muszą pracować- pokiwała głową przylegając do mnie. Najchętniej bym jej nie wypuszczała z rąk, ale nie mogę się spóźnić do pracy. Max już dawno zdążył umyć zęby i się ubrać. Zostawiłam ją, żeby się wyszykowała, a mój grzeczny synek zszedł ze mną na śniadanie. Zrobiłam im po toście z nutellą i musiałam iść.
-Pamiętaj o zupie w lodówce! - upomniałam zakręconego męża, który już coś grzebał w internecie, a w międzyczasie smarował kolejnego tosta dla Moll.

-Idź już marudo – odpowiedział biorąc mnie w ramiona i całując. Nałożyłam czarne szpilki. Znalazłam małą parasolkę i wyszłam. Rozłożyłam ją od razu kiedy poczułam na swojej głowie krople deszczu. Ludzie wkoło śpieszyli się do pracy i nie patrzyli na nikogo. Byli zajęci pracą, więc ruszyłam już nie zastanawiając się nad innymi.

Mijając różne słupy z ogłoszeniami, zauważyłam ciekawy plakat. Była to informacja o jutrzejszym koncercie One Direction. Może będzie szansa spotkać się z chłopakami. Muszę do nich potem napisać czy wpadną, a jak nie to ja ich odwiedzę nawet na godzinę w hotelu. Zawsze chciałam być z nimi za kulisami i czekać, aż zejdą ze sceny. Już miałam o to prosić Malik'a, ale nie wyszło nam z czasem.

**

-Tak rozumiem, właśnie myślałam nad kolorem turkusowym lub szmaragdowym... Emm, tak szafir w sumie też będzie pasować do tych mebli. Dobrze to widzimy się u Państwa jutro w domu z ekipą remontową... Dziękuje, do widzenia – nie ma to jak rozmowa o kolorach ścian z klientami. Już myślałam, że zasugeruje mi czerwony do tych jego wspaniałych mebli. Jednak uratowałam sytuację i będzie według mnie pasował wspaniale. Jeszcze tylko zostało mi skończenie szkicu i mogę iść na ten koncert. W czasie tych 8 godzin mojej pracy z domu nikt nie dzwonił, co jest bardzo podejrzane. Zawsze jak zostają sami to odzywają się co 10 minut, szczególnie jak wrócą ze szkoły i nadejdzie czas na obiad. Może powinnam zadzwonić?
Nie, niech sobie sami radzą. Jak jeszcze z dwie godziny mnie nie będzie to przeżyją. Dobrze, że to już piątek, a jutro tylko ten mały remont i wolne. Może wybierzemy się na jakiś basen? A może siłownia? Po ciąży strasznie ciężko mi było wrócić do poprzedniej sylwetki, i nie mam rozmiaru 36 jak kiedyś, tylko teraz stoję na 38. Nie jest najgorzej, ale wciąż dążę do idealnie szczupłej figury by być z siebie dumna.
Pamiętam jak rozmawiałam na ten temat z Zayn'em, oczywiście mówił, że jestem głupia myśląc źle o swojej figurze...

*Wspomnienie*

-Popatrz na mój brzuch, niby płaski, ale nie do końca – stałam w samym sportowym staniku i szortach przed lustrem gapiąc się w swoje odbicie. Nienawidzę swojego ciała, ale zarazem je kocham. Mam najwidoczniej straszne kompleksy. On siedział na łóżku obserwując mój tyłek. Zrobiłam do niego smutną minkę, a ten wstał i podszedł mnie od tyłu kładąc swoją głowę na moim ramieniu. Ręce owinął wokół mojej talii i splótł je razem na brzuchu.

-Widzisz moje dłonie? - pokiwałam głową – Jeśli się złączyły to znaczy, że nie masz racji. Masz zajebistą figurę i nie waż się nawet inaczej myśleć – ugryzł mój płatek ucha, a ja zaśmiałam się głośno ze względu na łaskotki w tym czułym miejscu. On o tym doskonale wiedział, znał moje czułe punkty jak nikt inny. A jego pocałunki działały na mnie jak dobry narkotyk. Kiedy tylko jeździł ustami po mojej szyi, a później znajdował drogę do moich ust, to zamykałam oczy i byłam całkowicie oddana jemu.
-Kocham cię Zayn, ale wiem swoje – pocałowałam go i zaczęłam uciekać, bo wkurzony chciał mnie złapać i rzucić na łóżko. Wybiegłam z pokoju kierując się na dół. Tam chłopaki jak zwykle siedzieli i kłócili się o film, który oglądali. Kiedy zobaczyli nas oderwali się od ekranu i zaczęli jeść popcorn obserwując nasze poczynania. Wskoczyłam do nich na kanapę, a Zayn zrobił to samo. Kiedy postanowiłam przeskoczyć na fotel, złapał mnie i zarzucił sobie na plecy jak worek ziemniaków. Skończyliśmy w jego sypialni, leżałam pod nim śmiejąc się, bo mnie torturował łaskotkami.
-Nigdy nie uciekaj – śmiał się razem ze mną. Jego oczy tak pięknie się śmiały, że nie mogłam się odezwać..

*Koniec wspomnienia *

Dlatego teraz muszę myśleć pozytywnie o swoim ciele, żeby nie zawieść tego co mi kiedyś powiedział. Nim zauważyłam podczas tych wspomnień skończyłam rysować. Zamknęłam swoje biuro i ruszyłam w stronę restauracji gdzie odbywa się koncert. Zostałam tam zaproszona całkiem przypadkiem, ze względu na moje umiejętności gry na tym instrumencie. Wspomniałam o tym właścicielowi, który panicznie poszukiwał pianisty na ważne bankiety. Więc jak tylko to usłyszałam podczas obiadu ze znajomą, to się zgłosiłam na chętną. Muzyka jest moim najwspanialszym wspomnieniem, które nie zaniknie nawet na starość, bo gdy zagram coś co było dla mnie ważne, to wspomnienie z tego okresu od razu wróci.
Dobrze, że przestało padać i szybko doszłam na czas w wyznaczone miejsce. Przywitałam się z ludźmi, którzy już mnie znają ze względu na częste spożywanie w tym miejscu. Zasiadłam przy instrumencie i zaczęłam się rozgrzewać. Najpierw jakiś klasyk, a potem kiedy już ludzie zaczęli się schodzić mogłam pokazać prawdziwą siebie. Zaczęłam grać całą sobą nie myśląc o nikim tylko o rytmie, który tworzę.

W tle tylko słyszałam pogawędki ludzi i dzieciaki biegające obok.
Siedziałam tak z godzinę rozkoszując się tym co robię. Moim ulubionym zajęciem, które mi zostało od czasów szkoły. Od tak dawna już do niej nie chodzę i w sumie mogę stwierdzić, że tęsknie za liceum. Za dniami tam spędzonymi i każdą moją kochaną osobą. Najgorsza jest rozłąka z Ellie, która mieszka dalej w Londynie. Widzimy się na żywo rzadko, ale od czego mamy internet? Tam możemy spotykać się codziennie i też tak robimy. Oczywiście nie zawsze mamy na to czas, bo dorosłe życie jest ciężkie i wymaga poświęceń by było dobrze.
Skończyłam grać i usłyszałam głośne klaskanie. Wstałam dziękując wszystkim, ale kiedy się odwróciłam zobaczyłam swoją największą publikę.
Stali tam całą czwórką i klaskali najgłośniej. Rozpromieniłam się widząc ich idących w moją stronę. Ze łzami w oczach popędziłam mocno ich wyściskać. Nie chciałam ich wypuszczać tylko cofnąć czas, żeby móc spędzać z nimi każdą wolną chwilę i każdy weekend wygłupiając się.

-Skąd?
-Twój ehem mąż nam powiedział – Hazz udał, że to kaszel, ale wiadomo, że nie lubi wymawiać tego na głos.
-I nie przyszedł z wami?
-Powiedział, że potrzebujesz chwili z przyjaciółmi – odezwał się Liam.
-Nie wiecie jak się cieszę, że was widzę – moja twarz wyrażała szczęście i nie chciała przestać. 
-Planowaliśmy być tutaj dzień przed, żeby właśnie spotkać się i porozmawiać jak kiedyś. - powiedział Niall ponownie mnie przytulając.
-Może coś wypijemy? Mają tutaj pyszne kolorowe drinki – zaproponowałam wskazując na barek. Pokiwali głowami. Wzięłam z pianina swoją torebkę i szłam za nimi. Złożyliśmy zamówienie i zajęliśmy stolik pod ścianą, żeby nikt nam nie przeszkadzał w rozmowie, bo w końcu to One Direction.
-Nie mówiłaś, że grasz dla publiki – zdziwił się Louis patrząc na instrument stojący na środka lokalu.
-Nie miałam nigdy okazji się pochwalić, zresztą to świeża sytuacja – upiłam kilka łyków alkoholu przez słomkę. Zaczęliśmy dyskutować o mojej grze, o ich koncercie jutrzejszym i tak ogólnie jak kiedyś. Dowiedziałam się, że im też brakuje naszych spotkań i najchętniej by mnie zabrali ze sobą w trasę. Ale mam już rodzinę i nie mogę sobie na takie coś pozwolić. Dowiedziałam się, że zostają w Ameryce Północnej tydzień, a potem wracają do Europy na ostatnie koncerty przed małą przerwą wakacyjną. Zajmą się tworzeniem nowych piosenek, ale i odpoczną sobie chwilę od mediów i różnych plotek na ich tematy. Nie dziwię się im, ja już dawno bym sobie taką przerwę wzięła, a oni odkąd Zayn odszedł to mieli tylko miesiąc na pojęcie tego wszystkiego, bo Modest kazał im wracać do pracy. Nie pozbierali się po jego odejściu. A dziś wyglądają już dużo lepiej, jednak można się domyślać, że nie jest im łatwo. Zresztą komu by było? Nikt nie chcę się pogodzić z tak wielką stratą.

*
-Dziękuje wam za te kilka godzin mile spędzonych. Wpadnijcie do nas jutro na obiad. Dzieciaki się ucieszą, ja będę szczęśliwa – żegnałam się z każdym po kolei.
-Oczywiście nasz aniołku, że wpadniemy na coś dobrego – zaśmiał się Niall, który jak zwykle myśli o jedzeniu.
-Widzimy się jutro, Jess – już odchodziłam kiedy zatrzymali mnie na chwilę.
-My też za tym tęsknimy – zakręciła mi się łezka w oku, ale szybko ją przytrzymałam by nie widzieli jak się rozklejam. Wróciłam do domu, gdzie moje pociechy już spały, a mąż zasypiał w salonie przy telewizorze. Zaszłam go od tyłu całując w policzek. Wystraszył się, ale po chwili wciągnął mnie na swoje kolana i tak sobie leżeliśmy na sofie rozmawiając.
-Jak minął ci dzień? - spytał odkładając pilota na stolik.
-Cudownie, dziękuje za przysłanie ich do mnie – uśmiechnął się triumfalnie i ucałował mnie w czoło. Opowiedziałam mu o wszystkim oraz o zaproszeniu chłopaków na jutrzejszy obiad do nas. Mimo lekkiego grymasu uśmiechnął się i zaproponował, że kupi mi wszystkie składniki potrzebne, a ja zajmę się gotowaniem. Tylko najpierw muszę iść popracować, a potem zajmę się gośćmi i rodziną. Eathan zaczął mówić co robili cały dzień i czemu nie dzwonili. Okazuje się, że Max chciał pograć w grę na taty telefonie i wziął go na posiedzenie do łazienki. A kiedy skończył się załatwiać spłukał wodę i wrzucił do niej niechcący telefon. Zamókł i musieli go suszyć. Potem mieli problem z obiadem, bo prawie spalili zupę, którą zostawiłam tylko do podgrzania! Niby nie ma cię tylko kilka godzin, a tu prawie pali ci się dom. Nie mogę powiedzieć, że moja rodzina jest nudna. Uśmiałam się tymi historiami, aż zaczęłam ziewać. Zamknęłam na chwilę oczy by wsłuchać się w dalszy jego monolog, ale ze względu na zmęczenie musiałam udać się do łóżka. Umyłam zęby, ubrałam piżamę i po nałożeniu kremów na twarz i ręce mogłam zasnąć. Poczekałam chwilę na mężczyznę, który zjawił się w samą porę kiedy już prawie odpływałam w krainę Morfeusza. Przytuliłam się do niego i mogłam spokojnie zasnąć nie martwiąc się o nic...
................
Wreszcie się jakoś przemogłam, i jestem tutaj z powrotem ^^  Tak w głębi serduszka nie mogłam się doczekać, bo to opowiadanie kreowało nową mnie.. z dnia na dzień i z rozdziału na rozdział było coraz lepiej xx Oczywiście wzloty i upadki miałam i dalej mam, bo nie jestem idealna! A chciałabym być xdd
Coś tutaj dla was wymodzę, mając nadzieję, że będzie to super oderwanie od dnia codziennego xx
Do usłyszenia !! <3

Obserwatorzy